Niekochaną

newsempire24.com 1 dzień temu

Niechciana

Od dzieciństwa Jadwiga nienawidziła swojego imienia. Wydawało się jej staroświeckie, babcine. Kiedy podrosła, mama wyjaśniła, iż w młodości ojciec był zakochany w innej Jadwidze – pięknej, pełnej życia dziewczynie. Był w niej szaleńczo zadurzony, ale ona odrzuciła jego uczucie i wyszła za mąż za innego.

– Potem poznał mnie. A kiedy urodziłaś się ty, dał ci jej imię. Nigdy nie zapomniał tej pierwszej miłości – mówiła mama spokojnie.

– I nie jesteś zazdrosna?

– Nie. Kocha ciebie i mnie. Ale pierwsza miłość zawsze zostaje w pamięci. Kiedyś i ty ją poznasz – pogłaskała córkę po głowie.

– A tamta Jadwiga też była tą brzydką? – dąsała się dziewczynka.

– Co za głupoty mówisz? Pamiętasz bajkę o brzydkim kaczątku? A jeżeli tak bardzo nie lubisz swojego imienia, możesz je zmienić, gdy dorośniesz. Jakie wolałabyś? – uspokajała ją matka.

Jadwiga stała przed lustrem i wypróbowywała różne imiona, jakby przymierzała sukienki. Żadne jednak nie pasowało. Westchnęła, uznając, iż nowe imię nie sprawi, iż stanie się piękniejsza. Bo przecież nie imię czyni człowieka. Poza tym przywykła już do swojego.

Ale Jadwiga wątpiła, by ktokolwiek pokochał ją tak, jak ojciec tamtą Jadwigę. Miała matowe, nieokreślonego koloru włosy, wąskie oczy i ostry podbródek. Jednym słowem – brzydula.

Ojciec kochał Jadwigę prawie tak mocno, jak lubił wypić. Wracając z pracy, często wstępował do taniego baru i po kieliszku stawał się czuły. Zawsze przynosił córce coś w prezencie: czekoladkę, cukierka, jakąś zabawkę. A jeżeli nie zdążył kupić, dawał jej kilka złotych. Jadwiga zbierała je i kupowała sobie, co chciała.

Kiedy kończyła szkołę, ojciec zmarł. Szedł do domu, a nad rzeką bawiły się dzieci. Piłka wpadła do wody, więc ruszył ją wyłowić. Był pod wpływem alkoholu, utonął.

Matka złorzeczyła mu, iż zostawił je same. Jak mają żyć? Jadźka trzeba uczyć, ale za co? Jaka przyszłość czeka ją w małej wsi?

Dziewczyna rozpaczała po ojcu. Nie chciała wyjeżdżać, ale matka ją zmusiła.

– Co tu będziesz robić? Jedź, może wyjdziesz za mąż – powiedziała ze smutkiem.

Jadwiga wyjechała. Marzyła o medycynie, ale skąd? Wiedziała, iż po wiejskiej szkole ma nikłe szanse. Wysłała dokumenty do szkoły pielęgniarskiej. Zachwycały ją białe fartuchy.

W pokoju w domu studenckim jej współlokatorką była piękna Kinga. Tę Pan Bóg obdarzył hojnie – kręcone krucze włosy, migdałowe oczy, śniadą cerę i pełne usta. Do tego idealna figura. Jadwiga przy niej wyglądała jak niezdarny cień.

Patrzyła na Kingę z zazdrością, a ta w jej obecności czuła się jak królowa piękności. Mimo to dziewczyny dogadywały się, obu odpowiadał ten układ. Aż do dnia, gdy Kinga poznała studenta z politechniki.

Jadwiga oszalała na jego widok. Trudno było się oprzeć takiemu przystojniakom. Czasem przychodził po Kingę do akademika. Ona jednak pilnie się uczyła, marząc o czerwonym dyplomie i dostaniu się na medycynę. Tomek wzdychał, czekając, aż skończy notatki.

– Długo jeszcze? – pytał niecierpliwie.

– Idź z Jadzią do kina. Mam jutro egzamin – Kinga machała ręką.

Jadwiga byłaby szczęśliwa, siedząc z Tomkiem w ciemnej sali, trzęsąc się z emocji, ale on nie zapraszał. Przysiadał, wzdychał i wychodził.

– Czemu tak z nim postępujesz? Gdyby ktoś tak na mnie czekał, byłabym w siódmym niebie – oburzała się Jadwiga.

– Po co ci on? Jasne, iż tylko się zabawi. DziewczJadwiga spojrzała na Tomka, potem na Kingę, i w końcu zrozumiała, iż prawdziwe szczęście nie polega na zdobywaniu tego, czego pragniesz, ale na docenianiu tego, co już masz.

Idź do oryginalnego materiału