Niezbyt chętnie wyruszam z synem w podróż, by odwiedzić moją matkę.

polregion.pl 3 tygodni temu

Z ciężkim sercem wybieram się z synem do mojej matki. Serce ściska mi się na myśl o wyjeździe, ale mimo to pakuję nasze rzeczy i ruszam z synem, Tymkiem, do mojej mamy, Elżbiety Kowalskiej. A wszystko dlatego, iż wczoraj, gdy spacerowałam z Tymkiem, mój mąż, Marek, postanowił być gościnny i bez pytania mnie o zdanie, ulokował w naszej sypialni swoją kuzynkę Kasię, jej męża Jacka oraz ich dwójkę dzieci, Zosię i Wojtka. Po prostu oznajmił: Ty z Tymkiem możecie przenocować u twojej mamy, tam jest miejsce. Wciąż jestem w szoku po takiej bezczelności. To nasz dom, nasza sypialnia, a to ja mam się pakować i ustąpić miejsca obcym? Nie, to już przesada.

Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam ze spaceru z Tymkiem. Zmęczony marudził, a ja marzyłam tylko o tym, żeby go położyć spać i napić się spokojnie herbaty. Ale gdy weszłam do mieszkania, zastałam chaos. Kasia i Jacek już rozlokowali się w naszej sypialni. Ich dzieci biegały po całym domu, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy książki, kosmetyki, choćby laptop były zepchnięte w kąt, jakbym przestała istnieć. Zamarłam w osłupieniu: Co to ma być? Marek, niewzruszony, odparł: Kasia z rodziną potrzebowali dachu nad głową. Pomyślałem, iż możecie pojechać do twojej mamy. Tam będzie wam wygodnie.

Omal nie udusiłam się ze złości. Po pierwsze, to nasz dom! Kupiliśmy go razem, wybierając każdy mebel z namysłem. A teraz mam się wynosić, bo jego rodzina chce zwiedzać Warszawę? Po drugie, dlaczego nie porozmawiał ze mną? Może bym się zgodziła, gdybyśmy to omówili. Ale to był rozkaz. Kasia choćby nie przeprosiła. Tylko się uśmiechnęła: No co ty, Aniu, nie martw się, zostaniemy tylko dwa tygodnie! Dwa tygodnie? Nie chcę, żeby dotykali moich rzeczy choćby przez jeden dzień!

Jacek siedzi jak trusia. Rozwalony na naszej kanapie, popija kawę z mojego ulubionego kubka i tylko kiwa głową na słowa Kasi. Ich dzieci? Katastrofa. Zosia, sześciolatka, rozlała sok po naszym dywanie, a Wojtek, czterolatek, zamienił moją szafę w kryjówkę. Próbowałam przypomnieć, iż to nie hotel, ale Kasia tylko wzruszyła ramionami: No co, dzieci są dziećmi, czego się spodziewasz? Oczywiście. I to ja mam po nich sprzątać.

Postanowiłam porozmawiać z Markiem w cztery oczy. Powiedziałam mu, jak bardzo mnie zranił swoim brakiem szacunku, iż Tymek potrzebuje stabilności. Ciągnięcie go do mamy, gdzie będzie spał na rozkładanym łóżku, to nie rozwiązanie. Marek westchnął: Aniu, nie dramatyzuj. To rodzina, trzeba pomóc. Rodzina? A my? Omal nie wybuchnęłam płaczem. Ale zacisnęłam zęby i spakowałam walizki. jeżeli myśli, iż się na to zgodzę, jest w błędzie.

Mama, Elżbieta, wpadła w furię, gdy jej o tym powiedziałam: Marek uważa się za pana i władcę? Przyjeżdżajcie, kochanie, u mnie zawsze jest miejsce dla was. A twój mąż będzie miał przede mną tłumaczenie! Chciała od razu jechać i wyrzucić tych intruzów. Ale nie chcę skandalu. Potrzebuję tylko spokoju, żeby wszystko przemyśleć.

Gdy pakowałam zabawki Tymka, spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami: Mamo, długo będziemy u babci? Przytuliłam go mocno: Nie długo, skarbie. Tylko do czasu, aż tatuś zrozumie. Ale w głębi serca wiem: wrócę dopiero, gdy nasz dom znów będzie nasz. A Marek będzie musiał wybrać: swoją gościnność albo rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału