Nowa małżonka taty

newsempire24.com 1 dzień temu

Nowa żona ojca

Zofia trzymała w dłoniach zaproszenie na ślub i nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Złote litery na kremowym papierze oznajmiały o ślubie jej ojca, Wojciecha Nowaka, z nieznaną jej Katarzyną Kowalską. Data wyznaczona była za tydzień.

— Za tydzień — mruknęła, obracając kartkę. — choćby nie potrafił normalnie nas uprzedzić.

Telefon zadzwonił, przerywając jej rozmyślania. Na ekranie wyświetliło się imię młodszej siostry, Ani.

— Zośka, dostałaś to… zaproszenie? — głos siostry brzmiał zdezorientowany.

— Dostałam. Ty coś wiedziałaś?

— Nic! Absolutnie nic! Myślałam, iż tata tylko z kimś się spotyka. A tu proszę, ślub!

Zofia przeszła do kuchni i nastawiła czajnik. Za oknem mżył drobny deszcz, a w jej sercu było równie szaro i smutno.

— Aniu, widziałaś ją chociaż raz? Tę Katarzynę?

— Raz, przypadkiem. Wychodzili z kawiarni, a ja właśnie przechodziłam. Młoda, ze trzydzieści pięć lat, nie więcej. Farbowana blondynka, cała w złocie i futrach.

Zofia mimowolnie się skrzywiła. Ojciec miał sześćdziesiąt osiem lat — różnica wieku wynosiła ponad trzydzieści lat.

— Może chodzi o pieniądze? — zasugerowała Ania. — Pamiętasz, tata mówił, iż sprzedał działkę? A jeszcze ma to dwupokojowe mieszkanie w centrum.

— Nie wiem — westchnęła Zofia. — Trzeba do niego pojechać, porozmawiać.

— Pojedziemy razem. Jutro wyjdę z pracy wcześniej.

Następnego dnia siostry spotkały się pod domem, w którym mieszkał ich ojciec. Wojciech Nowak niedawno się tu przeprowadził po sprzedaży starego trzypokojowego mieszkania, w którym dorastały. Wtedy tłumaczył to chęcią życia bliżej centrum, ale teraz Zofia podejrzewała inne powody.

— Dziewczynki moje! — ojciec powitał je z otwartymi ramionami. — Jak dobrze, iż przyjechałyście! Poznajcie Kasię.

Wyglądał na odmłodzonego i bardzo zadowolonego. Nowa fryzura, modna koszula, choćby chód stał się bardziej energiczny.

— Tato, musimy porozmawiać — powiedziała stanowczo Zofia.

— Oczywiście, oczywiście! Kasia właśnie przygotowuje kolację. Gotuje wspaniale, zobaczycie.

Z kuchni dobiegł dźwięk naczyń i kobiecy głos, nuconej piosenki. Ojciec zaprowadził córki do salonu i posadził na kanapie.

— Kochane, jestem tak szczęśliwy, iż ją poznacie. To wyjątkowa kobieta, dobra, troskliwa. Nie myślałem, iż w moim wieku jeszcze mogę się zakochać.

Zofia i Ania wymieniły spojrzenia. Słowo “zakochać” w ustach sześćdziesięcioośmioletniego ojca brzmiało nienaturalnie.

— Tato — zaczęła Ania — jak długo się znacie?

— Cztery miesiące. Poznaliśmy się w przychodni, w kolejce do kardiologa. U Kasi mama leżała w szpitalu, bardzo się martwiła. Pocieszałem ją, odprowadziłem do domu…

— Cztery miesiące, i już ślub? — nie powstrzymała się Zofia. — Nie za szybko?

— W naszym wieku nie ma na co czekać — ojciec lekko się zmarszczył. — Nie jesteśmy już dziećmi, wiemy, czego chcemy.

W tej chwili do salonu weszła kobieta, i Zofia od razu zrozumiała, iż Ania miała rację. Katarzyna wyglądała na maksymalnie trzydzieści pięć lat, choć mogła być młodsza. Wysoka, szczupła, z bujnymi miodowymi włosami i wyrazistym makijażem. Miała na sobie obcisłą sukienkę i mnóstwo biżuterii.

— Dziewczynki, poznajcie! — ojciec poderwał się z miejsca. — To moja Kasia. A to moje córki — Zofia i Ania.

— Bardzo mi miło — Katarzyna wyciągnęła rękę z długimi, pomalowanymi paznokciami. — Wojtek tak dużo o was opowiadał!

Miała melodyjny głos, ale Zofii od razu nie spodobał się ten słodki ton.

— Kolacja gotowa — oznajmiła Katarzyna. — Zapraszam do stołu.

W kuchni stał odświętnie nakryty stół. Drogie naczynia, których Zofia nie pamiętała w domu ojca, świece, kwiaty. Wszystko wyglądało pięknie, ale jakoś nienaturalnie.

W ciągu następnych miesięcy sytuacja tylko się pogarszała. Katarzyna przejęła kontrolę nad domem, wydając ojca pieniądze na kosztowne zakupy. Gdy Wojciech zachorował, przestała się nim interesować, a kiedy zmarł, zabrała wszystko, co wartościowe, i zniknęła.

Przez pustym mieszkaniu Zofia zrozumiała jedną istotną prawdę: prawdziwej miłości nie da się kupić za pieniądze ani zastąpić pustymi obietnicami. choćby największa samotność nie usprawiedliwia oddawania serca osobie, która nie potrafi go docenić.

Idź do oryginalnego materiału