Wpis robiony na gorąco –
publikowany gdy temat jeszcze nie wystygł, może z pewnym przymrużeniem oka tak na Ostatki –
ale czasem zdarza mi się pisać na tematy bieżące, a nie
tylko zabytki, landszafty czy inne niebezpieczne przygody.
Najczęściej są to rzeczy błahe, jakie jak chociażby sprzedajny
piłkarski mundial, ale potrafię napisać także o czymś bardziej
importantnym, czy to o marszach sympatyków niemieckiego harcerstwa,
czy o perypetiach z jednym takim koronawirusem i panice z nim
związanym. Do której z tych grup należeć będzie ten wpis, no, to
Szanowny Czytelnik musi sam sobie odpowiedzieć.
A będzie on o
modnych ostatnio Niezidentyfikowanych Obiektach Latających, w
skrócie NOL-ach, i ten akronim wolę używać, niż bardziej znany,
internacjonalny UFO.
Rzecz zaczyna się niewinnie. Oto siedziałem
sobie zmęczony całodniowym niemal poszukiwaniem kamiennych kręgów
w Poddąbiu (o czym szerzej rozpisywałem się w innym wpisie, kto
ciekaw kliknie w link i sobie przeczyta) na nadbałtyckim klifie i
obserwowałem przepiękny zachód słońca (a te uważam za
najpiękniejsze na całej Ziemi – o czym zresztą też
wspominałem). Widok psuły trochę smugi kondensacyjne, zażartowałem
więc:
- O, chemitrialsy.
Nadbałtycki zachód Słońca, bez chemitrialsów |
No i wpadłem jak przysłowiowa
śliwka w równie archetypowy kompot: mój towarzysz od razu
zastrzygł – także przysłowiowo, więc metaforycznie jeno –
uszami i jął mnie raczyć opowieściami z pogranicz... z zanadrza
nauki. Zdążył dojść do Reptilian (zachody Słońca w Polsce
trwają bardzo, bardzo długo – w tropikach by mu się nie udało),
kiedy w końcu wtrąciłem się:
- Wiesz, jestem trochę
sceptyczny co do tych teorii.
- I bardzo dobrze – zakrzyknął
mój interlokutor z zapałem jakiego nie powstydzili by się arabscy
koczownicy ruszający w VII wieku po Chrystusie z pustynnego Półwyspu
Arabskiego na podbój ościennych imperiów – jeżeli jesteś
sceptyczny, to znaczy, iż nie negujesz żadnej hipotezy! Musisz
zachować otwarty umysł!
Przekląłem w duszy mój przyrodzony
takt ("a niechże nam socjalizm wprowadzą", mniej więcej
takimi obelżywymi słowy) i dalej słuchałem, tym razem o
konformizmie i tuszowaniu niewygodnych teorii. Kto tuszował to nie
wnikałem, choć oczywiście był to NWO.
Kamienny krąg z Poddąbia |
NOL natomiast pojawił
się wieczorem. Siedzieliśmy przy ognisku, gdy wysoko nad naszymi
głowami dziwny obiekt z kilkoma lampkami. Ktoś w okolicy latał
dronem.
- UFO! UFO! Patrzcie, Niezidentyfikowany Obiekt Latający
– krzyczał mój znajomy wyczyniając przy okazji podskoki ucieszne
jakich nie powstydziłby się osobnik zatruty sporyszem – UFO!
UFO!
Dopiero gdy ochłonął i przyjął do wiadomości między
innymi moje wyjaśnienia, z pokorą – był bowiem człowiekiem
inteligentnym, wykształconym i kulturalnym – stwierdził:
-
Rzeczywiście, myliłem się. Macie racje: to był dron.
Kiedy
bowiem latający obiekt już się zidentyfikuje przestaje on być
NOL-em. Określenie to bowiem nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek
kosmitami (chyba, iż przyjmiemy, iż – skoro Ziemie leży w
Kosmosie – my też jesteśmy kosmitami). Jest to bowiem tylko
techniczne określenie na coś co lata, a co nie wiemy czym jest
(zbitka wyrazowa jakiej nie powstydziłby się Anzelm z Aosty tworząc
Dowód Ontologiczny). Mój śp. Dziadek zaobserwował kilkanaście –
może i choćby pod koniec zeszłego stulecia – taki obiekt o którym
nie wiedział co to: metalicznie szary kształt, delikatnie
"porysowany", w kształcie koła z czterema światłami –
wznosił się w kierunku przeciwnym do wiatru wiejącego tuż przy
powierzchni ziemi. Był to prawdopodobnie balon meteorologiczny
korzystający z jakichś prądów powietrza, ale jako iż sam nigdy
nie widziałem balonu takiego, ani tego obiektu, a i Dziadka nie
dopytam, bo jest już na Lepszym Świecie, zaliczam tą wzmiankę do
historii o NOL-ach. Gdyż nie wiem co to jest, a naszym rodzimym
tropicielom UFO z Nautiliusa gitary tym nie zawracaliśmy.
Nie
widziałem też żadnego innego NOL-a, choć jak chodzi o cuda na
niebie jakoś tak rok temu nad Babią Górą udało się zaobserwować
niezwykłego kształtu chmurę.
Chmurzasta aureola nad Babią Górą |
Jak taka aureola powstaje nie
wiem, nie jestem geografem, fizykiem czy innym meteorologiem, wypada
mi więc zaliczyć ją do zjawisk niewyjaśnionych,
niezidentyfikowanych. Choć jeżeli ktoś z PT Czytelników miał
wiedzę o powstawaniu tego typu chmur upraszam o komentarz pod
wpisem.
Co zaś się tyczy kosmitów – to jedyna znana mi OFŻ
– Obca Forma Życia to jedzący koty Gordon Shumway z Melmac (6 parseków za Hydra Centauris), znany
pod kryptonimem ALF. Oraz setki konstrukcji uważanych przez
Teoretyków Starożytnej Astronautyki za mające pozaziemskie
pochodzenie. Kilka z nich choćby odwiedziłem, o czym zresztą
wspominałem na blogu chociażby TU, TU i TU. No i może jeszcze
TUTAJ.
Autor, kosmici i Sacsayhuaman (foto: M. Piech) |
Autor, kosmici i Tiwanaku (foto: J. Repetto) |
Autor, kosmici i Puma Punku (foto: J. Repetto) |
Autor, kosmici i Zona X (foto: P. Kawiak) |
Niestety, żaden z tuzów tego nurtu nie był łaskaw
odwiedzić naszych polskich przedwiecznych
konstrukcji (interesuje
ich tylko Muchołapka w Górach Sowich), więc nie wiemy, czy możemy
łączyć UFO i ALF z megalitycznymi
kopcami
kujawskimi.
Kopce kujawskie w Wietrzychowicach |
Ta dira
necessitas sprawiła, iż musiałem stworzyć własną teorię,
opisaną TUTAJ, łączącą Starożytnych Kosmitów z wizerunkiem z
Wazy z Bronocic.
Wizerunek z Wazy z Bronocic (rys. Autor) |
Rekonstrukcja drona z Wazy z Bronocic (rys. Autor) |
Także, kochani Czytelnicy, miejcie otwarty
umysł, włączajcie myślenie, łączcie kropki i kolorujcie drwala.
Nie ma bowiem przypadków, są tylko znaki.
A z ciekawostek: mój
krajan, Stach z Warty czyli światowej sławy rzeźbiarz Stanisław
Szukalski stworzył koncepcję zwaną zermatyzmem, zręcznie łącząc
kosmitów, NOL-e i Turbosłowian. Polecam – i otwórzcie oczy!