Niech myślą, iż miałem niebywałe szczęście w życiu

newsempire24.com 1 dzień temu

Niech sobie myślą, iż mam nieprawdopodobne szczęście w życiu

Kinga nienawidziła swojego imienia, a jeszcze bardziej nazwiska – Tchórz. Dzieci, jak wiadomo, bywają bezlitosne dla rówieśników. Już w pierwszej klasie przykleiło się do niej przezwisko – Tchórzewska.

Przeglądała się w lustrze i marzyła, żeby miała długie, jasne włosy jak Weronika Kowalska, smukłe nogi jak Kasia Nowak albo choćby fajnych rodziców jak brzydka dwójarzystka Ania Wójcik, którą do szkoły odwoził kierowca mercedesem. *”Po co mama wyszła za ojca z tak okropnym nazwiskiem? Pomyślałaby, co mnie czeka. Wyjdę tylko za człowieka z normalnym nazwiskiem, a najlepiej z zagranicznym”*, myślała.

Denerwowały ją kręcone, niesforne, ciemne włosy, które nie dawały się okiełznać pod czapką ani spinkami. Jasnoszare oczy na opalonej skórze wyglądały efektownie i tajemniczo. Ale Kinga i tak ich nie lubiła.

Mama pracowała jako księgowa w szpitalu, a ojciec był kierowcą autobusu. Rodzicom ciągle brakowało pieniędzy. Ojciec oszczędzał na samochód, więc pilnował, żeby nie wydać ani grosza na głupoty. *”Nie ma co się stroić, nie królowaś”*, warknął, gdy zauważył nową bluzkę na córce. Często musiała nosić ubrania po kuzynce. Nowe rzeczy dostawała rzadko, zwykle gdy siostrze nie pasowały. Jakże się tym wszystkim zmęczyła. Gdyby miała normalnych rodziców, nikt nie nazywałby jej Tchórzewską.

Tuż przed maturą odwiedziła ich jedna z sióstr ojca, ciotka Hela. Pracowała jako pomoc domowa u bogatej rodziny we Włoszech.

– Chcesz, powiem ci, jak tam trafić – szepnęła pewnego wieczoru przed snem. Spały razem w pokoju Kingi.

– Oczywiście! – ucieszyła się Kinga.

– Cicho. Franek by tego nie pochwalił. Masz osiemnaście lat?

– Tak, w styczniu skończyłam – serce Kingi zaczęło bić mocniej.

– No to dobrze. Nie musisz pytać rodziców o pozwolenie. Zrobisz, jak ci powiem, a wyjdziesz na swoje. A Franek to od zawsze był skąpy.

Wyglądała jak prawdziwa włoska signora. Nie dało się poznać, iż jest tylko służącą. *”Liczą się pieniądze, a nie to, jak je się zdobywa”*, mawiała.

Kinga wpadła w wir tej idei. Ciotka Hela dała jej pieniądze, mówiąc, iż odda, gdy zacznie zarabiać.

Zrobiła wszystko, co poradziła Hela. Dla pozoru, żeby rodzice nie robili problemów, zapisała się do szkoły fryzjerskiej. Ale gdy nadeszło zaproszenie z Włoch, rzuciła naukę, spakowała rzeczy, zostawiła kartkę rodzicom i wyjechała.

W Mediolanie odebrała ją ciotka Hela i zabrała do wielkiego, pięknego domu na przedmieściach, gdzie Kinga miała opiekować się schorowaną osiemdziesięciolatką.

– Nie zawiedź. Nie kradnij. Poręczyłam za ciebie – pouczała przestraszoną własną śmiałością i ucieczką Kingę.

Ogromny, wystawny dom oszołomił skromną dziewczynę. Dano jej mały pokoik obok sypialni staruszki. Kinga cieszyła się, iż nie musi wynajmować mieszkania. Za dodatkową zapłatą sprzątała dom jeszcze dwa razy w tygodniu. Prawie nie wychodziła. Włochy ograniczały się dla niej do murów willi i widoku idealnie przystrzyżonego trawnika za oknem. Ale ją to nie martwiło. Co tam, rok minie szybko, nie będzie wieczną opiekunką. Zarobi pieniądze, nauczy się języka i wymyśli coś dalej. Zobaczy się.

Zupełnie jak ojciec, zaczęła oszczędzać. Nie miała gdzie ani na co wydawać. Robiła sobie zdjęcia na tKinga westchnęła i wyjęła telefon, by znów zrobić sobie zdjęcie na tlu eleganckiego holu hotelu, bo choć prawda była inna, to przynajmniej w sieci mogła być kimś, kim zawsze chciała być.

Idź do oryginalnego materiału