Weszła do mieszkania swojego syna.
Justyna odprowadziła męża – Marka – do drzwi, pocałowała go w policzek i, gdy tylko zatrzasnęły się za nim, odetchnęła z ulgą. Dzień zapowiadał się męczący: praca zdalna, domowe obowiązki, wszystko to w wynajętym mieszkaniu we Wrocławiu, które wynajęli tuż po ślubie. Wrócili niedawno z podróży poślubnej i jeszcze nie zdążyli się zadomowić. Mieszkanie nie było ich, ale przytulne – świeżo wyremontowane, jasne, z widokiem na Odrę. Właściciele długo szukali lokatorów i wybrali właśnie ich – młodą, stateczną parę.
Tego dnia mieli być w domu. Justyna usiadła przy laptopie, otworzyła skrzynkę mailową i zabrała się za pracę, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nie spodziewała się nikogo. Za drzwiami stała teściowa – Barbara Ignatowska.
—Dzień dobry – powiedziała Justyna, mrużąc oczy.
—Przyszłam do syna. Czego stoisz? Wpuść – warknęła teściowa i, nie czekając na zaproszenie, przekroczyła próg.
—Marka nie ma. Jest w pracy.
—To poczekam. – Odcięła krótko i ruszyła w stronę kuchni.
—Proszę zaczekać… teraz pracuję, mam zaplanowane spotkania online. Proszę przyjść wieczorem, kiedy Marek wróci – odparła spokojnie Justyna, zastępując jej drogę.
Barbara skrzywiła się, ale zawróciła i wyszła. Gdy Marek wrócił, był zdziwiony:
—Mama narzekała, iż choćby herbaty jej nie zaproponowała.
—Marek, sam wiesz, jak ona lubi wpadać bez zapowiedzi, jakby to był jej dom. Pracuję, a ona zachowuje się, jakby to była herbaciarnia. I pamiętasz, jak się zachowywała w poprzednim mieszkaniu?
Marek wzruszył ramionami:
—Mamy się nie zmieni. Zaprosiłem ją w sobotę na obiad, spróbujmy raz jeszcze, spokojnie.
Justyna zgodziła się, ale przypomniała:
—W piątek sprzątanie, w niedzielę idziemy na urodziny do znajomych. Wszystko jest zapisane.
Sobotni obiad minął bez większych ekscesów. Teściowa siedziała przy stole, jadła w milczeniu, ale co jakiś czas rzucała kwaśne uwagi.
—Mieszkanie za drogie. Na peryferiach można byłoby znaleźć coś skromniejszego. I w ogóle, twoi rodzice mają dom – co, nie było miejsca? Moglibyście u nich mieszkać, oszczędzając na swoje.
Justyna odpowiedziała spokojnie:
—Niech Marek powie, czy chce mieszkać u moich rodziców.
—Nie, mamo – wtrącił się Marek. – Potrzebuję własnej przestrzeni.
—Ale to mieszkanie nie jest wasze! – rzuciła wyzwaniem Barbara.
—Na rok jest nasze. Płacimy i nam odpowiada – odparł.
Wtedy teściowa zaproponowała:
—Wynoście się do mnie. Mam trzy pokoje, miejsca starczy.
—Nie, mamo. Będziemy się odwiedzać. Mieszkać razem to zły pomysł. Mamy inny rytm życia.
W następnym tygodniu Justyna znowu pracowała zdalnie. Marek wyszedł do pracy, a ona postanowiła się zdrzemnąć. Obudził ją jednak aromat świeżo zaparzonej kawy. Zdziwiła się – Marek wyszedł, nie gotował kawy. Kto więc?
Narzuciła szlafrok, podeszła do kuchni i – zastygła. Przy stole siedziała Barbara Ignatowska, popijając kawę z ciastem.
—Jak pani tu weszła? – spytała ostro Justyna.
—Mam klucze. Tadeusz mi dał. To przecież jego mieszkanie. A co jego, to moje.
—Skąd klucze? – syknęła Justyna.
—Zabrałam w sobotę. Leżały w wieszaku. I zostaną u mnie – oznajmiła spokojnie teściowa.
—Porozmawiamy o tym z mężem. A teraz – proszę wyjść. Muszę pracować.
—Nie wyjdę, póki nie powiem, co myślę. Od początku mnie nie lubiłam. Imię masz głupie, z rodziny – ani grosza posagu. Marek wcześniej dawał mi połowę pensji, teraz – grosze. Wszystko na ciebie wydaje. Mieszkanie – wynajem, jedzenie – restauracje, siedzisz mu na karku. I dzieci mu nie urodziłaś. A gotujesz gorzej niż w barze mlecznym!
—Skończyła pani? – spytała spokojnie Justyna. – To oddaj klucze.
—Nie. Nie oddam. – Barbara sięgnęła po torebkę, ale Justyna była szybsza. Wysypała jej zawartość na stół – i znalazła klucze.
—Teraz proszę wyjść.
—Pożałujesz tego. Marek cię wyrzuci, gdy się dowie, jak potraktowałaś jego matkę! – wrzasnęła Barbara, zatrzaskując drzwi.
Wieczorem Justyna opowiedziała wszystko mężowi. Wysłuchał w milczeniu, przytulił ją i powiedział:
—Ja się tym zajmę. I tak – miałaś rację.
Justyna nie płakała. Wiedziała, iż szacunek trzeba odzyskiwać w porę. Inaczej usiądą ci na głowie, choćby jeżeli to rodzina.