**Nieoczekiwane Odsłonięcie: Zdrada Męża**
O zdradzie męża Kamila dowiedziała się przypadkiem
Jak to zwykle bywa, żony są ostatnie, które odkrywają niewierność swoich mężów. Dopiero później Kamila zrozumiała znaczenie dziwnych spojrzeń kolegów i szeptów za jej plecami. Dla nikogo nie było tajemnicą, iż jej najlepsza przyjaciółka, Zosia, była zamieszana z Tomaszem. Kamila choćby nie podejrzewała tego.
Wszystko odkryła tej nocy, gdy niespodziewanie wróciła do domu. Od lat pracowała jako lekarka w szpitalu. Tego dnia miała mieć nocny dyżur, ale pod koniec zmiany młoda koleżanka, Ola, poprosiła ją o przysługę:
Kamila, mogłabyś zamienić się ze mną dyżurami? Ja wezmę twój, a ty moją w sobotę. jeżeli oczywiście nie masz innych planów. Moja siostra wychodzi za mąż, ślub jest w sobotę.
Kamila się zgodziła. Ola była miłą i pomocną dziewczyną. Poza tym ślub to wystarczający powód.
Tej nocy wróciła do domu podekscytowana chciała zrobić mężowi niespodziankę. Ale to ona dostała największe zaskoczenie.
Gdy tylko weszła do mieszkania, usłyszała głosy dochodzące z sypialni. Jeden należał do Tomasza, drugi też go rozpoznała, ale nie spodziewała się go w tej sytuacji. To był głos Zosi. To, co usłyszała, nie pozostawiało wątpliwości co do ich relacji.
Wyszła tak cicho, jak weszła. Całą noc spędziła bez snu w szpitalu. Jak teraz spojrzy kolegom w oczy? Wszyscy wszystko wiedzieli, a ona była ślepa z miłości do Tomasza, ufała mu bezgranicznie. Mąż był sensem jej życia. Dla niego była gotowa na wiele. Zrezygnowała choćby z marzenia o dziecku. Za każdym razem, gdy poruszała temat, mówił, iż jeszcze nie jest gotowy, iż powinni cieszyć się życiem. Teraz rozumiała, iż Tomasz nie chciał dzieci, bo nie traktował ich rodziny poważnie.
Tej bezsennej nocy podjęła decyzję, która wydawała się jedyną słuszną. Następnego ranka złożyła wniosek o urlop, a potem wypowiedzenie, wróciła do domu i, gdy mąż był w pracy, spakowała swoje rzeczy i uciekła na dworzec. Od babci odziedziczyła mały dom na wsi. To tam pojechała, pewna, iż mąż nie będzie jej szukał na końcu świata.
Na dworcu kupiła nową kartę SIM, a starą wyrzuciła. Zerwała wszelkie więzy z poprzednim życiem i odważnie ruszyła naprzód.
Następnego dnia wysiadła na znajomym peronie. Ostatni raz była tam dziesięć lat temu, na pogrzebie babci. Wszystko wyglądało tak samo spokojnie, prawie bez ludzi. *Właśnie tego teraz potrzebuję*, pomyślała.
Dotarła do wioski, łapiąc stopa, a potem szła jeszcze dwadzieścia minut do domu babci. Podwórko było tak zarośnięte, iż ledwo doszła do drzwi.
Zajęło jej kilka tygodni, by doprowadzić dom i ogród do porządku. Nigdy nie dałaby rady sama, ale sąsiedzi pomogli. Wszyscy pamiętali jej babcię, panią Helenę, która ponad 40 lat pracowała jako nauczycielka w miejscowej szkole. Kilka pokoleń dzieci nauczyło się czytać i pisać dzięki niej. Teraz wielu chciało pomóc Kamili, by odwdzięczyć się za wszystko, co zrobiła ukochana nauczycielka.
Kamila nie spodziewała się tak ciepłego przyjęcia. Była wdzięczna każdemu, kto pomógł jej urządzić się na nowo.
Wieść, iż Kamila jest lekarką, gwałtownie rozeszła się po wsi. Pewnego dnia sąsiadka Magda przybiegła w panice:
Kamila, przepraszam, iż przeszkadzam, ale moja córka jest chora. Pewnie coś nieświeżego zjadła, boli ją brzuch od rana.
Chodźmy, zobaczę ją powiedziała Kamila, biorąc torbę i idąc za Magdą.
Mała Hania miała zatrucie pokarmowe. Kamila pomogła założyła sondę i wytłumaczyła, jak opiekować się córką.
Dziękuję, Kamila Magda nie wiedziała, jak wyrazić wdzięczność. Jesteś lekarzem. Tutaj najbliższy przychodni jest 60 kilometrów. Mieliśmy pielęgniarza, ale przeszedł na emeryturę rok temu i nikt go nie zastąpił.
Od tamtej pory mieszkańcy prosili Kamilę o pomoc. Nie mogła odmawiać, przyjęli ją tak serdecznie.
Gdy władze lokalne dowiedziały się o lekarce, zaproponowali jej pracę w rejonowej przychodni.
Nie, nie będę tam pracować odpowiedziała stanowczo. Ale jeżeli otworzycie punkt lekarski w naszej wsi, chętnie się tym zajmę.
Urzędnicy nie wierzyli własnym uszom lekarz z miasta, z takim doświadczeniem, chce pracować na wsi? Ale Kamila nie zmieniła zdania. niedługo w ambulatorium znów przyjmowano pacjentów.
Pewnej nocy ktoś zapukał do jej drzwi. Nie zdziwiła się ludzie chorują o każdej porze.
Otworzyła i wpuściła nieznajomego mężczyznę. Po jego minie od razu zrozumiała, iż stało się coś poważnego.
Pani Kamilo, przyjechałem z Sandomierza, około 15 kilometrów stąd. Moja córka jest bardzo chora. Myślałem, iż to zwykłe przeziębienie, ale gorączka nie spada od trzech dni. Proszę, pomóż mi.
Kamila gwałtownie się przygotowała, wypytując o objawy.
Gdy dotarli, zobaczyła bladą dziewczynkę w łóżku. Oddychała ciężko, usta miała spierzchnięte, a powieki drżały w rytm oddechu.
Po badaniu Kamila oznajmiła:
To poważne. Trzeba ją zawieźć do szpitala.
Mężczyzna potrząsnął głową.
Jestem tylko ja i ona. Jej mama zmarła przy porodzie. Nie mogę jej stracić.
W szpitalu pomogą szybciej. Ja kilka zdziałam. Potrzebne są leki, których nie mam.
Powiedz, czego potrzeba, przywiozę. Tylko nie zabieraj jej, proszę. W okolicy jest apteka całodobowa. Ale nie mam z kim zostawić córki.
Kamila zobaczyła jego strach i zmartwienie. Dopiero teraz przyjrzała mu się uważniej. Był w jej wieku, wysoki, szczupły, z bujnymi, kasztanowymi włosami. Jego ciemnozielone oczy i długie rzęsy mogły budzić zazdrość u niejednej kobiety.
Zostanę z nią powiedziała. Jak ma na imię?
Zuzia odparł czule patrząc na córkę. A ja jestem Marek. Dziękuję, doktor!
Kamila wypisała receptę, a Marek pojechał po leki.












