Niedawno, mimo całej opieki i troski o wnuki, córka oświadczyła mi, iż jestem złą babcią, która nie kocha swoich wnuków

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Każdego dnia muszę przejechać przez całe miasto do córki, żeby zawieźć starszego wnuka do szkoły. W tym roku zaczął chodzić do pierwszej klasy.

W tym czasie moja córka zostaje w domu z młodszym dzieckiem, bo nie chce wstawać wcześnie, żeby zawieźć starszego syna do szkoły razem z dwuletnim synkiem.

Rano spaceruję z wnukiem i widzę, jak inne mamy same, z wózkami, odprowadzają swoje starsze dzieci do szkoły. Nie rozumiem, dlaczego moja córka nie może tego zrobić sama?

Dlaczego uważa, iż dla mnie wstawanie o piątej rano i szybkie przemierzanie całego miasta do niej nie jest problemem? Tego po prostu nie pojmuję.

Kiedy zadaję jej to pytanie, odpowiada mi:

– Mamo, a co innego masz do roboty na emeryturze, jeżeli nie opiekowanie się wnukami? Czy ich nie kochasz?

Chodzę do córki jak do pracy. Codziennie rano zawożę wnuka do szkoły, potem opiekuję się wnuczką, a córka zawozi starsze dziecko na zajęcia dodatkowe. Jestem u niej aż do wieczora. Jestem po prostu wyczerpana. Tak właśnie wygląda moja emerytura. Nigdy nie byłam tak zmęczona, choćby gdy pracowałam zawodowo.

Z dziećmi mojego syna prawie się nie widuję, bo on i jego żona w ogóle nie proszą mnie o pomoc. Na wszystkie moje pytania odpowiadają:

– Mamy swoje dzieci, więc sami sobie z nimi poradzimy. Lepiej po prostu przyjedź do nas w gości, bo wnuki bardzo za tobą tęsknią.

Nie mam choćby czasu, żeby ich odwiedzić, bo ciągle jestem zajęta wnukami córki. W weekendy przywozi mi swoje dzieci, a sama zajmuje się swoimi sprawami. Ma wizytę u fryzjera, manicure, SPA, zakupy.

Syn i synowa rzadko mnie odwiedzają, mówią, iż są bardzo zajęci pracą, a w weekendy muszą sprzątać dom. choćby kiedy mnie odwiedzają, nie zostawiają swoich dzieci pod moją opieką. Gdy przyjeżdżają, pomagają mi opiekować się dziećmi córki.

Niedawno córka zszokowała mnie wiadomością, iż spodziewa się trzeciego dziecka. Szczerze mówiąc, ta wiadomość wcale mnie nie ucieszyła, bo już czekam na moment, kiedy jej dzieci trochę podrosną, a tu pojawi się kolejny maluch.

Nie rozumiem, dlaczego moje dzieci są tak różne, przecież wychowywałam je w dokładnie taki sam sposób. Gdzie popełniłam błąd w wychowaniu córki?

I jeszcze jedno pytanie, które mnie niepokoi: dlaczego dla córki, której ciągle pomagam, jestem zła, a dla syna, któremu w ogóle nie pomagam, zawsze jestem dobra?

Idź do oryginalnego materiału