W związku z nowym artefaktem, w ubiegłym tygodniu
wybrałem sięna ponowną sesję zamykania sezonu grzybowego, tym razem z udziałem Tajemniczego Klucza.
Skąd on się wziął? Otóż zajrzałem ponownie do szuflady, którą nazywam Szufladą Wspomnień, z której pochodzą także Bajkowe Kluczyki i tym razem natknąłem się na charakterystyczny, niemiecki klucz, który ciocia przywiozła z Ziem Zachodnich w 1946 roku. Musiał być z jakiegoś powodu cenny dla cioci. Wydał mi się ten manualnie kuty klucz, ze stalową wstawką, godny uwiecznienia i umyśliłem sobie, iż wykonam z jego pomocą sesję
muchomorową, ostatecznie zamykającą sezon.
Wracając, niespodziewanie natknąłem się na znajomy Leśny Rower. Już nie miał zamknięcia na
kole, leżał (ukryty?) za zwalonym pniem i jakby się prosił, żeby go dosiąść. Było
nawet nieco powietrza w dętkach, sprawdziłem a jakże.
Czyli na piechura czekała podwózka.
- Ciekawe, czy
da się na nim jechać?
Wsiadłem, dało się jechać – skrzypiało, trzeszczało –
nic dziwnego, stał w deszczu i porannych rosach pół roku.
Przyjechałem, podziękowałem za podwózkę
i pozostawiłem na bezludnej pętli autobusowej ten całkiem użyteczny, jak się okazało przedmiot.
I w ten sposób Leśny Rower wrócił z głębokiego lasu do świata ludzi.