Niszczyciel naszej rodziny: Obawiam się, iż ktoś bliski może nas zrujnować.

twojacena.pl 2 tygodni temu

On niszczy nas od środka: boję się, iż wuj mojego męża zrujnuje naszą rodzinę

Mój mąż, Krzysztof, zawsze słuchał się swojego wuja, Henryka Stanisławowicza. Szanował go, stawiał za wzór, ufał mu we wszystkim. Ja od początku nie rozumiałam, co można w nim widzieć. Ostrego, nerwowego, wiecznie pokłóconego ze światem – czy to z sąsiadami, kolegami z pracy, czy z rodziną. W poprzedniej firmie trzymali go tylko ze względu na staż, choć i tam zdążył poróżnić się z połową zespołu.

Wszystko się zmieniło, gdy Henryk Stanisławowicz wziął Krzysztofa do swojej brygady. Przed nim nikt tam nie wytrzymywał – uciekali najdalej po pół roku. Wujek czepiał się wszystkiego, poganiał, zwalał winę na innych. Ale Krzysiek to łagodna dusza, niekonfliktowa. Znosił, cicho poprawiał, gasił jego wybuchy. Czasem wpadał w złość, ale potem się godzili. Praca mu choćby odpowiadała, choć niesprawiedliwy podział zysków – połowa dla wuja, połowa dla niego – zawsze mnie drażnił.

Po ślubie zrozumiałam jedno: Krzysiowi nie wolno pić. Zamienia się w obcego człowieka – agresywnego, nieprzewidywalnego. Miałam nadzieję, iż Henryk Stanisławowicz jakoś go powstrzyma, bo mąż go tak szanuje. Ale poszło całkiem odwrotnie. Zamiast pomocy – dolewali oliwy do ognia. Zaczęli wspólnie chodzić do knajpy, upijać się. Po takich wieczorach Krzysiek był w opłakanym stanie. A gdy próbowałam coś powiedzieć, powtarzał, iż „w rodzinie mężczyzna jest głową, a kobieta ma słuchać”. Te słowa, jestem pewna, wuj mu wpoił.

Później, podczas jednej z awantur, Krzysiek zaczął powtarzać za wujem absurdalne brednie o mojej mamie. Że to manipulantka, iż nastawia wszystkich przeciwko niemu. A widzieli się może dwa razy, i to przy kawie, w najlepszej atmosferze. Wtedy zrozumiałam: wuj nie tylko wpływa – celowo nastawia męża przeciwko mojej rodzinie. Przeciwko mnie.

Zawsze rozmawialiśmy o wszystkim razem. Teraz on się oddala. Nie słucha moich rad, na każdą uwagę reaguje jak na atak. Jakbym ja była zagrożeniem dla jego wuja, a nie żoną. Patrzyłam, jak mój mąż się zmienia, i wiedziałam, iż źródłem problemów jest Henryk. Ale jak walczyć z kimś, kogo mój mąż uważa za autorytet?

A potem stało się coś nieoczekiwanego: Henryka Stanisławowicza zwolnili. Kolejna awantura, szefostwo straciło cierpliwość. A Krzysztofa – przeciwnie – awansowali. Został szefem na miejscu wuja. To było ciosem dla dumy Henryka. Wyjechał z miasta, niby „tymczasowo”, ale, jak się dowiedziałam, po prostu nie mógł znieść, iż teraz jest niżej w hierarchii.

I właśnie niedawno mój mąż oznajmił, iż wuj wraca. Zaproponowano mu stanowisko pomocnika – pod wodzą Krzysztofa. Byłam przerażona. Prosiłam męża, żeby porozmawiał z kierownictwem, znalazł innego partnera. Ale choćby nie chciał słuchać. Powiedział, iż bez pomocy sobie nie poradzi, a z wujem kiedyś dobrze im się pracowało.

Tylko ja wiem, jak to się skończy. Henryk nie pogodzi się z podległą pozycją. Znajdzie powód, by podważyć, by podkopać. Ma w tym doświadczenie. Zazdrości. Nie potrafi działać na równych zasadach. Zawsze ciągnie koA ja już czuję, iż najgorętsza bitwa dopiero przed nami, tylko czy moje małżeństwo ją przetrwa.

Idź do oryginalnego materiału