W USA za każdym razem, gdy odżywa dyskusja o planach zmuszenia kobiet do rodzenia, krąży po social mediach pewien nader trafny post amerykańskiego pastora Dave’a Barnharta. Poniżej jego polskie tłumaczenie, maszynowo wykonane przez model GTP-3 OpenAI, trochę przeze mnie doedytowane:
“Dzieci nienarodzone” to wygodny zbiór ludzi do obrony. Nigdy niczego od ciebie nie wymagają; są moralnie nieskomplikowane, w przeciwieństwie do tych, którzy są w więzieniu, cierpią na uzależnienia, czy są ciężko chorzy; nie obrażają się z powodu twojej protekcjonalności i nie narzekają, iż nie jesteś politycznie poprawny; w przeciwieństwie do wdów, nie zadają pytań o patriarchat; w przeciwieństwie do sierot, nie potrzebują pieniędzy, edukacji lub opieki nad dziećmi; w przeciwieństwie do cudzoziemców, nie niosą tego rasowego, kulturowego czy religijnego ciężaru, który ci nie odpowiada; pozwalają ci się poczuć lepiej bez konieczności jakiejkolwiek pracy czy tworzenia lub utrzymywania relacji; a gdy już się urodzą, możesz o nich zapomnieć, ponieważ przestają być nienarodzonymi. To prawie jakby, przez urodzenie, umarli dla ciebie. Możesz kochać dzieci nienarodzone i bronić ich, nie zmieniając znacząco własnego bogactwa, władzy lub przywileju, nie zastanawiając się nad strukturami społecznymi, nie przepraszając lub nie płacąc odszkodowań nikomu. Są, w skrócie, doskonałymi osobami do kochania, jeżeli chcesz twierdzić, iż kochasz Jezusa, ale tak naprawdę nie lubisz ludzi, którzy oddychają.
Więźniowie? Imigranci? Chorzy? Biedni? Wdowy? Sieroty? Wszystkie zbiory, które są szczegółowo wymienione w Biblii? Wszyscy zostają porzuceni na rzecz dzieci nienarodzonych.