Nowa teściowa, nowe życie — bez zmartwień

polregion.pl 1 tydzień temu

Nowa teściowa, nowe życie – bez strachu

– Krzysiu, nie zapomnij kupić na weekend „Karpatki” i więcej owoców – przypomniała mężowi Kinga, zaglądając do lodówki.

– Po co? Mamy jakiś świętować? – zdziwił się Krzysztof, bawiąc się op– No wiesz, w sobotę przyjeżdża mama z nowym mężem i od dzisiaj będą mieszkać w naszym mieście! – powiedziała Kinga, kładąc nacisk na każde słowo.

Krzysztof aż odstawił kawę na blat: – Jak to „mieszkać”? Mamy przecież dwupokojowe mieszkanie!

– No nie u nas, oczywiście – zaśmiała się Kinga. – Mama przeszła na emeryturę, wyszła za mąż i chce być bliżej, żeby pomagać z Jasiem.

Krzysztof skinął głową i obiecał kupić ciasto, ale w środku czuł narastający niepokój. Jego teściowa, Bogumiła Stefanowna, zawsze budziła w nim respekt – surowa, zdyscyplinowana, z nienaganną fryzurą i tonem, który przypominał rozkazy w wojsku. Przez lata kierowała zespołem na kolei i trzymała podwładnych twardą ręką. Gdy opowiadała, jak karała niezdyscyplinowanych pracowników, Krzysztof cieszył się, iż nie jest jednym z nich.

A teraz – będzie tuż obok. Czy ta jej stalowa energia skieruje się teraz na ich rodzinę? Zacznie decydować, jak wychowywać Jasia? Wtrącać się w ich życie?

Kinga była w siódmym niebie. Pomoc w opiece nad synem, odrabianie lekcji, wieczne pośpiechy – „Mama nam to odciąży”, mówiła. Ale Krzysztof czuł, iż spokojne dni dobiegły końca.

W sobotni poranek rozległ się dzwonek do drzwi.

– Krzysiu, mama przyjechała! – krzyknęła Kinga, rzucając się do przedpokoju.

Drzwi otworzyły się… i nagle zamilkła. Na progu stała para – obok postawnego, uśmiechniętego mężczynego drobna kobieta o miękkim spojrzeniu i krótkiej blond fryzurze. Krzysztof oniemiał. To na pewno nie była ta sama Bogumiła, którą znał!

Ale wtedy kobieta przemówiła znajomym, choć teraz cieplejszym głosem:

– Dziecinki, jak ja za wami tęskniłam! Krzysiu, Kinga, Jasiek – witajcie, kochani!

Krzysztof wymienił z żoną zdumione spojrzenie. Mężczyzna tymczasem energicznie uścisnął mu dłoń:

– No, witaj, zięciu! Jestem Zbigniew Wojciechowicz. Mam nadzieję, iż się zaprzyjaźnimy! – i z szerokim uśmiechem wniósł ciężką torbę do kuchni.

Bogumiła przytuliła córkę, wnuka, a choćby Krzysztofa dostał mocne uściśnięcie. Stał jak wryty, nie wierząc własnym oczom.

Tymczasem w kuchni Zbigniew wyjmował z torby słoiki z ogórkami, wędliny i, zgodnie z tradycją, butelkę czystej. Zauważył spojrzenie Krzysztofa i zaśmiał się:

– No jakże, rodzina to rodzina! Chcesz, opowiem ci, jak poznałem twoją Bogumię?

Okazało się, iż Zbigniew był brygadzistą w pobliskiej lokomotywowni. Pewnego dnia zjawiła się tam kontrola – a wśród inspektorów była ona.

– Twarda, zasadnicza – opowiadał, nalewając kieliszki – a ja się nie zginałem. Powiedziałem jak jest, a gdy nazwałem ją „uroczą kobietą”, po raz pierwszy od lat się zaczerwieniła.

Tak się zaczęło. Randki, spacery, grzybobranie – on odkrył w niej nie tylko kobietę, ale i czułą babcię. Teraz razem odbierają Jasia ze szkoły, jeżdżą na wieś, Bogumia choćby polubiła wędkarstwo.

– Przyjedźcie kiedyś do nas – powiedziała pewnego dnia Krzysztofowi – Zawsze tylko praca, praca… A kiedy żyć?

Gdy jego kolega Tomek usłyszał, jak zmieniła się teściowa, tylko westchnął:

– Masz szczęście. U mnie teściowa małżeństwo prawie rozbiła, a u ciebie – prawdziwy skarb!

Krzysztof całkowicie się z nim zgadzał. Teraz patrzył na Bogumię zupełnie inaczej. Bo choćby najtwardsze serce czasem tylko czeka, by je ktoś ogrzał.

Idź do oryginalnego materiału