Nieprzyjęta Żona: Historia Odrzuconej Miłości

twojacena.pl 3 dni temu

OLEŃKA: OPOWIEŚĆ O NIECHCIANEJ SYNOWEJ

Gdy Michał przyprowadził do domu swoją dziewczynę Olę, w mieszkaniu zapanowało napięcie. Ojciec, Paweł Kowalski, siedział cicho w kącie, nie mówiąc ani słowa – ani dobrego, ani złego. Wyglądało na to, iż jego zdanie i tak nie miało w tym domu znaczenia. Za to matka, Anna Nowak, nie przepuściła okazji, by nie zadać kolejnego pytania. Patrzyła na Olę z podejrzliwością, jakby próbowała dostrzec w niej jakiś podstęp, fałsz albo po prostu coś „nie tak”.

Ola od razu jej się nie spodobała. Niewysoka, niepozorna, ubrana zbyt prosto – wyglądała raczej jak uczennica niż dziewczyna jej syna. Spięte w warkoczyki włosy tylko to podkreślały. Gdzie manicure, makijaż, modne ubrania? Nie taką synową marzyła sobie dla swojego jedynaka. U sąsiadów dziewczyna, Kasia – przystojna, zadbana, ojciec dyrektor mleczarni, matka główna księgowa. I Kasia zawsze zerkała w stronę Michała. Taką warto było brać za żonę, a nie tę… szarą myszkę.

Ale Michał był nieugięty. Kochał Oleńkę do szaleństwa. Gdy matka odciągnęła go na bok i zaczęła namawiać, by pomyślał o Kasi, przerwał jej stanowczo:
— Kocham Olę. Już złożyliśmy papiery. Koniec tych rozmów, mamo.

Ślub wyprawili skromnie – tak chciała Ola. Mówiła, iż lepiej zaoszczędzić pieniądze na życie. Matka Michała była wściekła, uważała to za kompromitację. Ale Michał i tym razem stanął po stronie żony.

Młodzi mieszkali z rodzicami. Anna Nowak ciągle miała pretensje do synowej: źle gotuje, nie dba o syna, sprząta byle jak. Michał długo znosił, aż w końcu powiedział stanowczo:
— Wyprowadzamy się.

Wynajęli mieszkanie. Pieniędzy brakowało, było ciężko, ale Michał pracował na pełnych obrotach. Potem wpadł choćby na pomysł budowy własnego domu. Do tego Ola poszła na studia pedagogiczne – wsparcie z jej strony było niewielkie. Wszystko trzymało się tylko dzięki jego uporowi.

Ola pilnie się uczyła, skończyła z wyróżnieniem. Wróciła szczęśliwa do teściowej – myślała, iż może teraz w końcu dostrzeże jej wysiłek. Ale Anna tylko burknęła:
— Męczysz mojego syna. Nie taką żonę powinieneś był wybrać, Michał. Z Kasią byłoby ci łatwiej.

Ola wyszła z płaczem. Michałowi się nie poskarżyła. W jej życiu i tak było już dość bólu. Ojciec zostawił ich, gdy mama zaczęła pić. A matka, choć kochała córkę, w czasie ciągów stawała się obca, przerażająca. Ola głodowała, chowała się przed pijanymi gośćmi. Tylko miłość Michała stała się dla niej ratunkiem.

Urządzili dom, przyszły dzieci. Najpierw pracowała jako nauczycielka, potem została wicedyrektorką. Urodziły się dwa bliźnięta – Kacper i Jakub. Teściowa uwielbiała wnuków. Z euforią się nimi zajmowała, ale do Oli przez cały czas odnosiła się chłodno, niemal wrogo. Rozmowy ograniczały się do „cześć” – „na razie”.

Synowie dorośli, dostali się do szkoły lotniczej w innym mieście. Najpierw jeden, potem drugi. Dom opustoszał. Paweł Kowalski zmarł – cicho, niezauważenie, tak jak żył. Anna została sama, ale choćby teraz nie chciała wpadać w gości do Oli. Lód w jej sercu nie stopniał.

Ola skończyła 45 lat. Na jubileusz zjechali wszyscy – synowie z narzeczonymi, przyjaciele, sąsiedzi. choćby teściowa przyszła, choć siedziała z boku. W środku zabawy Oli nagle zrobiło się słabo. Usiadła, zbladła. Wszyscy się przestraszyli.

Następnego dnia poszła do lekarza. Wróciła z wiadomością, która ją samą oszołomiła: była w ciąży. Powiedziała Michałowi wieczorem. Milczał długo, w końcu rzekł łagodnie:
— Za późno już, Olu. Trzeba… się pozbyć. Ludzie będą się śmiać…

Skinęła głową. Ale w środku coś się złamało. Została sama, skulona z bólu. Rano poszła do teściowej. Jej własnej matki już nie było, nie miała z kim porozmawiać. Myślała: może usłyszy od niej twarde słowo, i wtedy łatwiej będzie jej podjąć decyzję…

Anna milczała. Nagle rozpłakała się. Zaczęła opowiadać, jak Michał urodził się słaby, jak nocami walczyła o jego życie, jak bała się go stracić. Ola słuchała w milczeniu, aż w końcu podeszła i przytuliła ją – po raz pierwszy. I sama wybuchnęła płaczem, opowiadając o dzieciństwie, o pijackich ciągach matki, o strachu i głodzie.

Płakały może godzinę. Razem. Obce, a jednak w tej chwili – tak bliskie.

Wieczorem teściowa przyszła do ich domu. Nie uprzedzając, bez telefonu.
— Nie do ciebie, Michał. Do Oleńki – powiedziała.
Ola rozpłakała się. Nikt jej tak nigdy nie nazywał – ani matka, ani teściowa.

Usiadły przy stole. Anna wzięła Olę za rękę:
— Nie waż się pozbywać dziecka. Urodzimy. Zdążymy. Jeszcze nie jesteś stara. To szczęście. Nie każdemu się ono daje. A Michałowi sama powiem.

Tak też zrobiły. W wyznaczonym czasie urodziła się dziewczynka – Ania. Taka śliczna, z kręconymi włoskami i długimi rzęsami. Gdy położna położyła ją na piersi matki, Ola nie wytrzymała i zapłakała – ze szczęścia.

Michał i teściowa odebrali je ze szpitala. Anna sprzedała swoje stare mieszkanie i przeprowadziła się bliżej, by pomagać z dzieckiem. Codziennie przychodziła jak do pracy. Z Olą nie tylko się dogadywały – stały się przyjaciółkami. Godzinami gawędziły w kuchni, dzieliły się sekretami, śmiały.

Po raz pierwszy w życiu Ola miała mamę. Nie rodzoną – ale prawdziwą. Ciepłą, akceptującą. Taką, która przytuliła w ciężkiej chwili i powiedziała: „Nie jesteś sama”. I to było najcenniejsze, co można usłyszeć na tym świecie.

Idź do oryginalnego materiału