Nowa pracownica w biurze była wyśmiewana. Ale gdy pojawiła się na przyjęciu z mężem, współpracownicy podali się do dymisji.

newsempire24.com 2 dni temu

Z nową pracownicą w biurze się naśmiewano. Ale gdy przyszła na bankiet z mężem, współpracownicy podali się do dymisji.

Głęboko wdychając powietrze, jakby zbierała siły przed skokiem w nieznane, Kinga Nowak przekroczyła próg biurowca, wkraczając w nowy rozdział życia. Poranne słońce, przefiltrowane przez szklane drzwi, migotało na jej starannie ułożonych włosach, podkreślając pewność w każdym kroku. Szła przez korytarz wypełniony cichym gwarem rozmów i stukotem obcasów, czując, iż zbliża się do czegoś ważnego nie tylko do nowej pracy, ale do zmiany, szansy na bycie sobą poza znanymi ścianami domu.

Podeszła do recepcji i uśmiechnęła się delikatnie, ale z godnością.

Dzień dobry, jestem Kinga. Dzisiaj mój pierwszy dzień pracy powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie, nie zdradzając wewnętrznego niepokoju.

Recepcjonistka młoda, urodziwa kobieta o delikatnych rysach i uważnym spojrzeniu uniosła brwi, jakby zdziwiona samą myślą, iż ktoś dobrowolnie chce tu pracować.

Ty do nas dołączasz? zapytała niepewnie Małgosia. Przepraszam, po prostu niewielu wytrzymuje tu dłużej niż miesiąc.

Tak, wczoraj podpisałam umowę w HR odparła Kinga, czując lekkie oszołomienie. Dzisiaj pierwszy dzień. Mam nadzieję, iż wszystko będzie dobrze.

Małgosia spojrzała na nią z tak szczerym współczuciem, iż Kinga na moment zamarła. Ale zaraz recepcjonistka wstała, obeszła biurko i skinęła, by za nią podążyła.

Chodź, pokażę ci twoje miejsce. Tutaj, przy oknie twoje biurko. Jasne, przestronne ale uważaj dodała przyciszonym głosem. Nie zapomnij zablokować komputera, najlepiej ustaw mocne hasło. Nie wszyscy tu witają nowych z otwartymi ramionami. A twoja praca nie powinna być oglądana przez cudze oczy.

Kinga skinęła głową, rozglądając się. Biuro było przestronne, ale w powietrzu wisiało dziwne napięcie. Za monitorami siedziały kobiety mocno umalowane, w obcisłych sukienkach, z fryzurami jakby szykowały się nie do pracy, ale na pokaz mody. Wyglądały na osiemnaście lat, choć w rzeczywistości miały pewnie ponad trzydzieści. Ich spojrzenia ślizgały się po nowej zimno, oceniając ją, jakby już przegrała, nie zaczynając.

Ale Kinga się nie zachwiała. Po raz pierwszy od dawna czuła się żywa. Dom, rodzina, niekończące się obowiązki wszystko przygniatało ją jak kamień. Była zmęczona byciem tylko żoną, mamą, gospodynią. Dziś była po prostu Kingą i miała prawo do własnego życia, kariery, uznania.

Pierwszy dzień minął jak sen. Kinga rzuciła się w wir pracy: zamówienia, raporty, system. Nie szukała sławy chciała tylko poczuć się potrzebna. Ale za jej plecami szepty rosły. Agnieszka wysoka, z przenikliwym spojrzeniem i drapieżnym uśmiechem i Beata jej przyjaciółka, o zimnym głosie i zamiłowaniu do plotek wymieniały cięte uwagi, rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia.

Hej, nowa! ostry głos Agnieszki rozległ się, gdy Kinga kończyła trudny raport. Przynieś mi kawę. Czarną, bez cukru. I żeby było szybko!

Kinga powoli się odwróciła, patrząc jej w oczy. W jej wzroku nie było strachu.

Czy wyglądam na kelnerkę? zapytała spokojnie, ale z taką siłą, iż Agnieszka na moment oniemiała. Mam własną pracę. I uwierz mi, jest ważniejsza niż twoja kawa.

W odpowiedzi rozległ się złośliwy śmiech. Agnieszka uśmiechnęła się, jakby usłyszała coś zabawnego. Ale w jej oczach błysnęła wściekłość. Nie była przyzwyczajona do sprzeciwu. Od tej chwili Kinga wiedziała: wojna się rozpoczęła.

Małgosia zaprosiła ją na lunch. Dziewczyna była życzliwa, szczera, a w jej oczach krył się ból, jakby sama przeszła piekło.

Nikt ci nie powiedział o przerwie obiadowej? zapytała z uśmiechem. Nic dziwnego. Niewielu tu dba o nowych.

Szczerze mówiąc, choćby nie zauważyłam, jak czas leci przyznała Kinga, zamykając komputer.

Zeszły do stołówki, po drodze Małgosia opowiadała o układzie biura, zasadach, ludziach. Ale Kinga prawie nic nie zapamiętała myślami była gdzie indziej. Gdy wróciły, zobaczyły, jak Agnieszka i Beata gwałtownie odskoczyły od jej biurka, jakby przyłapane na czymś zakazanym.

No to zaczynamy pomyślała Kinga. Nie jestem kimś, kogo można złamać.

Wieczorem wyszła ostatnia. Biuro opustoszało, ale w powietrzu pozostał ślad nie tylko zmęczenia. Agnieszka i Beata już zebrały sojuszników kilka pracownic gotowych do intryg. Postanowiły: nowa musi zniknąć.

Następnego ranka Kinga przyszła wcześnie. Cisza, puste krzesła, tylko Małgosia już siedziała za biurkiem.

Wiesz szepnęła, gdy Kinga podeszła ja też tu kiedyś pracowałam. Przenieśli mnie, bo te dwie skinęła w stronę Agnieszki i Beaty prawie doprowadziły mnie do łez. Włamały się do mojego komputera, ukradły dokumenty, podstawiły mnie przed szefem. Rozpętały piekło. A potem po prostu nie wytrzymałam. Odeszłam.

To straszne szepnęła Kinga. Ale myślę, iż mnie to nie spotka.

Małgosia pokręciła głową.

Nie wiesz, kto za nimi stoi. Wuj Agnieszki pracuje tutaj. Jest bliskim znajomym szefa. Dlatego ona myśli, iż jest ponad prawem. A ty już wybrały cię na ofiarę.

No i co? Kinga się uśmiechnęła. Coś wymyślimy.

Ale dzień skończył się źle. Ktoś, korzystając z jej nieobecności, wylał na jej krzesło kleistą substancję. Kinga, nie zauważając, usiadła i zorientowała się dopiero, gdy próbowała wstać. Cały wieczór spędziła nieruchomo, czując, jak upokorzenie pali jej skórę. Wokół ciche chichoty, ukradkowe spojrzenia.

Wróciła do domu w poplamionym ubraniu, z opuszczoną głową. Ale nie ze wstydu z gniewu. Myśleli, iż ją złamią? Myli się.

Idź do oryginalnego materiału