Nowy Ojciec w Życiu

newsempire24.com 1 tydzień temu

OJCZYM.

Małgosia od najmłodszych lat wiedziała, iż jej mama przyniosła ją „w fartuchu”. Poinformowały ją o tym życzliwe sąsiadki, które zdawały się mieszkać na ławce pod blokiem.

Dziewczynka wyobrażała sobie swoją drobną, niską mamę, Beatę, niosącą w fałdach odświętnej sukienki nie wiadomo skąd wziętą Małgosię.

— To dlatego, iż nie masz taty! — oznajmiła z powagą Kasia, mieszkająca nad mieszkaniem, w którym żyły Gosia z mamą. — Jesteś bez tatusia!

— A co to znaczy? — zdziwiła się Gosia.

— No, właśnie tak! Twoja mama cię „nagulała”! Nie masz ojca! A ja mam! — Kasia spojrzała z dumą na koleżankę.

— No i co z tego? — wzruszyła ramionami Małgosia. — Za to ja mam babcię i dziadka! A ty nie masz.

— Ha! Babcia z dziadkiem to nie to samo! Kobieta musi mieć faceta! Bez faceta jest niepełnowartościowa! Tak mówi moja mama!

Wieczorem po kolacji Małgosia jak zwykle usiadła obok mamy na kanapie. Miały taką tradycję — spędzać wieczory, rozmawiając i zajmując się swoimi sprawami. Mama była uzdolniona manualnie — ciągle coś robiła: szyła, dziergała, haftowała. Gosia, patrząc na nią, też zaczęła tworzyć: wyplatała bransoletki z koralików, układała obrazy z diamentowej mozaiki lub lepiła zwierzątka z plasteliny.

— Mamo… A tata naprawdę jest konieczny? — zadała pytanie, które ją nurtowało, nasłuchując jednocześnie odgłosów z mieszkania nad nimi. Tam zaczynał się coroczny „koncert”, jak nazywała to babcia Gosi, Wanda Stanisławowa. Jego głównym wykonawcą był ojciec Kasi, wujek Mariusz. Po tonie głosów można było odgadnąć, w jakim był stanie. jeżeli krzyczał tylko wujek Mariusz, a reszta domowników jęczała, oznaczało to, iż mężczyzna wypił. jeżeli krzyki dochodziły z obu stron, znaczyło, iż był trzeźwy — a to wprawiało go we wściekłość.

— Skoro żyjemy bez taty, to widocznie nie jest konieczny — uśmiechnęła się Beata, głaszcząc córkę po głowie i również nasłuchując hałasów z góry.

— A Kasia mówi, iż kobieta bez mężczyzny jest niepełnowartościowa…

— Słoneczko, każdy ma swoje sposoby na dowartościowanie się. A nam źle żyje się we dwójkę?

— Nie — pokręciła głową Małgosia. Naprawdę dobrze im się żyło. Mama pracowała jako księgowa w dużej firmie i zarabiała całkiem nieźle. W weekendy chodziły razem do kawiarni, kina, teatru, parku lub na zakupy. Każde lato spędzały nad morzem, a na Nowy Rok jeździły do wsi, gdzie mieszkała przyjaciółka mamy, ciocia Ania. Ciocia Ania miała trójkę dzieci, a każdej zimy ich tata, mąż cioci, budował w ogrodzie ogromną górkę, z której dzieci z euforią zjeżdżały.

„Koncert” na górze nabierał tempa. Wulgaryzmy, którymi wrzeszczał wujek Mariusz, słychać było pewnie w całym bloku. Po pół godzinie mama, uśmiechając się do Gosi, poszła do przedpokoju. Przedstawienie zbliżało się ku końcowi. Z góry trzasnęły drzwi i rozległ się tupot butów. Beata otworzyła drzwi i do mieszkania wpadła ciocia Ewa z Kasią.

— Zamknij szybko! — wrzasnęła do Beaty, ale ta i tak już wiedziała, co robić. W drzwi zaczęto walić.

— Beata! Otwieraj! — ryknął ochrypły głos. — Otwieraj, bo wywalę drzwi! Gdzie ta s***?! Niech wyjdzie! Połamę jej wszystkie kości!

— jeżeli natychmiast nie odejdziesz, wezwę policję! — spokojnie odpowiedziała Beata. Była przyzwyczajona do takich gróźb. Sąsiad wiedział, iż nie rzuca słów na wiatr — Beata już kilka razy wzywała patrol. Miał ostatnie ostrzeżenie. Jeszcze raz — i pójdzie siedzieć.

— Nie trzeba, Beato! — wpadła do przedpokoju Ewa. — Przecież go zamkną!

— Najwyższy czas! — Beata poszła do kuchni nastawiać czajnik.

— Co ty? Jak to tak bez faceta? — dreptała za nią Ewa. — Tobie dobrze tak samej?

Beata zatrzymała się i spojrzała na sąsiadkę. Brudny szlafrok był rozdarty, włosy potargane, oczy błyszczały gorączkowo, a pod jednym z nich narastał siniak.

— Nie jestem sama, Ewo. Mam córkę. I nie mam siniaków. I nie nocuję u sąsiadów.

— No, znalazłaś powód do dumy! — prychnęła Ewa. — Twoja córka rośnie bez ojca. Kto wie, co z niej wyrośnie bez męskiej ręki! A siniaki… Jak bije, to kocha! W końcu — dobra kłótnia to lepsza zgoda! Dziś się pokłóciliśmy, a jutro on mnie tak kochać będzie! A ty? Będziesz spała sama w zimnym łóżku!

Beata pokręciła głową. Ten sam dialog. Te same wymówki.

Małgosia poszła do pierwszej klasy, kiedy w życiu mamy pojawił się wujek Wojtek. Był niski, ale dobrze zbudowany. Mało mówił, był spokojny i poważny. Na początku Gosia bała się, iż mama o niej zapomni — wszechwiedząca Kasia „oświeciła” koleżankę.

— Ha! Myślisz, iż ten wujek Wojtek będzie ci ojcem? Nie jesteś jego córką! Facetom obce dzieci nie są potrzebne! Zaraz zrobi twojej mamie dziecko i koniec! Albo będziesz służącą, albo wyśle cię do domu dziecka! Rodzony ojciec kocha, a przybrany to tylko przybrany!

— Kasia! — ryczał właśnie z balkonu pijany wujek Mariusz. — Gdzie się wałęsasz, nicponiu?! Marsz do domu! Naczynia nieumyte, w domu syf! Chcesz, żeby mama po pracy to sprzątała?!

Wujek Mariusz stracił pracę miesiąc temu. Nie mógł znaleźć nowej i od rana zalewał smutek. Kasia gwałtownie zniknęła w klatce schodowej.

Ale wujek Wojtek, wbrew przepowiedniom Kasi, traktował Małgosię lepiej niż dobrze. Pracował jako inżynier w tej samej firmie co mama Gosi. Miał duży, ładny samochód, którym teraz w weekendy woził je do kawiarni, kina, teatru i na zakupy. Tym samym autem jeździli też nad morze i na wieś do przyjaciółki mamy na Nowy Rok.

Wujek Wojtek bawił się z Małgosią, kupował jej zabawki i ładne sukienki, bronił ją, gdy próbowali ją dręczyć podwórkowi chuligani, a wieczorami sied

Idź do oryginalnego materiału