NORWEGIA – wędrówka na lodowiec; wyprawa: sierpień 2022
NORWEGIA – wędrówka na lodowiec; CO TO ZA MIEJSCA
Lodowce w Norwegii to nic nadzwyczajnego. Plusem ich jest to, iż nie zalegają na dużych wysokościach tak, jak w Alpach. Jednak nie ma tu żadnych kolejek linowych, aby sobie pomóc przy dojściu do nich. W naszej lodowcowej przygodzie udało nam się podejść pod dwa z nich. Pierwszy to lodowiec Briksdal stanowiący odgałęzienie od największego w Europie kontynentalnej lodowca Jostedal. Na ten lodowiec nie można wchodzić z uwagi na niebezpieczeństwo oderwania się go od trzonu głównego lodowca. Lodowiec główny Jostedal leży w południowo-zachodniej części Norwegii, w okręgu Sogn og Fjordane w obrębie czterech gmin: Luster, Balestrand, Jølster i Stryn. Najwyższym szczytem na lodowcu jest Lodalskåpa – nunatak mający wysokość 2083 m, zaś całkowita powierzchnia Jostedal to 487 km². Lodowiec powstał około 2500 lat temu. Przez cały ten okres zmieniał swoje kształty. Briksdalsbreen to zachodnia odnoga Jostedalsbreen. Jego powierzchnia wynosi około 10,4 km². Większość (88%) leży na płaskowyżu lodowcowym powyżej 1500m n.p.m. Drugi lodowiec, pod który udało nam się podejść to Buerbreen. Jest to lodowiec znajdujący się na zachód od miejscowości Odda. W rzeczywistości, Buerbreen jest jedynie językiem dużo większego lodowca pod nazwą Folgefonna. Język lodowca przesuwa się w kierunku doliny Buerdalen i spływa potokiem Jordalselvi do jeziora Sandvinvatnet. Do obu lodowców prowadzą malownicze szlaki turystyczne, którymi to właśnie udało nam się przejść.
NORWEGIA – wędrówka na lodowiec; WRAŻENIA
Lodowce stanowią wspaniałe urozmaicenie górskich krajobrazów. Jednak kiedy zbliżymy się do nich czujemy ogromną siłę natury i surowy klimat. Generalnie na lodowce nie można wchodzić bez przewodnika z uwagi na wstępujące w nim ukryte szczeliny, pęknięcia itp., w które można wpaść. Na lodowce, które obraliśmy sobie jako cele naszej lodowcowej przygody nie weszliśmy, ponieważ Briksdal nie jest udostępniony turystom, a na Buerbreen należy iść innym, trochę dłuższym szlakiem. Jednak tutaj udaje się podejść praktycznie pod sam język opadającego lodowca. Wrażenie niesamowite, jakże inne niże w Szwajcarii. Tu czuć wyraźnie chłód od lodu, szum strumieni opadających z lodowca z różnych stron uniemożliwia rozmowę. Trzeba praktycznie do siebie krzyczeć. W takich sytuacjach i miejscach odczuwa się potęgę natury. Wrażenia niesamowite ubarwione bardzo przyjemnym trekkingiem doprowadzającym do lodowców.
NORWEGIA – wędrówka na lodowiec; WĘDRÓWKA
Pierwszy tydzień spędzaliśmy w pobliżu miejscowości Odda, praktycznie z której rozpoczyna się szlak do lodowca Buerbreen. Oczywiście szlak nie bierze początku z centrum miasteczka. Trzeba podjechać trochę autem do parkingu oznaczonego na Google Maps Buardalen. Jadąc z Oddy drogą 12 w kierunku miejscowości Skare należy przez jeziorem skręcić w prawo. Jest mały drogowskaz. Później już tylko uliczkami pod górkę do samego parkingu. Należy korzystać z nawigacji, aby nie skręcić gdzieś niepotrzebnie. Parking przed szlakiem jest płatny. Pomimo tego, iż jest dość spory radzimy przyjechać wcześniej, ponieważ miejsce to jest dość mocno uczęszczane. To popularny szlak pod lodowiec. my dotarliśmy do parkingu około 9:20 i już 3/4 miejsc było zajętych.
Czas może nie najwcześniejszy na wędrówkę górską, ale trasa też nie najdłuższa. W obie strony około 6km z różnicą poziomów do pokonania trochę ponad 400m. Rozpoczynając wędrówkę mijamy szlak w lewo prowadzący właśnie na wspomniany lodowiec Folgefonna, a dokładnie do punktu widokowego Reinanuten. Widać stąd wielki wodospad spływający z tego lodowca. Dalej mijamy spory camping, za którym powoli zaczynamy podchodzić pod górę. Wędrując szlakami po Norwegii zawsze pamiętajmy, aby zabierać ochraniacze – stuptuty, ponieważ na szlakach prawie zawsze jest sporo błota. Tu nie było inaczej.
Poza tym nie rzadko trzeba przejść przez strumień. Wychodząc pod górę po krótkim czasie roztacza się za nami piękny widok na dolinę i camping, który przed chwila mijaliśmy. Im wyżej tym ciekawiej. Pojawiają się strumienie, wąskie mostki nad nimi i zaczyna odsłaniać się nasz cel. Z czasem na szlaku pojawiają się liny, które pomagają wspiąć się po gładkich skałach i zabezpieczają przed zjechaniem na tyłku gdzieś w dół. Pomimo słonecznej pogody w wyższej części szlaku powiewa chłodem. Szlak staje się coraz stromszy, pojawiają się drabinkowe schody, pomagające wspiąć się na wyższe skalne stopnie.
W końcu udaje się dojść do szczytowego punktu widokowego, z którego do samego lodowca jest około 10 minut drogi. To w tym miejscu sporo turystów kończy trekking nie podchodząc do lodowca. Stamtąd praktycznie nie ma już takiego efektu wizualnego jak właśnie stąd. Ten punkt widokowy zlokalizowany jest na dużym skalnym podłożu, gdzie trzeba się schronić za jakimś kamieniem lub mniejszą skałą, przed lodowym wiatrem. Zimno bije nie tylko od lodowca, ale również od ogromnego lodowcowego potoku, który tu zasuwa z ogromną prędkością chlapiąc każdego, kto próbuje przekroczyć go wiszącym, wąskim mostkiem.
Wiele osób znajduje sobie jakieś miejsce gdzieś z boku na spożycie prowiantu. Miejsce robi wrażenie. Wyjście tutaj nie stanowi jakiegoś większego problemu kondycyjnego. Trzeba jednak uważać w niektórych miejscach na skalnych odcinkach. Po około 15 minutach spędzonych na górze zaczęliśmy schodzić. Niestety nie udało nam się znaleźć dogodnego miejsca, gdzie nie wiałoby lodowatym wiatrem, czego żałowaliśmy, bo miejsce zacne. Cała wędrówka zajęła nam zaledwie 4 godziny raczej spokojnym tempem. Pozwoliło to nam na podjechanie jeszcze do wodospadu Låtefossen, gdzie również spędziliśmy trochę czasu w samo fotografowanie.
Trekking na Buarbreen polecamy każdemu. Szlak nie jest wymagający i nie jest długi. Dla ambitnych polecamy wyjście szlakiem na Reinanuten, skąd pięknie widać sporą część lodowca i samą dolinę Buardalen. Ten szlak jest tylko trochę dłuższy od naszego, ale za to różnica wysokości jest dwa razy większa i wynosi ponad 900m.
Trekking pod drugi lodowiec Briksdalsbreen jest również bajkowy i obfitujący w piękne widoki. Tutaj nie mamy żadnych trudności w postaci lin, drabinek, czy wiszących mostków. Można za to zostać mocno schlapanym przez wodospad Kleivafossen, którego kipiel produkuje ogromną, wodną mgłę nad mostem, którym trzeba przejść haha.
To taka mała atrakcja mniej więcej w połowie szlaku. Trakt do tego lodowca zaczyna się tuż za mała miejscowością Briksdalsbre. Kierujemy się tutaj z miasteczka Olden drogą, która z czasem wbija się między góry, z których spływają ogromne wodospady. Jazda tą drogą generuje w człowieku wspaniałe wrażenia. Jedziemy do końca, czyli tak daleko jak się da, by w końcu zatrzymać się przez restauracją, obok której znajduje się parking. Trochę wcześniej, tj. jakieś 200m pozostało jeden parking, z którego trzeba odrobiną podejść do punktu startowego. Parkingi są tu płatne. Można płacić kartą.
Kiedy już wystartujemy, po przejściu ok 200m od restauracji za naszymi plecami ukazuje się wspaniały, jeden z najwyższych wodospadów w Norwegii Volefossen. Jest tam szlak, pod ten wodospad, no ale trzeba mieć też czas. Oczywiście jeżeli przyjedziemy tu na cały dzień to prawdopodobnie uda się zdobyć i wodospad i lodowiec. My niestety mieliśmy już tylko późne popołudnie. Cóż, wodospad zostawiliśmy w tyle i poszliśmy bardzo komfortowym szlakiem pod lodowiec. Szlak w jednym miejscu rozwidla się, więc nie trzeba na całej jego długości wracać tą samą drogą.
Idąc z powrotem możemy ominąć chlapiący wodospad, no ale jak to ominąć, przecież to atrakcja haha. Do tego właśnie mostu, na którym każdy zostaje ochlapany przez Kleivafossen dosyć gwałtownie dochodzimy. Tu ciężko choćby zdjęcie zrobić, bo woda gwałtownie zachlapuje obiektyw. Po przejściu mostu robimy ostry zakręt w lewo i zaczynamy podchodzić do góry schodami. U góry pojawiają się tablice pokazujące miejsca, do których dochodził lodowiec w poszczególnych, wcześniejszych latach. Można sobie wyobrazić jak bardzo lodowiec zanika.
Idziemy w sąsiedztwie potoku w Dolinie Briksdalen upajając się fantastyczną zielenią i widokiem na pokazujący się już coraz bliżej język lodowca. Przejście z parkingu do jeziora utworzonego właśnie przez spadające wody lodowca zajmuje około 45 minut. To niepełne 3km długości, które można pokonać Troll autem. To opcja dla leniwych lub po prostu nie w pełni sprawnych turystów. Piesza wędrówka wiedzie praktycznie po równym terenie pokonując nikłą różnicę poziomów około 180m. Kiedy idziemy szlakiem wśród zieleni nie spodziewamy się tego, jak nad jeziorem wieje.
Tutaj na szlaku jest bardzo spokojnie, ale gdy tylko doszliśmy do jeziora to w tym kotle jaki tworzą zbocza gór wiatr zaczyna wariować. Czuć chłód bijący z lodowca i jeziora. Wspaniałe miejsce. Zbliżała się powoli godzina 18:00, a chcieliśmy jeszcze napić się dobrej kawki w restauracji na początku szlaku, dlatego ruszyliśmy z powrotem, by zdążyć przed zamknięciem. Udało się. Przed nami jeszcze spory kawałek do domu, a nie chcieliśmy wracać po ciemku, więc kawka była nieco szybsza i w drogę. Trekking zaliczamy do udanych i z pełnym przekonaniem możemy polecić go każdemu.
A tym bardziej ambitnym polecamy wyjście do góry szlakiem odbijającym w prawo ostro pod górkę, skąd widać jezioro i większą część lodowca. Nie ukrywamy, iż gdybyśmy byli tu wcześniej to zaatakowalibyśmy górny punkt widokowy. Niestety pokonanie około 600m różnicy poziomów mniej więcej na takiej samej długości szlaku to ponad godzina wdrapywania. Na to było już zbyt późno.