Pewnego wieczoru po zajęciach tanecznych moja pięcioletnia córka oznajmiła, iż będzie miała nową mamę swoją trenerkę tańca. Starałam się zachować spokój, ale jej słowa nie brzmiały jak żart. Im więcej mówiła, tym wyraźniej czułam, iż dzieje się coś za moimi plecami coś, na co nie śmiałam się przygotować.
Zrezygnowałam z marzeń dla mojej córki. Od dziecka marzyłam, by zostać zawodową tancerką towarzyską. Kochałam muzykę, płynne ruchy, błysk kostiumów. Taniec sprawiał, iż czułam się żywa jakbym unosiła się w powietrzu. Przez chwilę wydawało się, iż moje marzenie się spełnia.
Brałam udział w małych konkursach, ciężko pracowałam. choćby po ślubie z Robertem chodziłam na zajęcia, trzymając się nadziei.
Nie planowaliśmy tak gwałtownie dziecka, ale życie nas zaskoczyło. Gdy zaszłam w ciążę, wszystko się zmieniło.
Priorytety się przewartościowały. Myślałam, iż przerwa potrwa krótko, ale gdy urodziła się Zosia, zrozumiałam, iż nie wrócę. Czas, energia, szanse wszystko przepadło. Byłam już tylko mamą.
Ale nigdy tego nie żałowałam. Zosia była najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła. Jej małe rączki, szerokie oczy, sposób, w którym mówiła Mamo wypełniała moje serce tak, jak nie potrafił tego choćby taniec.
Kochałam ją bardziej, niż myślałam, iż można kochać drugiego człowieka.
Lecz marzenia, choć odłożone, nigdy nie umierają. W głębi duszy miałam nadzieję, iż Zosia też pokocha taniec.
Dlatego gdy powiedziała, iż chce chodzić na zajęcia po tym, jak Robert pokazał jej nagrania moich występów, omal nie rozpłakałam się. Zapisałam ją jeszcze tego samego dnia.
Jednak niedługo Robert zaczął się dziwnie zachowywać. Był zdystansowany, wracał późno, milczał przy kolacji.
Pewnego wieczoru nie wytrzymałam. Spojrzałam na niego przez stół i zapytałam: Nie chcesz, żeby Zosia tańczyła?
Spojrzał zaskoczony. Nie. Skąd taki pomysł?
Jesteś inny. Wracasz późno, nie rozmawiasz ze mną jak dawniej.
Westchnął. Kasia, nie ma się czym martwić.
Ale jest powiedziałam. Nie mówisz już, co robisz w pracy. Jemy w milczeniu. Unikasz mojego wzroku.
Oparł się na krześle. Po prostu dużo pracuję. To wszystko.
Wiem, iż nigdy nie lubiłeś tańca odparłam. Nie tańczyłeś ze mną choćby na naszym weselu. Nie na imprezach. Zawsze to ignorowałam. Ale może teraz ci to przeszkadza? Może nie chcesz, żeby Zosia też tańczyła?
Pokręcił głową. Nieprawda. Lubię, gdy jest szczęśliwa. Widzę, jak się uśmiecha po zajęciach.
To o co chodzi? spytałam. Powiedz mi.
Zawahał się. Nic. Po prostu za dużo myślisz. niedługo przestanę tak późno zostawać.
Podszedł, przytulił mnie, pogłaskał po głowie jak dawniej. Zamknęłam oczy, ale w piersi wciąż czułam niepokój. Coś było nie tak.
Potem sytuacja się poprawiła. Robert wracał wcześniej, więcej opowiadał o obiedzie, o kolegach z pracy, o korkach. Odetchnęłam.
Pomyślałam, iż może przesadziłam. Może naprawdę tylko miał ciężki okres. Tak bardzo chciałam w to wierzyć.
Aż pewnego popołudnia wzięłam jego telefon, żeby sprawdzić przepis. Mój się rozładował, a byłam w pośpiechu.
Gdy zaczęłam pisać, wyskoczyła lista ostatnich przelewów. Dziwne płatności. Bez nazw, bez sklepów. Tylko kwoty i kody. Zamarłam. Robert zawsze mówił mi, gdy coś kupował. Zawsze.
Był typem, który dzwonił, żeby spytać, czy czegoś potrzebuję. Więc co to było?
Przypomniałam sobie, iż zbliżała się rocznica. Może był to prezent? Wycieczka? Chciałam w to wierzyć.
Następnego ranka, gdy wyszedł do pracy, postanowiłam poszukać prezentu. Wiedziałam, iż to podłe, ale nie mogłam się powstrzymać.
For illustrative purposes only.
Przeszukałam jego gabinet szuflady, półki, papiery. Nic.
W sypialni, w szafie, wszystko było poukładane. Tylko jedna koszula leżała w kącie.
Podniosłam ją. Brokat. Różowy, lśniący. Taki, który przykleja się do skóry. Ja nie mam nic takiego.
Stałam, trzymając koszulę, gdy uderzyła mnie myśl: Gdzie on był?
Szybko wysłałam SMS-a: Jak tylko wrócisz, musimy poważnie porozmawiać.
Zostawiłam koszulę na łóżku. Nie mogłam na nią patrzeć. Pojechałam po Zosię do przedszkola. Starałam się być spokojna, ale ręce mi się trzęsły. Głos córki przywrócił mnie do rzeczywistości.
Weszła do samochodu z uśmiechem, opowiadając o swoim dniu. Pokazała mi rysunki domki, serduszka, ludziki z patyków.
Mówiła, iż Ola nie chciała się podzielić kredkami, a Tomek płakał, bo ktoś zabrał mu przekąskę. Świat malutkich ludzi z wielkimi emocjami. Kiwałam głową, uśmiechałam się, ale myślami byłam gdzie indziej.
Gdy wróciłyśmy do domu, Zosia zapytała: Idziemy dziś na taniec?
Zawahałam się. Nie wiem, czy tata cię zaprowadzi.
Jej buzia się skrzywiła. Ale ja bardzo chcę!
Spojrzałam na nią. Moja słodka dziewczynka. Jej oczy pełne nadziei. Nie mogłam jej zawieść.
Napisałam do Roberta: Zapomnij. Porozmawiamy, jak wrócisz z Zosią z zajęć.
Gdy przyszedł, nie odezwałam się ani słowem. Nie mogłam na niego spojrzeć. Podałam mu torbę Zosi i odwróciłam się. Nie zapytał o nic. Wziął ją i wyszedł.
Gdy drzwi się zamknęły, zaczęłam chodzić w kółko. Po kuchni, do salonu, z powrotem.
Zastanawiałam się, co zrobię, jeżeli to prawda. jeżeli mnie zdradza. Już zdecydowałam. Nie zostanę. Ani dla Zosi, ani dla nikogo.
Usiadłam na kanapie, patrząc na rodzinne zdjęcia. Ślub. Pierwsze urodziny Zosi. Święta w pasujących pidżamach.
Patrzenie na nie bolało. Ufałam Robertowi. Kochałam go całym sercem. A teraz czułam, iż to wszystko się rozpada.
Gdy miałam się załamać, zadzwonił dzwonek. Ser