Niemożliwe oszukać przeznaczenie

twojacena.pl 1 dzień temu

**Dzisiaj postanowiłem spisać tę historię, bo nauczyła mnie, iż losu nie oszukasz.**

Najlepsze przyjaciółki, Jadzia i Krysia, przyjaźniły się od dzieciństwa, mieszkały w tej samej wsi, a wszyscy mówili, iż są nierozłączne jak dwa palce u ręki. Obie ładne, choć Jadzia była delikatniejsza i spokojniejsza, a Krysia jak ogień, żywiołowa i zawadiacka.

W liceum wszyscy wiedzieli, iż Wojtek wzdycha do Jadzi, ale ona nie traktowała poważnie jego zalotów. Choć pochlebiało jej to, iż chodził za nią krok w krok, przynosił polne kwiaty, codziennie prosił na spacer i choćby się oświadczył. Jadzia tylko się uśmiechała do tego sympatycznego, ale nieśmiałego chłopaka. Może coś by z tego wyszło, gdyby nie wtrącił się zadufany w sobie Marek, który chciał mieć wszystkie ładne dziewczyny dla siebie.

Ciemnowłosy, o przenikliwych oczach Marek dumnie kroczył po szkolnych korytarzach, nie dając spokoju dziewczynom. Obie przyjaciółki też się w nim zakochały, na początku choćby żartowały:

Wyobraź sobie, Jadziu, jaka szczęśliwa będzie ta, która zdobędzie takiego przystojniaka jak Marek śmiała się Krysia.

A Marek czuł, iż podoba się obu, więc bawił się ich uczuciami. Tydzień chodził z jedną, tydzień z drugą, aż w końcu dziewczyny zaczęły się o niego kłócić. To rywalizowanie tylko go podniecało. Lubił je drażnić, choć udawał zakochanego.

Pewnego dnia przyjaciółki pokłóciły się na dobre i czekały, kogo Marek w końcu wybierze. Wtedy Jadzia spotkała go i powiedziała:

Marku, jestem w ciąży. Co teraz zrobimy?

Serio? zdziwił się, drapiąc się po głowie. No cóż, ożenimy się. Dziecko musi mieć ojca. Mam nadzieję, iż się zgadzasz? Innej drogi nie ma

Los podjął decyzję za nich, i Marek się ustatkował. Tydzień później był ich szkolny bal. Przyjaciółki niespodziewanie się pogodziły, porozmawiały, jakby wszystko było już jasne. Jadzi wydawało się, iż Krysia mówiła szczerze, życząc jej szczęścia. Ale się myliła Krysia odeszła z ukrytą urazą i żalem w sercu.

Było huczne wesele Marka i Jadzi, cała wieś się bawiła, a potem zaczęli wspólne życie. Żyli spokojnie, urodził im się syn Tomek. Mieszkali w domu, który Jadzia dostała po babci. Marek go wyremontował i rozbudował był uzdolnionym stolarzem. Pracował jednak jako kombajnista i znał się na mechanice.

Nadeszły ciężkie czasy, kryzys. Jadzia pracowała w księgowości, ale ją zwolnili. W PGR-ze wszystko się zamykało, kombajnistów też redukowano, choć Marka na razie zostawili, wysyłając go na długi urlop.

Marku, co robić? Tomek wyrasta z ubrań, a za chwilę idzie do pierwszej klasy. Buty się palą na nim, kalosze się rozpadły. A zima nadchodzi, trzeba będzie kupić nowe rzeczy mówiła zatroskana Jadzia.

Marek się z nią zgadzał ich prawie siedmioletni Tomek gwałtownie niszczył ubrania. A kryzys uderzył w PGR. Główna księgowa, Weronika, współczuła Jadzi, bo była bardzo pracowita. Spotkawszy ją w sklepie, powiedziała:

Jadziu, moja córka mówiła, iż w urzędzie skarbowym w powiecie szukają sekretarki. Pracy dużo, ale córka nie może, bo jest w ciąży.

Dzięki, Weroniko! Jutro rano jadę autobusem ucieszyła się Jadzia.

Następnego dnia przekroczyła próg urzędu i usiadła na ławce, czekając na rozmowę. Wiedziała, iż pensja niska, a obowiązków mnóstwo, ale się nie bała praca to praca. W końcu ją zaproszono do gabinetu.

Dzień dobry powiedziała nieśmiało.

Witam, proszę siadać odparła młoda kobieta w okularach, której głos wydał się Jadzi znajomy.

Kobieta miała na sobie elegancki garnitur, mocny makijaż i zerkała w monitor. Gdy podniosła głowę, Jadzia aż podskoczyła.

Krysia?! krzyknęła radośnie. Nie do wiary!

Jadzia zdziwiła się Krysia. Minęło tyle lat, a ty taka sama. Więc to ty chcesz tu pracować? spytała już z lekką wyniosłością.

Tak odpowiedziała radośnie Jadzia.

A jak będziesz dojeżdżać codziennie ze wsi? ton Krysi był zimny.

Autobusem, jeżdżą często. A ty, Krysia, co u ciebie? Wyjechałaś po szkole do miasta…

Tak. Skończyłam ekonomię, wróciłam tu i dostałam pracę. Awansowałam, jak widzisz.

Brawo! szczerze pochwaliła Jadzia. Może teraz razem popracujemy?

Krysia odchyliła się na oparcie krzesła, poprawiając włosy.

Niestety, nic z tego, Jadziu odparła grzecznie. Potrzebujemy kogoś z miasta. Pracy dużo, czasem po godzinach, a ty musisz łapać autobus. Mamy już kandydata. Więc przykro mi.

Zapadła cisza. Krysia patrzyła w monitor, a Jadzia czuła się niepotrzebna.

Mogłaś od razu powiedzieć… wstała powoli. A może wiesz, gdzie jeszcze szukać pracy?

Nie wiem. Powodzenia odparła Krysia, nie patrząc jej w oczy.

Jadzia zrozumiała, iż dawna przyjaciółka wciąż pamięta dawne urazy.

Kto? Krysia? zdziwił się Marek, gdy Jadzia mu opowiedziała. Więc zrobiła karierę? I tak ci powiedziała? Przecież byłyście koleżankami!

Wkurzył się na dobre, a Jadzia piła uspokajającą herbatę.

Marku, po co się denerwować? To było dawno. Każdy żyje swoim życiem.

Nie, jadę do powiatu i powiem jej, co myślę!

Daj spokój prosiła żona. Może znajdę coś innego.

Ale Marek się uparł i pojechał. Wrócił wieczorem, milczący.

No i co? Pogadałeś? nie mogła się doczekać Jadzia.

Pogadałem. Faktycznie miejsce zajęte. Kandydat ma doświadczenie i mieszka blisko. Krysia ma rację.

Rozumiem odparła zdziwiona Jadzia. To dlaczego tak późno?

Autobus się zepsuł. A potem wstąpiłem do warsztatu, pomogłem kolegom.

Miałeś urlop…

W PGR-ze urlop to fikcja. Komb

Idź do oryginalnego materiału