Nigdy tego nie naprawisz śmiali się z niej ale to, co zrobiła potem, nikt się nie spodziewał
Nigdy tego nie naprawisz. Śmiali się z niej, ale nikt nie przewidział, co zrobi później. Nie zapomnij napisać, z jakiego kraju oglądasz tę historię. Zuzanna nie podniosła wzroku. Miała zaciśnięte szczęki i białe kostki na dłoniach, gdy przekręcała klucz nasadowy. Czula, jak wszyscy patrzą na nią z mieszanką kpin i pogardy. Silnik przed nią wyglądał, jakby ktoś specjalnie go zepsuł. Ktoś powierzył jej tę terenówkę jako test, ale ona wiedziała prawdę. To nie był sprawdzian umiejętności to było upokorzenie w przebraniu.
Właściciel warsztatu, pan Wiesław, uśmiechnął się, wręczając jej klucze, a za jego plecami elegancki mężczyzna w szarym garniturze rzucił głośno, jak wyrok: One nigdy sobie nie poradzą. Wszyscy się zaśmiali. Zuzanna nie. Mężczyzna w garniturze to był Tomasz Zalewski, arogancki milioner, który nie ufał nikomu bez krawata, a już na pewno nie kobiecie z smarem na twarzy. Jego auto miało usterkę w układzie wtryskowym, której żaden z mechaników nie potrafił dobrze zdiagnozować.
Ale nie dlatego dali jej to auto. Dali je, bo byli pewni, iż zawiedzie. To był idealny sposób, by między śmiechem potwierdzić stare przekonanie, iż kobieta wśród blach i śrub to tylko ozdoba. Gdy Zuzanna sprawdzała połączenia, słyszała szepty za plecami. Coś zepsuje, Może przykleimy różową wstążkę na silnik, To nie miejsce dla niej. Słowa kłuły jak noże. Najgorsze nie było to, iż pochodziły od obcych ale od tych, którzy powinni być jej kolegami.
Gdy poprosiła o specjalne narzędzie, jeden z nich parsknął śmiechem: Co, bawisz się w mechanika, czy już zaraz się rozbeczysz?. Nie spojrzała na niego. Nie da mu tej satysfakcji. Za każdym razem, gdy znajdowała usterkę, mężczyźni szukali nowego powodu, by ją zdyskredytować. Nigdy nie było dość. Ona nie była tu dla zabawy. Latami pracowała jako pomoc ojca, choćby gdy zachorował i stracili rodzinny warsztat. Sama się uczyła, zdobyła certyfikaty, zdała egzaminy, które wielu tu by oblało ale to nie miało znaczenia.
Dla nich Zuzanna była intruzem, kimś, kto burzy ich uporządkowany świat. Teraz, widząc ją z brudnymi rękami przy zardzewiałej nakrętce, byli pewni, iż mieli rację. Tomasz, skrzyżowawszy ręce, podszedł tak blisko, iż czuła jego oddech na karku. Zrób sobie przysługę, dziewczyno. Przyznaj, iż do tego się nie nadajesz. Nikt cię nie będzie oceniał, jeżeli się poddasz. Wręcz przeciwnie wyjdziesz na tym lepiej.
Śmiech, który potem wydobył się z jego ust, był suchy, okrutny, jakby pluł każdym słowem. Zuzanna nie odpowiedziała, ale coś w niej płonęło. Nie tylko duma pamięć o ojcu, stracony warsztat, wszystkie chwile, gdy musiała zacisnąć zęby, by nie stracić szansy. Dwóch mechaników nagrywało ją ukradkiem telefonami, czekając, aż popełni błąd, by wrzucić film do sieci i zrobić z niej pośmiewisko. Wiedziała to, ale wiedziała też, iż musi zachować spokój.
Silnik miał przerywaną usterkę problem nie leżał w braku umiejętności, tylko w tym, iż ktoś już go wcześniej majstrował i celowo poluzował część podzespołów. Zuzanna zaczęła to podejrzewać, gdy zauważyła delikatnie odłączoną linię czujnika MAF. To nie był przypadek to był sabotaż. Zaplanowany, by ją ośmieszyć. No co, już się poddajesz? krzyknął ktoś z tyłu, wywołując kolejne śmiechy. Zuzanna zaciśnęła zęby, podłączyła linię i wtedy usłyszała subtelną zmianę w pracy silnika.
Była blisko, ale się nie spieszyła. Wiedziała, iż na to czekają by straciła panowanie. Gdyby zawiodła, powiedzieliby, iż to przez jej naturę. Tomasz odwrócił się do Wiesława i powiedział drwiąco, ale stanowczo: Mówiłem ci, iż to strata czasu. Kobiety nie mają do tego głowy. To jest prawdziwa mechanika, nie zabawa w kuchnię. Wiesław spuścił wzrok i nie odpowiedział. Wiedział, iż to źle, ale miał zbyt wiele do stracenia.
Zuzanna wszystko słyszała. Ścisnęła klucz mocniej nie z powodu śruby, ale by nie wybuchnąć. Wtedy jeden z mechaników podszedł od tyłu i bezceremonialnie spróbował wyrwać jej narzędzie, udając, iż pomaga. Daj, już i tak straciłaś wystarczająco czasu. Ale nikt nie spodziewał się reakcji Zuzanny, bo ta chwila zmieniła wszystko choć jeszcze nie wiedzieli, jak się to skończy.
Próba odebrania narzędzia była kroplą, która przelała czarę. Zuzanna odsunęła rękę, spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała cicho, ale twardo: Nie dotykaj mnie, kiedy pracuję. Ani ty, ani nikt inny. W warsztacie zapadła niezręczna cisza. Po raz pierwszy tego dnia śmiech umarł. Mechanik cofnął się bez słowa, ale Tomasz, widząc, iż traci kontrolę, klasnął w dłonie i rzucił cichy, ale jadowity rozkaz.
Dość tego. Zabierzcie ją stąd. Dwóch pracowników ruszyło, by siłą odciągnąć ją od silnika. Zuzanna nie drgnęła. Nie ustąpiła ani centymetra. Gdy jeden z nich dotknął jej ramienia, metaliczny huk wstrząsnął warsztatem. To był dźwięk silnika, który nagle ożył. Maska zadrżała, a wszyscy zastygli. Nikt nie potrafił go uruchomić od tygodni. Tomasz otworzył szeroko oczy, ale zamiast zdumienia, zmarszczył brwi. To musiał być przypadek.
Ten silnik jest do wymiany, mruknął. Zuzanna milczała, tylko powoli opuściła maskę i podeszła do komputera diagnostycznego. Podłączyła skaner. Na ekranie pojawił się napis: System stabilny. Sabotaż został naprawiony. Wiesław przełknął ślinę, wyraźnie skonsternowany. Wiedział, iż Zuzanna miała rację, ale strach przed utratą bogatego klienta uczynił go współwin