Noc Poetów w Mławie. Niezwykła uczta duchowa [NASZA RELACJA]
naszamlawa.pl 1 rok temu
Zdjęcie: ludzie
XV odsłona Nocy Poetów w Mławie zorganizowana przez Związek Twórców Ziemi Zawkrzeńskiej przeniosła uczestników w świat poezji, muzyki oraz malarstwa. Cykliczna impreza odbyła się w tym roku w sali na piętrze Miejskiego Domu Kultury w Mławie w piątek 29 września.
Noc Poetów w Mławie. Niezwykła uczta duchowa
Związek Twórców Ziemi Zawkrzeńskiej zaprosił oprócz szeroko rozumianej publiczności (wstęp na imprezę miał każdy) także zaprzyjaźnionych twórców z innych miast. Mławianie i goście z innych miast, którzy uczestniczyli w XV edycji Nocy Poetów w Mławie, byli pod wrażeniem imprezy, która była prawdziwą ucztę duchową.
Jak na Noc Poetów przystało, nie zabrakło konkursu jednego wiersza oraz finału konkursu im. Kamili Stabach, którego laureatami zostali: Anna Sowa – Matalińska z Mławy (ze Związku Twórców Ziemi Zawkrzeńskiej), Damian Rychłowski z Mławy (przebywający w Gdańsku), Magdalena Cejman z Działdowa, Jolanta Michalska z Płocka, Anna Barbara Czuraj – Struzik z Działdowa i Maria Dłuska z Ostrołęki.
Niezwykła uczta poetycka została przygotowana przez znakomitego poetę, reprezentującego Związek Ziemi Zawkrzeńskiej, Jarosława Trześniewskiego-Kwietnia, który zaprezentował także swoje utwory. Goście wysłuchali też m.in. poezję Grzegorza Wołoszyna i Daniela Bacy oraz liryki mławskich twórców. Imprezę uświniły niezwykłe obrazy autorstwa Grzegorza Wołoszyna. Kto nie był niech żałuje.
Poezja niemogła się obyć bez muzyki. Stonę muzyczną Nocy Poetów uświetnił zespół Studio Listopad (nasze relacje zobaczycie na Facebooku: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ).
1 z 48
Anna Sowa- Matalińska – godło” czeremcha” – I Miejsce
Ruchome piaski
W walizce, z którą przychodzi się na świat są rzeczy, których można użyć tylko raz, jak sztucznych ogni. Olga Tokarczuk
Czas rozwarstwia się coraz szybciej
jak luka w klepsydrze
pomiędzy kiedyś a teraz
dwa stożki piasku
ten spadający w dół z posępnym wzrokiem
i ten unoszący wszystko
w opadających ramionach
bezsilnej melodii.
Kanciasty milczący sen w formalinie
wyblakłych zdarzeń zastygły
bez możliwości odwrotu.
Mądre oczy foksteriera
ciepło niesfornych poduszek
przeszywający ból…
Nie, nie będzie ponownego definiowania słów
i poszukiwania sensów.
Języki dawniej trzepoczące skrzydłami
na sielską rzeczywistość
oddzieliły się wieżą Babel.
Czułość nieczułość.
Dotyk, po prostu dotyk.
Psi oddech pomiędzy
prawą a lewą stroną łóżka. Sny nieme.
W obiektywie pionowo
uwiecznione zmarszczki
zimne usta niezdarność chwili.
Po drugiej stronie szkiełka
aktywne niepatrzenie omijanie
maska na bezradność panta rhei.
Brakujący skoczek szachowy
wróży zbliżający się koniec.
Bezsilny ogień w kominku,
blednące: Pamiętasz jak…
Stalowoszare wahadło sztormu,
któremu obojętne zabrać czy dać.
I zapiaszczony pyszczek foksteriera
z figurką obślinionego drewna.
Biały skoczek. Otwarta szachownica…
Czy przez cały czas będziemy grać?
Karuzela wiatru
rozbierając cząstki wiatru na wiersze
trzeba się spodziewać wielkich porywów
z uniesienia drobin piasku
pustych puszek piórek snów
usypie się niekształtne jutro
wzniesienie ludzkich oddechów głosów
nie będzie już otwartej przestrzeni
ciemna góra przepoczwarzy się
w kolejny wielki kanion
zasłaniając usta słońce księżyc
rozcieńczone zostanie wszystko
i nigdzie nie zamieszka nikt
rozsypane słowa podniesie nowy świt
zamknie czarne okna woalem
czasem się świeżym otuli
na karuzelę wiatru położy
wschodzące metafory
Sznurówki w occie*
Spadkobierco pikli z gorczycą, sałatek awiniońskich,
galaretek ze skórek jabłkowych i smalcu pani Zosi*,
wypolerowanych rzędów krwistych papryczek,
tataraku w cukrze*. Odkąd odeszła polepszyło ci się,
taki błogosławiony czas dla opróżniacza kartonów
piwa i śledzącego gonitwy kolorowych koszulek za piłką.
odróżnić go od złowieszczego świstu rakiety, która
sprawia, iż paraliżuje wszystkie tkanki centymetr
po centymetrze i wytrąca tok myślenia z utartych ścieżek,
Oleksandr z rodziną, kotem i psem ukrył się w piwnicy,
ryk silników szturmowych „Aligatorów” sprawia, iż czuje
dotyk wojny i wibracje w każdej komórce ciała, dźwięki te
uświadamiają mu, iż jest wojna, której nie chciał
i nie mógł zobaczyć
Anna Barbara Czuraj-Struzik godło: „Farys”
Powódź
nie weźmiesz lampy ani domu
światło duszy jedynie będzie cię prowadzić
bo plecy zbyt słabe są
aby udźwignąć
niewielenie weźmiesz płaszcza ani obrazu
stary zegar z kukułką zachłyśnie się na ścianie
jego zgrzytliwe kuku
nie zbawi już żadnej godziny
ani duszyi nie weźmiesz ksiąg mądrych garnuszka ani lustra
w mętnych skrzelach wody
rozwarte zatopisz oczy
stara gitara jak pająk do kąta przytuli usta
bo fale mogą zranić serce
i struny domu
O, święta i krucha sekundo życia
gdy chcemy cię schwytać
uchodzisz
prządko gwiezdnych nocy
parnych dni
i wiatru
ukrywasz się w strachunie pomoże ci złoto Midasów ani ośle uszy
krople jak ślina dosięgną przełyku
zerwą naskórek rozsądku
w obręcz zakleszczą gardło
bez zbędnej gry na zwłokę
pośpiechu
i unikówbo woda skrada się cicho z uporem jak komandos
głodna wilczyca albo łódź Charona
bez drgnienia powiek rozcina
jedność miejsca
i czasu
by w epilogu jak tarczę
ostatni wyrwać
oddech