Niespodziewany związek małżeński

polregion.pl 2 tygodni temu

Nieoczekiwanie zamężna

Kasia pędziła przez galerię handlową z toną toreb w rękach, wymijała ludzi na schodach ruchomych, przeklinała w myślach nieogarniętego chłopaka Krzysztofa, który nie miał samochodu, żeby ją odebrać i podwieźć z zakupami. Musiała zamówić taksówkę przez aplikację. Oczywiście auto przyjechało w mgnieniu oka – więc w szpilkach i z ciężarami biegła na parking, omijając wystawy i wściekłe spojrzenia innych klientów.

Wściekła była sama na siebie. Nie dość, iż nikt jej nie przywozi, to jeszcze drogie, skórzane buty obtarły ją do krwi.

– Dziewczyno, uważaj! – warknęła jakaś kobieta na ruchomych schodach, gdy Kasia zahaczyła ją siatką po głowie.
– Może pani patrzeć przed siebie, zamiast liczyć gołębie? – odcięła się spóźniona zakupoholiczka, choćby się nie odwracając.
– Chamka! – syknęła obrażona kobieta, ale Kasię jej zdanie akurat najmniej obchodziło.

Gdy wreszcie wypadła przed centrum handlowe, sprawdziła numer taksówki – kierowca już odrzucił kurs, a cena skoczyła prawie dwukrotnie. Wściekła, anulowała zamówienie i cisnęła telefon do kieszeni. Obok była wolna ławka. Rzuciła na nią torby i sama opadła z jękiem, zrzucając przeklęte buty.

– Boże! Wszystko dziś przeciwko mnie! – Kasia kopnęła jedną z siatek, która żałośnie opadła na ławkę, gubiąc paragon.

Przechyliła się do tyłu i zamyśliła. Ostatnio miała wrażenie, iż życie specjalnie jej dokucza…

***

Kasia zawsze chciała więcej i nie zadowalała się byle czym. Telefon? Tylko najnowszy model. Manicure? Tylko w najlepszym salonie. Buty? Tylko markowe. Podobne zasady stosowała wobec adoratorów. Tyle iż z nimi jakoś nie wychodziło. Zamiast bogatych, przystojnych i inteligentnych trafiali się sami „nielikwidni” – starzy, grubi, łyści, głupi, biedni albo leniwi. Przesiewała długo, ale ideału nie znalazła.

– Dobiegiesz do momentu, gdy nikt cię nie zechce – mawiała jej matka. – Mężczyzna ceni się czynami, nie twarzą ani portfelem.
– No tak, bo będę nocami podziwiać jego dobre uczynki! A z resztą, żeby takie czynić, też trzeba mieć forse – ripostowała dwudziestopięcioletnia Katarzyna.

Matka nie wiedziała, co odpowiedzieć. Tylko westchnęła. Córka była zbyt szybka w gadaniu, jakby skończyła kursy erystyki, choć w rzeczywistości pracowała jako zwykła recepcjonistka w restauracji. To tam, trzy lata temu, wszystko się zaczęło. Albo raczej – przybrało absurdalne rozmiary. Patrzyła na panie w futrach, przyprowadzane przez zamożnych adoratorów, i myślała: „Czemu ja nie mogę tak żyć?”.

Tyle iż życie miało wobec Kasi inne plany. Bogaci kawalerowie jakoś na nią nie patrzyli. Coś w niej zdradzało prowincjuszkę z przeciętną edukacją. A ona marzyW końcu zrozumiała, iż prawdziwe szczęście nie kryje się w drogich butach ani eleganckich samochodach, ale w czymś znacznie prostszym – czego właśnie się pozbyła.

Idź do oryginalnego materiału