Niezidentyfikowane Obiekty Latające

adamaswtrasie.blogspot.com 1 rok temu
Wpis robiony na gorąco – publikowany gdy temat jeszcze nie wystygł, może z pewnym przymrużeniem oka tak na Ostatki – ale czasem zdarza mi się pisać na tematy bieżące, a nie tylko zabytki, landszafty czy inne niebezpieczne przygody. Najczęściej są to rzeczy błahe, jakie jak chociażby sprzedajny piłkarski mundial, ale potrafię napisać także o czymś bardziej importantnym, czy to o marszach sympatyków niemieckiego harcerstwa, czy o perypetiach z jednym takim koronawirusem i panice z nim związanym. Do której z tych grup należeć będzie ten wpis, no, to Szanowny Czytelnik musi sam sobie odpowiedzieć.
A będzie on o modnych ostatnio Niezidentyfikowanych Obiektach Latających, w skrócie NOL-ach, i ten akronim wolę używać, niż bardziej znany, internacjonalny UFO.
Rzecz zaczyna się niewinnie. Oto siedziałem sobie zmęczony całodniowym niemal poszukiwaniem kamiennych kręgów w Poddąbiu (o czym szerzej rozpisywałem się w innym wpisie, kto ciekaw kliknie w link i sobie przeczyta) na nadbałtyckim klifie i obserwowałem przepiękny zachód słońca (a te uważam za najpiękniejsze na całej Ziemi – o czym zresztą też wspominałem). Widok psuły trochę smugi kondensacyjne, zażartowałem więc:
- O, chemitrialsy.
Nadbałtycki zachód Słońca, bez chemitrialsów
No i wpadłem jak przysłowiowa śliwka w równie archetypowy kompot: mój towarzysz od razu zastrzygł – także przysłowiowo, więc metaforycznie jeno – uszami i jął mnie raczyć opowieściami z pogranicz... z zanadrza nauki. Zdążył dojść do Reptilian (zachody Słońca w Polsce trwają bardzo, bardzo długo – w tropikach by mu się nie udało), kiedy w końcu wtrąciłem się:
- Wiesz, jestem trochę sceptyczny co do tych teorii.
- I bardzo dobrze – zakrzyknął mój interlokutor z zapałem jakiego nie powstydzili by się arabscy koczownicy ruszający w VII wieku po Chrystusie z pustynnego Półwyspu Arabskiego na podbój ościennych imperiów – jeżeli jesteś sceptyczny, to znaczy, iż nie negujesz żadnej hipotezy! Musisz zachować otwarty umysł!
Przekląłem w duszy mój przyrodzony takt ("a niechże nam socjalizm wprowadzą", mniej więcej takimi obelżywymi słowy) i dalej słuchałem, tym razem o konformizmie i tuszowaniu niewygodnych teorii. Kto tuszował to nie wnikałem, choć oczywiście był to NWO.
Kamienny krąg z Poddąbia
NOL natomiast pojawił się wieczorem. Siedzieliśmy przy ognisku, gdy wysoko nad naszymi głowami dziwny obiekt z kilkoma lampkami. Ktoś w okolicy latał dronem.
- UFO! UFO! Patrzcie, Niezidentyfikowany Obiekt Latający – krzyczał mój znajomy wyczyniając przy okazji podskoki ucieszne jakich nie powstydziłby się osobnik zatruty sporyszem – UFO! UFO!
Dopiero gdy ochłonął i przyjął do wiadomości między innymi moje wyjaśnienia, z pokorą – był bowiem człowiekiem inteligentnym, wykształconym i kulturalnym – stwierdził:
- Rzeczywiście, myliłem się. Macie racje: to był dron.
Kiedy bowiem latający obiekt już się zidentyfikuje przestaje on być NOL-em. Określenie to bowiem nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek kosmitami (chyba, iż przyjmiemy, iż – skoro Ziemie leży w Kosmosie – my też jesteśmy kosmitami). Jest to bowiem tylko techniczne określenie na coś co lata, a co nie wiemy czym jest (zbitka wyrazowa jakiej nie powstydziłby się Anzelm z Aosty tworząc Dowód Ontologiczny). Mój śp. Dziadek zaobserwował kilkanaście – może i choćby pod koniec zeszłego stulecia – taki obiekt o którym nie wiedział co to: metalicznie szary kształt, delikatnie "porysowany", w kształcie koła z czterema światłami – wznosił się w kierunku przeciwnym do wiatru wiejącego tuż przy powierzchni ziemi. Był to prawdopodobnie balon meteorologiczny korzystający z jakichś prądów powietrza, ale jako iż sam nigdy nie widziałem balonu takiego, ani tego obiektu, a i Dziadka nie dopytam, bo jest już na Lepszym Świecie, zaliczam tą wzmiankę do historii o NOL-ach. Gdyż nie wiem co to jest, a naszym rodzimym tropicielom UFO z Nautiliusa gitary tym nie zawracaliśmy.
Nie widziałem też żadnego innego NOL-a, choć jak chodzi o cuda na niebie jakoś tak rok temu nad Babią Górą udało się zaobserwować niezwykłego kształtu chmurę.
Chmurzasta aureola nad Babią Górą
Jak taka aureola powstaje nie wiem, nie jestem geografem, fizykiem czy innym meteorologiem, wypada mi więc zaliczyć ją do zjawisk niewyjaśnionych, niezidentyfikowanych. Choć jeżeli ktoś z PT Czytelników miał wiedzę o powstawaniu tego typu chmur upraszam o komentarz pod wpisem.
Co zaś się tyczy kosmitów – to jedyna znana mi OFŻ – Obca Forma Życia to jedzący koty Gordon Shumway z Melmac (6 parseków za Hydra Centauris), znany pod kryptonimem ALF. Oraz setki konstrukcji uważanych przez Teoretyków Starożytnej Astronautyki za mające pozaziemskie pochodzenie. Kilka z nich choćby odwiedziłem, o czym zresztą wspominałem na blogu chociażby TU, TU i TU. No i może jeszcze TUTAJ.
Autor, kosmici i Sacsayhuaman (foto: M. Piech)
Autor, kosmici i Tiwanaku (foto: J. Repetto)
Autor, kosmici i Puma Punku (foto: J. Repetto)
Autor, kosmici i Zona X (foto: P. Kawiak)
Niestety, żaden z tuzów tego nurtu nie był łaskaw odwiedzić naszych polskich przedwiecznych konstrukcji (interesuje ich tylko Muchołapka w Górach Sowich), więc nie wiemy, czy możemy łączyć UFO i ALF z megalitycznymi kopcami kujawskimi.
Kopce kujawskie w Wietrzychowicach
Ta dira necessitas sprawiła, iż musiałem stworzyć własną teorię, opisaną TUTAJ, łączącą Starożytnych Kosmitów z wizerunkiem z Wazy z Bronocic.
Wizerunek z Wazy z Bronocic (rys. Autor)
Rekonstrukcja drona z Wazy z Bronocic (rys. Autor)
Także, kochani Czytelnicy, miejcie otwarty umysł, włączajcie myślenie, łączcie kropki i kolorujcie drwala. Nie ma bowiem przypadków, są tylko znaki.
A z ciekawostek: mój krajan, Stach z Warty czyli światowej sławy rzeźbiarz Stanisław Szukalski stworzył koncepcję zwaną zermatyzmem, zręcznie łącząc kosmitów, NOL-e i Turbosłowian. Polecam – i otwórzcie oczy!
Idź do oryginalnego materiału