Niefortunny początek zimy: praca w deszczu i śniegu.

newskey24.com 2 tygodni temu

Pierwszy dzień zimy nie zapowiadał się zbyt dobrze. Alicja musiała iść do pracy, a pogoda była okropna. Padał śnieg z deszczem, temperatura spadła do zera, ani to, ani to.
Kurtka więc odpadała – trzeba było założyć puchową kurtkę i ciepłe buty.

To był jej pierwszy dzień pracy po długiej przerwie. Latem, zachwycona związkiem z Darkiem, lekkomyślnie rzuciła pracę, słuchając jego rady.
Ukochany kupił bilety nad morze, a szef nie chciał jej zwolnić. Więc napisała wypowiedzenie…
Wtedy niebo wydawało się usiane diamentami. Alicja była pewna, iż na plaży usłyszy oświadczyny.
Po co więc miała pracować? Darek zapewni im byt, a jej grosze i tak nie miały znaczenia.
Marzyła wtedy o ślubie, dziecku i życiu w jego luksusowym domu. Jakże teraz żałowała tej lekkomyślności!

Na wakacjach nie padło ani słowo o małżeństwie. Zabierał ją do restauracji, podarował kilka pięknych nocy i przywiózł z powrotem.
Nie odszedł od razu – prawie pół roku wmawiał jej, iż ich związek znajdzie szczęśliwe zakończenie. W końcu tydzień temu Alicja nie wytrzymała i zapytała o jego plany.
– Nie najlepsze, Alu – odparł. – Wracam do byłej żony. Mam z ojcem wspólny interes, a on zachorował. Zapowiedział, iż wszystko przejdzie na mojego syna, a żona będzie zarządzać do jego pełnoletności. Ale jeżeli odbuduję rodzinę, wszystko będzie moje. Twarde warunki. Wybacz, kochanie…

Reszta to była już zwykła paplanina o miłości i smutku rozstania. Jaki on nieszczęśliwy, bezsilny…
Alicja narzuciła na ramiona jego ostatni prezent – ciepły kożuch – i rzuciła krótko:
– Żegnaj!
I zniknęła z jego życia. Darka nie żałowała, ale straconego czasu – bardzo.

Musiała przełknąć gorzki smak porażki i wrócić do poprzedniej pracy, błagać dyrektora, by ją przyjął z powrotem.
Zamieniła kilka słów z koleżankami i usiadła pod gabinetem szefa. Trwało poranne spotkanie. Przez zamknięte drzwi słychać było jego podniesiony, zirytowany głos. Pewnie kogoś beształ za błędy.

Gdy wszyscy wyszli, Alicja nieśmiało weszła do środka i uśmiechnęła się promiennie.
Przedstawiła prośbę, tłumacząc krótko: nie mogę bez pracy, życie osobiste się nie ułożyło.
Szef, choć prawdopodobnie przez cały czas do niej coś czuł, ale szczęśliwie żonaty, spojrzał ze współczuciem i powiedział:
– Nikogo innego bym nie przyjął. Ale panią – tak. Tylko nie na to samo stanowisko, już zajęte. Zostanie moją sekretarką? Magda idzie na macierzyński od pierwszego grudnia. Dyscyplina! I żadnych urlopów na życzenie!

Musiała się zgodzić. I oto pierwszy dzień pracy. Spódnica ołówkowa, biała bluzka, dyskretny makijaż, zadbane włosy. Buty na zmianę wzięła ze sobą. Alicja spieszyła na przystanek, gdy przyszła wiadomość od szefa:
„Proszę przyjść wcześniej. Pilne spotkanie.”
Spojrzała na zegarek – nie zdąży. Trzeba wziąć taksówkę. Zatrzymała się, by wybrać numer, gdy nagle potrącił ją chłopak na deskorolce! W taką pogodę!

Znaleźli się oboje na ziemi. Kurtka pobrudzona, rajstopy zniszczone, telefon na jezdni.
To da się naprawić, ale chłopak wyglądał na poszkodowanego. Łapał się za nogę. Wstał z pomocą Alicji i przechodniów, ale nie mógł na nią nadepnąć.
Ktoś podał jej telefon. Przyjechało pogotowie.
– Kto jedzie z chłopcem? – zapytał lekarz. Wszyscy nagle znaleźli coś pilnego do zrobienia.

Musiała jechać Alicja.
Podniosła deskorolkę, jego szkolny plecak z urwanym paskiem i wsiadła do karetki. W szpitalu, gdy chłopca badano, jej telefon ożył.
Pięć nieodebranych połączeń od szefa. Dzień pracy, nie mówiąc o spotkaniu, już się rozpoczął. Zadzwoniła – nie odebrał. Chwilę później przyszło SMS:
„Nie martw się. Zmieniłem zdanie. Powodzenia w poszukiwaniach.”

Na tym jej kariera się skończyła. Łzy napłynęły do oczu, ale się powstrzymała. Coś jeszcze! Sekretarką zostanie gdzie indziej. Choć…
Nie zdążyła dokończyć myśli, gdy wyprowadzono chłopca.
– Nie martw się, mamo. Nie tak źle. Ale to lekkomyślność, pozwalać dziecku jeździć w taką pogodę…
– Przepraszam, nie jestem mamą, śpieszymy się. Dziękuję za pomoc – odparła Alicja i posadziła chłopca obok.

Wyglądał na czternaście lat.
– Jak się czujesz? – spytała. – Gdzie mieszkasz?
Podał adres, a Alicja zamówiła taksówkę. Chłopak wybrał numer w swoim telefonie:
– Babciu, nie denerwuj się… Jeździłem na deskorolce i… Wracam do domu.
Usłyszała rozpacz w słuchawce, ale taksówka już podjechała. Wsparty na jej ramieniu, jakoś dotarł do auta.

Miał na imię Kuba, ubrany był przyzwoicie. Widać było, iż nie z biednej rodziny. Tylko czemu zadzwonił do babci, a nie do rodziców?
– Tata jest w delegacji – wyjaśnił. – Zostawił mnie z babcią.

Podjechali pod dom, gdzie na progu czekała zatroskana kobieta. Alicja krótko wyjaśniła sytuację i została zaproszona na herbatę.
Nie odmówiła. Mieszkanie było czyste, zadbane. Z rozkoszą objęła dłońmi gorącą filiżankę, a babcia pokpiwała z wnuka, iż wziął tę „deskę” bez pytania i oto skutek.

Wymienili się numerami telefonów i w końcu się pożegnali.
– Zadzwonię, sprawdzę, jak się masz. jeżeli będzie trzeba pomocy, dzwoń – powiedziała Alicja, pożegnała wdzięczną babcię i podopiecznego, i wyszła.

A dokąd miała iść? Dzień pracy się nie udał, kariera sekretarki u zakochanego szefa też.
– Może i lepiej – pomyślała i pojechała do domu.

Cały tydzień spędziła, przeszukując Internet w poszukiwaniu pracy. Oferty były, ale nic nie pasowało: albo za daleko, albo pensja mierna, albo wymagane dodatkowe kursy.
Nic jej nie satysfakcjonowało, aż w końcu tygodnia postanowiła zadzwonić do Kuby. Wcześniej kilkakrotnie dzwoniła, ale tym razem to on jąA po tygodniu Kuba niespodziewanie zadzwonił, zapraszając ją na rodzinny obiad, gdzie okazało się, iż jego ojciec szuka właśnie kogoś takiego jak Alicja do swojego rozwijającego się biznesu, i tak zaczęła się ich wspólna droga ku szczęściu.

Idź do oryginalnego materiału