Niechętnie wyjeżdżam z synem, by odwiedzić moją matkę.

polregion.pl 4 godzin temu

Niechętnie wyjeżdżam z synem, by odwiedzić moją matkę. Serce ściska mi się na myśl o wyjeździe, a jednak pakuję nasze rzeczy i wyruszam z moim synem, Kubą, do mojej mamy, Haliny Nowak. Wszystko przez to, iż wczoraj, gdy spacerowałam z Kubą, mój mąż, Marek, postanowił być gościnny i przygarnął pod nasz dach swoją kuzynkę Kasię, jej męża Jacka oraz ich dwójkę dzieci, Zosię i Wojtka, do naszej sypialni. choćby nie zapytał mnie o zdanie! Po prostu oświadczył: Ty i Kuba możecie zostać u twojej mamy, tam jest miejsce. Wciąż jestem w szoku z powodu takiej bezczelności. To nasz dom, nasza sypialnia, a ja mam się pakować i ustępować miejsca obcym? Nie, to już przesada.

Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam ze spaceru z Kubą. Zmęczony, marudził, a ja marzyłam tylko o położeniu go spać i spokojnej herbacie. Ale gdy weszliśmy do mieszkania, zapanował chaos. Kasia i Jacek już zagospodarowali naszą sypialnię. Ich dzieci biegały wszędzie, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy książki, kosmetyki, choćby laptop były równe w kącie, jakbym przestała się liczyć. Zamarłam w osłupieniu: Co to ma być? Marek, niewzruszony, odparł: Kasia z rodziną potrzebowali dachu nad głową. Pomyślałem, iż możecie pojechać do twojej mamy. Tam będzie wam wygodnie.

O mało nie udusiłam się ze złości. Po pierwsze, to nasz dom! Kupiliśmy go razem, wybierając każdy mebel z namysłem. A teraz mam się wynosić, bo jego rodzina chce zwiedzać Warszawę? Po drugie, dlaczego mnie nie zapytał? Może bym się zgodziła, ale po rozmowie. A tu dostałam rozkaz. Kasia choćby nie przeprosiła, tylko uśmiechnęła się: No co, Ania, nie martw się, zostaniemy tylko dwa tygodnie! Dwa tygodnie? Nie chcę, żeby choćby dotykali moich rzeczy przez jeden dzień!

Jacek milczy jak zaklęty. Rozwalony na naszej kanapie, sączy kawę z mojego ulubionego kubka, tylko kiwa głową na słowa Kasi. Ich dzieci? Katastrofa. Zosia, sześciolatka, wylała sok na nasz dywan, a Wojtek, czterolatek, przerobił moją szafę na kryjówkę. Spróbowałam przypomnieć, iż to nie hotel, ale Kasia tylko wzruszyła ramionami: Oj, to przecież dzieci, czego chcesz? Oczywiście. A sprzątać po nich mam ja.

Próbowałam porozmawiać z Markiem w cztery oczy. Powiedziałam, jak bardzo boli mnie jego brak szacunku, iż Kuba potrzebuje stabilności. Ciągnięcie go do mamy, gdzie będzie spał na rozkładanym łóżku, to nie rozwiązanie. Marek westchnął: Ania, nie dramatyzuj. To rodzina, trzeba pomóc. Rodzina? A my? O mało nie wybuchnęłam płaczem. Zacięłam jednak zęby i spakowałam nasze walizki. jeżeli myśli, iż się podporządkuję, to się myli.

Moja mama, Halina, wpadła w furię, gdy usłyszała, co się stało: Marek uważa się za pana domu? Przyjeżdżajcie, kochanie, mam miejsce dla was i Kuby. A twój mąż będzie miał przede mną tłumaczenie! Była gotowa przyjechać i wyrzucić tych intruzów. Ale nie chcę skandalu. Pragnę tylko spokoju, żeby wszystko przemyśleć.

Gdy pakowałam zabawki Kuby, spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami: Mamo, długo zostaniemy u babci? Przytuliłam go mocno: Nie długo, skarbie. Tylko do czasu, aż tata zrozumie. Ale w głębi duszy wiem: wrócę tylko wtedy, gdy nasz dom znów będzie nasz. A Marek będzie musiał wybrać: swoją gościnność czy swoją rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału