Nielubiana
Od dzieciństwa Kasia nie znosiła swojego imienia. Wydawało jej się staroświeckie, niemodne. Gdy podrosła, mama wyjaśniła, iż w młodości ojciec miał ukochaną – piękną i pełną życia Kasię. Był w niej zakochany, ale ona odrzuciła jego uczucia i wyszła za mąż za innego.
– Potem spotkał mnie. A kiedy urodziłaś się ty, nadał ci jej imię. Nigdy nie zapomniał tej pierwszej miłości – mówiła spokojnie matka.
– I ty mu tego nie zazdrościsz?
– Nie. Kocha cię i mnie. A pierwszą miłość pamięta się zawsze. I ty kiedyś taką poznasz – dodała, głaszcząc córkę po głowie.
– Czy tamta Kasia też była taką brzydulą? – zirytowała się dziewczynka.
– Co za głupoty opowiadasz? Pamiętasz bajkę o brzydkim kaczątku? A jeżeli tak bardzo nie lubisz swojego imienia, możesz je zmienić, gdy dorośniesz. Jakie byś chciała? – uspokajała ją matka.
Kasia stała przed lustrem i przymierzała różne imiona jak sukienki. Żadne jednak nie pasowało. Westchnęła, uznając, iż nowe imię nie sprawi, iż stanie się piękniejsza. Przywykła już na dobre.
Wątpiła jednak, iż ktoś pokocha ją tak, jak ojciec tamtą Kasię. Jej matowe włosy, wąskie oczy i spiczasty podbródek – jednym słowem, brzydula.
Ojciec kochał ją niemal tak mocno jak alkohol. Często wracając z pracy, wstępował do taniego baru i wychylał kilka drinków. Po nich stawał się czuły – przynosił córce czekoladkę, zabawkę lub po prostu dawał parę złotych. Kasia zbierała je i kupowała, co chciała.
Gdy kończyła szkołę, ojciec zginął. Dzieci bawiły się nad rzeką, piłka wpadła do wody, a on, pijany, próbował ją wyłowić. Utonął.
Matka złorzeczyła, iż zostawił je same, bez środków do życia.
– Co ty tu będziesz robić? Wyjedź, może wyjdziesz za mąż – radziła z żalem.
Kasia wyjechała. Marzyła o medycynie, ale po wiejskiej szkole nie miała szans. Zdała do szkoły pielęgniarskiej. Białe fartuchy urzekały ją.
W akademiku dzieliła pokój z piękną Magdą – kędzierzawą brunetką o śniadej cerze i pełnych ustach. Obok niej Kasia czuła się jeszcze brzydsza. Przyjaźniły się, ale wszystko zmieniło się, gdy Magda poznała studenta z politechniki.
Kasia oszalała na jego widok. Czasem zaglądał po Magdę, ale ta, ucząc się wytrwale, odprawiała go:
– Idź z Kasią do kina. Mam egzamin jutro.
Chociaż Kasia marzyła, by siedzieć z nim w ciemnej sali, on nie proponował. Czekał, wzdychał i odchodził.
– Dlaczego go tak traktujesz? Gdyby ktoś tak na mnie czekał, byłabym w siódmym niebie! – oburzała się Kasia.
– Po co ci on? To typowy podrywacz. Zakochaj się w kimś zwyczajniejszym – radziła „życzliwa” Magda.
Pewnego dnia Magda była w bibliotece, a on, głodny, nie mógł oderwać wzroku od smażonej ziemniaczanki Kasi.
– Może zjesz ze mną? – zaproponowała.
Nie trzeba było go długo namawiać. Jadł z apetytem, a Kasia patrzyła z uwielbieniem.
– Z ciebie byłaby dobra żona – powiedział w końcu, najedzony.
Pewnej soboty, gdy Magda wyjechała, Kasia i Paweł poszli razem do kina. W ciemności chwyciła go za rękę. Po seansie zaprosiła go do siebie – miała smalec od matki, a do tego wino.
Następnego ranka przeprosił:
– Tylko Magdzie nie mów, dobrze?
Nie żałowała tej nocy. A on? Nigdy nie odmawiał dziewczynom.
Trzy tygodnie później okazało się, iż jest w ciąży.
– I od kogo? – spytała Magda.
– Od Paweła.
– Szybka jesteś. Ale nie licz, iż się z tobą ożeni.
Gdy powiedziała mu, wzruszył ramionami:
– SamKasia wzięła głęboki oddech, spojrzała na córkę, potem na Pawła, i cicho powiedziała: „Zostań, ale pamiętaj – to twoja ostatnia szansa”.