Mam 47 lat, od 25 lat jestem mężatką. Mamy z mężem dorosłego syna, który niedawno sprawił nam ogromną euforia wiadomością o zaręczynach. Z mężem zaczęliśmy już planować wesele naszego jedynaka, myśleliśmy o wszystkim, co trzeba zorganizować. Aż nagle wyszła na jaw prawda, która zmieniła moje życie. Dowiedziałam się, iż mój mąż od wielu lat ma drugą kobietę. I iż ta kobieta urodziła mu córkę.
Na początku naszego małżeństwa mój mąż często wyjeżdżał służbowo – praktycznie co miesiąc spędzał poza domem po 10 dni, czasami choćby trzy razy w miesiącu. Tłumaczył to wymagającą pracą i tym, iż w firmie wszystko spada na jego barki. Byłam wtedy naiwna, ufałam mu całym sercem i wierzyłam w każde jego słowo.
Potem urodził się nasz syn, a ja całą uwagę poświęciłam dziecku. Wyjazdy służbowe męża nie ustawały. Trzeba przyznać, iż niczego nam nie brakowało – mąż był troskliwy, zapewniał nam dostatnie życie. Zbudował dom, zadbał o dobrą edukację syna.
Aż przyszedł ten dzień, kiedy mój syn poprosił o rozmowę. Myślałam, iż chodzi o ślub. Ale jego słowa ścięły mnie z nóg. Powiedział, iż od jakiegoś czasu pisze do niego dziewczyna o nazwisku… identycznym jak nasze. Był przekonany, iż to przypadek. Tymczasem ona nagle oznajmiła mu, iż jest jego przyrodnią siostrą.
Na dowód pokazała mu akt urodzenia, gdzie w rubryce „ojciec” widniało imię i nazwisko mojego męża. Pokazała też wspólne zdjęcia z ojcem – moim mężem. Dziewczyna ma 23 lata, mój syn – 24. A pochodzi z tego samego miasta, do którego mój mąż przez lata jeździł „w delegacje”. Okazało się, iż przez cały ten czas mój mąż prowadził podwójne życie, a my z synem nie mieliśmy o niczym pojęcia.
Syn patrzył na mnie pytająco, z nadzieją, iż temu zaprzeczę. W jego oczach widziałam błaganie: „Powiedz, iż to nieprawda, iż to jakiś głupi żart”. Ale ja wiedziałam, iż to wszystko jest prawdziwe.
Dowiedziałam się o wszystkim, ale mąż wciąż niczego nie przyznał. Oczywiście po takim odkryciu trudno mi mu ufać. Nie wiem, jak żyć dalej. Rozumiem, iż skoro chciałby mnie zostawić, zrobiłby to już dawno. Skoro jednak przez tyle lat został ze mną, widocznie nie planował rozbijać naszej rodziny.
Ale jak pogodzić się z takim zdradzeniem? Gdyby przyznał się sam, być może potrafiłabym wybaczyć. Naprawdę bym spróbowała. Ale w tej sytuacji nie potrafię. To wszystko siedzi we mnie jak zadra – myśl o jego kłamstwach i o tej drugiej rodzinie z dorosłą już córką.
Starałam się milczeć, choć wewnątrz mnie aż wrzało. Kiedy mąż wyjechał w kolejną „delegację”, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, bo wiedziałam, gdzie jest i z kim spędza czas. A gdy po tygodniu wrócił, zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Z entuzjazmem rozmawiał o weselu naszego syna, a ja w głowie miałam tylko jedno pytanie: co mam teraz zrobić i jak z tym żyć?