— Nikt mnie nie potrzebuje, pójdę sama do domu starców

newsempire24.com 1 tydzień temu

— Nikt mnie nie potrzebuje, pójdę sama do domu starców
— Nie mogę już więcej, — mówi Anna, — po prostu nie mam siły. Po rozmowie z nią czuję się jak wyciśnięta cytryna.

I choć wiem, iż bardzo mnie kocha, a ja również ją kocham, chciałabym ograniczyć nasz kontakt do minimum, bo to wszystko jest po prostu zbyt trudne.

Anna ma 44 lata, męża i dwoje dzieci. Około pięć lat temu jej matka została wdową, a dwa lata temu jej młodszy brat się ożenił. Jego żona odziedziczyła własne mieszkanie, ale na prośbę matki młode małżeństwo mieszkało z nią przez około pół roku.

— Nie odchodźcie, — błagała Maria swojego syna, — tak mi samotnie, nie przeżyję, jeżeli zostanę zupełnie sama.

— Mój brat uległ matce i przekonał swoją żonę, — opowiada Anna, — choć na jej miejscu, mając własne mieszkanie, nigdy nie zamieszkałabym z teściową. Ale bratowa zrozumiała sytuację. Już szukali najemców na jej dwupokojowe mieszkanie, ale zanim kogoś znaleźli, brat nie wytrzymał życia z matką pod jednym dachem.

— To nie jest życie, — skarżył mi się brat Piotr, — odpowiedziała nie takim tonem, nie tak nas zaprosiła do stołu, spojrzała na mnie dziwnie, gdy przechodziłem obok. Wszyscy przeżywamy trudne chwile po stracie taty, ale życie toczy się dalej. Nie zamierzam stracić żony przez wieczne pretensje mamy.

— Na początku myślałam, iż to zwyczajna historia: synowa kontra teściowa, — mówi Anna, — ale potem przypomniałam sobie: tak, jeżeli powiesz coś mamie, kilka dni później przypomni sobie to ze łzami i żalem, całkowicie zmieniając znaczenie, jakbyś chciała ją skrzywdzić. Nie doceniamy jej, nie okazujemy jej należytego szacunku.

Kiedy Piotr z żoną się wyprowadzili, mama zaczęła ciągle dzwonić do Anny i narzekać, iż jest nikomu niepotrzebna, iż dzieci o niej zapomniały.

— Wyrzucę telefon, — mówiła, — zapomnijcie, iż w ogóle macie matkę. Skoro nikt mnie nie potrzebuje, to ja też nikogo nie potrzebuję.

— Mamo, jak możesz tak mówić? — pytałam, — przecież wczoraj byłam u Ciebie na obiedzie.

— Byłaś? Wpadłaś na chwilę? Ale nie usiadłaś, żeby porozmawiać.

— A kiedy mam usiąść? — mówi Anna, — muszę biegać do pracy, starszy syn chodzi do trzeciej klasy, córka przygotowuje się do szkoły na przyszły rok, wieczorami mam mnóstwo obowiązków, a jak pojadę do mamy w weekend, to pół dnia stracone.

— Pozwól, iż pomogę Ci posprzątać, — proponuje jej córka w weekend, — podczas gdy mąż będzie montował półki na balkonie, ja mogę wyczyścić łazienkę, a Ty pobawisz się z wnukami.

— Nic mi nie trzeba, — mówi mama, — i tak dożyję, kilka mi już zostało. I po co mi proponujesz sprzątać? Chcesz powiedzieć, iż jestem niechlujna, iż dom mam brudny?

I zaczyna się wyliczanie wyimaginowanych i prawdziwych przewinień, które sięgają aż do czasów szkolnych Anny. Znosi to z trudem, ale jeżeli próbuje odpowiedzieć matce, od razu pojawiają się łzy:

— Lepiej w ogóle do mnie nie przychodźcie, — płacze mama, — nie denerwujcie mnie. Wszystkie dzieci są jak dzieci, a Wy mnie nie potrzebujecie, tylko mnie krytykujecie, iż źle się zachowuję, iż nie tak mówię. Dożyję sama, pójdę do domu starców.

— choćby wnuki nie chcą nocować u babci, — mówi Anna, — bo choćby im robi wyrzuty, iż gotowała dla nich, starała się, a oni źle jedzą.

— Niedawno brat kupił mamie nowe zasłony, — wspomina Anna, — jego żona je wybrała, bo przecież który mężczyzna sam wybiera zasłony? Mama najpierw je pochwaliła, ale gdy dowiedziała się, iż to bratowa dokonała wyboru, kazała natychmiast zabrać prezent.

Piotr je zabrał.

— A gdzie są moje nowe zasłony? — pyta mama przez telefon po dwóch dniach, — mówiłam, żebyście je zabrali? Nic takiego nie mówiłam! I nie róbcie ze mnie męczennicy, mam pełnię władz umysłowych.

— Mama ma 68 lat, jest w dobrym zdrowiu, ale jej charakter stał się nieznośny. Zawsze lubiła mieć kontrolę nad wszystkim, trzymać sprawy w swoich rękach, ale kiedy tata jeszcze żył, nie zachowywała się w ten sposób.

Dzieci Marii żyją teraz z ciągłym poczuciem winy – iż poświęcają matce zbyt mało uwagi, iż nie kochają jej wystarczająco mocno albo iż kochają ją w niewłaściwy sposób. Starają się więcej z nią rozmawiać, rozumieć jej potrzeby, słuchać jej, ale to tylko pogarsza sytuację. A z każdą nową skargą tracą chęć do podtrzymywania tej relacji.

— Co mamy zrobić? — pyta Anna o radę, — Bo mimo wszystko, mój brat, moje dzieci i ja bardzo kochamy naszą mamę i babcię. Wnuki chętniej by ją odwiedzały, gdyby babcia nie była tak krytyczna.

Idź do oryginalnego materiału