Nienawidzę swojej teściowej. Bo to hipokrytka.
Nazywam się Małgorzata, mam 32 lata. Żyję w związku od czterech lat, ale każde wspólne święto zatruwa jedna osoba — moja teściowa, Antonina Nowak. Nie pojmuję, jak można być tak fałszywą, udawać pobożną niewiastę, gdy w sercu kipi złośliwość.
W mojej obecności chwali: „Świetnie wyglądasz”, „Danie przepyszne”, „Dom jak z magazynu!”. Gdy jednak odwrócę się plecami — sąsiadki, szwagierka, choćby mój mąż przypadkiem zdradzają, iż szeptała: „Niegodna mojego syna”, „Nie potrafi ugotować rosołu”, „Celowo nie rodzi”, „Złapała go dla pieniędzy”.
Powód? Byłam rozwiedziona. Tak, pierwsze małżeństwo — głupi błąd młodości. Pobraliśmy się z licealną miłością, Wojtkiem Kowalskim, gdy miałam 18 lat. Wesele huczne, suknia jak z bajki, limuzyna… ale po trzech miesiącach — kłótnie, rzucanie talerzami, rozwód. Dla mnie to żart przeszłości. Dla Antoniny — plama na honorze.
„Pomyśl, synku — mówiła — ona już używana. Znajdziesz dziewczynę bez historii”. Na szczęście mój Janek nie jest maminsynkiem. Zignorował ją. Uwierzyłam, iż po ślubie zaakceptuje mnie. Błąd.
Udaje uprzejmą. Dzwoni w imieniny, przynosi słoiki z kiszoną kapustą, pierogi przesiąknięte smalcem, schabowego w panierce. Każdorazowo tłumaczę:
— Dziękuję, ale jemy lżej. Jan ma dietę.
Ona wzdycha:
— Przecież tak uwielbiał! Od dziecka go tak karmiłam!
Właśnie! Stąd jego zgaga i wrzody. Ja gotuję mu zupy krem z dyni, sałatki z quinoa, a ona wpycha tłuszcz jak na wiejskiej uczcie. Potem dziwi się, iż unika jej stołu.
Pewnego dnia pękłam:
— Proszę przestać. Zachowuje się pani jak rozkapryszona nastolatka. Szanuję panią, ale nie muszę znosić obłudy.
Zamilkła na miesiąc. ale potem znów: telefony o niczym, plotki z seriali, narzekanie na sąsiadkę, co koty podbiera. Odkładam słuchawkę. Jan wie. Nie ingeruje. Kocha mnie, ale to jego matka — nie zabroni jej oddychać. Rozumiem.
Chcę tylko spokoju. Nie udawajmy przyjaźni. Szacunek — nic więcej. Nie poniżam, nie wtrącam się. Ale kłamstw znosić nie będę.
Czy to źle? Czy nie mam prawa stawiać granic — choćby gdy chodzi o teściową?