Niszczy nas od środka: boję się, iż wujek męża zrujnuje naszą rodzinę

polregion.pl 2 tygodni temu

Zawsze słuchał się swojego wuja – Witolda Stanisławowego. Szanował go, stawiał za wzór, we wszystkim mu ufał. Ja od pierwszego dnia nie rozumiałam, co można w nim cenić. Ostrego, drażliwego, wiecznie pokłóconego – czy to z sąsiadami, współpracownikami, czy rodziną. choćby w poprzedniej pracy trzymali go tylko ze względu na staż, choć i tam zdążył pokłócić się z połową zespołu.

Wszystko się zmieniło, gdy Witold Stanisławowy wziął mojego męża, Jacka, do swojej brygady. Nikt wcześniej tam długo nie wytrzymywał – wszyscy uciekali najpóźniej po pół roku. Wuj wytykał każdy błąd, poganiał, zrzucał winę na innych. Ale Jacek był łagodny, unikał konfliktów. Znosił to, cicho poprawiał, gasił wybuchy wujowego gniewu. Czasem się oczywiście wybuchał, ale potem się godzili. Praca mu choćby odpowiadała, choć niesprawiedliwy podział zysków – połowa dla wuja, połowa dla niego – zawsze mnie drażnił.

Po ślubie zrozumiałam: Jacek nie powinien pić. Zmienia się w obcego człowieka – agresywnego, nieprzewidywalnego. Liczyłam, iż Witold Stanisławowy jakoś pomoże, pokieruje. W końcu mąż go szanował. Ale wszystko potoczyło się źle. Zamiast pomocy – jeszcze bardziej go podpuszczał. Zaczęli razem chodzić do knajpy, pić. Po takich wieczorach Jacek był w okropnym stanie. A gdy próbowałam coś powiedzieć, powtarzał, iż „w rodzinie mężczyzna rządzi, a kobieta powinna słuchać”. Byłam pewna, iż te słowa wmusił mu wuj.

Potem, podczas jednej z awantur, Jacek zaczął powtarzać za wujem różne absurdalne rzeczy o mojej mamie. Że jest intrygantką, iż nastawia wszystkich przeciwko niemu. A widzieli się zaledwie kilka razy, i to zawsze grzecznie. Stało się dla mnie jasne: wuj nie tylko wpływa – celowo podjudza męża przeciwko mojej rodzinie. Przeciwko mnie.

Z Jackiem zawsze wszystko rozwiązywaliśmy razem. A teraz on się oddala. Nie słucha moich rad, każdą uwagę przyjmuje jak atak. Jakbym ja była zagrożeniem dla jego wuja, a nie żoną. Widziałam, jak mój mąż się zmienia, i wiedziałam, iż źródłem wszystkich kłopotów jest właśnie wuj. Ale jak walczyć z człowiekiem, którego twój mąż uważa za autorytet?

Aż nagle stało się coś nieoczekiwanego: Witolda Stanisławowego zwolnili. Kolejna awantura, kierownictwo straciło cierpliwość. A Jacka – przeciwnie – awansowali. Postawili go na miejscu wuja. To było ciosem dla dumy Witolda. Uciekł z miasta, niby „tymczasowo”, ale jak się dowiedziałam, po prostu nie mógł znieść, iż teraz jest od Jacka niżej.

A teraz mój mąż oznajmił, iż jego wuj wraca. Zaproponowano mu stanowisko pomocnika – pod rozkazami Jacka. Byłam przerażona. Prosiłam męża, żeby porozmawiał z przełożonymi, znalazł innego pomocnika. Ale choćby nie chciał słuchać. Powiedział, iż bez asystenta sobie nie poradzi, a z wujem kiedyś dobrze im się pracowało.

Tylko ja wiem, jak to się skończy. Witold nie pogodzi się z podległą rolą. Znajdzie sposób, by podważyć, podpuścić, podkopać. Bo ma w tym doświadczenie. Zazdrości. Nie potrafi pracować na równych zasadach. Zawsze ciągnie koc w swoją stronę.

Nie poznaję już swojego męża. Stał się jak marionetka w rękach wuja. jeżeli tak dalej pójdzie – boję się, iż tego nie wytrzymamy. Albo on straci pracę, albo ja stracę rodzinę. A może i jedno, i drugie. Nie wiem, jak żyć z tym niepokojem. Jak uratować to, co nam jeszcze zostało…

Z tej historii płynie ważna nauka – czasem choćby najbliższe osoby, którym ufamy, mogą nieświadomie niszczyć to, co dla nas ważne. Trzeba umieć stawiać granice, zanim będzie za późno.

Idź do oryginalnego materiału