Kasia, jesteśmy głodni! Dość już tego leżenia! usłyszała nad uchem niezadowolony głos męża.
Głowa pękała, gardło paliło, a nos był zatkany. Spróbowała wstać ciało jak z waty. Nic dziwnego, iż się rozchorowała. Cały tydzień panował upał, a wczoraj wieczorem spadł śnieg z deszczem. Wiosna Taksówki nie dało się złapać, co w taką pogodę nie było zaskoczeniem. Musiała wracać z pracy autobusem. 30 minut czekała na zatłoczony środek transportu. Ledwo się wcisnęła, i to już było sukcesem. Potem jeszcze kawałek pieszo do domu.
A przecież prosiła męża, żeby ją podwiózł.
Kasieńko, byliśmy z Krzysiem u mamy. Będziemy późno poinformował ją Robert.
Jak zawsze
W efekcie Kasia wróciła do domu późno, przemoczona i zmarznięta.
Spojrzała na zegarek 8 rano. Sobota.
Robercie, przynieś termometr, proszę! poprosiła.
Co? Rozchorowałaś się? zdziwił się Robert. A co ze śniadaniem?
Zróbcie sami? westchnęła.
Jak to sami? nie zrozumiał. A Krzyś?
Chłopak ma już 10 lat! I ty jesteś dorosłym mężczyzną. Zróbcie jajecznicę? Niech syn ci pomoże. Uczyłam go gotować, już duży.
Uczyłaś go gotować?! wybuchnął Robert.
No tak. Co w tym złego? Całe daje w telefonie. Nic nie chce robić. wzruszyła ramionami Kasia.
Chyba cię pogięło! Toż to chłopak! Mężczyzna nie musi gotować ani się tego uczyć! To wasza, babska sprawa! warknął Robert. Dobra, jedziemy do rodziców, skoro nie masz dla nas czasu. Wrócimy jutro wieczorem.
I tak obaj, gwałtownie się spakowawszy, odjechali do rodziców Roberta.
Kasia z trudem wstała, znalazła termometr, włączyła czajnik i zamyśliła się
*”Kiedy to się stało? Kiedy przegapiła moment, w którym mógł sam zrobić sobie śniadanie, a choćby o nią zadbać? Kiedy nagle cały dom spadł na jej barki?”*
Termometr zapikał 39,2.
Młoda kobieta wzięła leki i wróciła do łóżka.
Niedługo potem obudził ją telefon. Dzwoniła mama:
Kasieńko, czemu nie odbierasz? Przyzwyczaiłam się, iż dzwonisz rano martwiła się Weronika Janowska.
Mamo, trochę mi słabo. Wzięłam leki i zasnęłam zachrypiała Kasia.
Trochę? A Robert gdzie? Z Krzysiem znów u teściowej? warknęła matka.
Wyjechali. Żeby się nie zarazili. cicho odparła córka.
Wierzysz w to? Żeby się nie zarazili Powiedz lepiej, żeby nie musieć zmywać naczyń! oburzyła się Weronika.
No, mamo! próbowała zaprotestować Kasia, ale matka ją uciszyła. I tak wiedziała, jak jest.
Nie “mamo” mnie! Mam prawo się złościć. Wydałam cię za mąż, a nie w niewolę! Mierzyłaś temperaturę?
Tak. Wysoka była. Teraz trochę lepiej. Tylko sił nie mam. poskarżyła się.
Leż! Tata po ciebie przyjedzie. Niedobrze jest chorować w samotności. Czekaj. i Weronika rozłączyła się.
Kasia cicho wstała, umyła się, spakowała laptop i czekała na ojca.
Ojej! złapał się za serce, gdy ją zobaczył.
Co, tato? Co się stało? przestraszyła się.
A! To ty! odetchnął, zabierając jej torbę. Myślałem, iż śmierć przyszła! Blada jak ściana!
Tato! Po co mnie straszysz? uśmiechnęła się. Jedziemy?
Jedziemy. Trzymaj się mnie. Bo cię wiatr zdmuchnie, będę szukał! pomógł córce wsiąść do samochodu. Chuda, zmęczona Nie, córko, matka ma rację wyglądasz, jakby cię wyeksploatowali. Wybacz, ale masz wygląd nędzny!
Kasia nie protestowała. Była zmęczona.
U rodziców było ciepło, przytulnie i smacznie. Weronika wzięła się za córkę na poważnie i wieczorem Kasia poczuła się lepiej.
Zadzwoniła do Roberta, żeby powiedzieć, iż nie ma jej w domu. Usłyszała leniwy głos:
No i co mi chcesz powiedzieć? Leków ci nie przywiozę. Wypiłem piwo z tatą. Sobota! Oglądamy mecz. A, mama chciała z tobą pogadać. i Robert przekazał słuchawkę.
Kasia! Jesteś kobietą! Nie możesz się rozleniwić i zostawiać mężczyzn głodnych! Co jest ważne w rodzinie? Żeby mężczyźni byli najedzeni, w cieple i mieli spokój! A ty? Zachorowała Wzięła tabletkę i tyle! sarknęła teściowa, Krystyna Bogumiłowa.
Przechodząca obok Weronika wyrwała córce telefon:
Kochana swacho! Twój syn to co? Kaleka? Chory? Jakim trzeba być mężczyzną, żeby tylko jeść, grzać się i mieć święty spokój? warknęła.
Co za kaleka? Rodzinny! A poza tym, wszyscy faceci tacy są. teściowa nie spodziewała się tej rozmowy. Robert, co tam u ciebie?
Jak to co? Wychowuję córkę. Bo prawdziwy mężczyzna nie umie zadbać o żonę! choćby leków kupić nie może piwko ważniejsze Żona chora, a on uradowany. swachy nie darzyły się sympatią, ale teściowa trochę się Weroniki bała.
Co za bzdury! Chłopcy wyjechali, żeby Kasi nie przeszkadzać. prychnęła Krystyna. Jakaś księżniczka! Leki, troska! Zdrowa baba, tylko leniwa. Zapomniała o mężczyznach! A to przecież rodzina! Nic nie szkodzi! Ja się nimi zajmę! A twoja córka to niedbała matka!
Weronika milcząco spojrzała na wyłączony telefon.
Córko, na litość! Jesteś jeszcze młoda! To już przesada. była wściekła.
Wtedy przyszła wiadomość od Roberta:
*”Kasia, przelej hajs? Do wypłaty brakuje. Wydałem się na Krzysia. Sam musiałem opłacić jego zajęcia i kupić ciuchy!”*
*”A rachunki i zakupy przez cały miesiąc płaciłam ja. To fair?”* osłupiała.
*”No przecież mieszkanie twoje! Przelej już, idę do sklepu!”*
*”Nie mam. Wydałam na leki.”* skłamała.
*”Jak to nie ma? Twoja