„Nie zmarnowaliśmy czasu, po prostu długo szliśmy do naszego szczęścia” – powiedziała Wanda i przytuliła się mocniej do Romana.
Wanda otworzyła oczy i przeciągnęła się z rozkoszą. Dzisiaj była niedziela – można było poleżeć bez pośpiechu.
Gdy zmarł jej mąż, znajomi i koledzy z pracy spodziewali się, iż Wanda pogrąży się w rozpaczy i zaleje się łzami. Więc nakładała maskę nieutulonej żałoby i smutku. W pracy dali jej urlop, by mogła godnie pożegnać ukochanego małżonka.
Z zewnątrz wyglądali na idealną parę, ale co kryło się w ich sercach, jakie szkielety chowali w szafie – to nikogo nie obchodziło. Nie, ludzkim odruchem było żal Wandy dla Jacka, jak dla wszystkich, kto odszedł przedwcześnie. Ale nie jak dla ukochanego męża.
Wanda spojrzała na zdjęcie w ramce. Wystarczy, teraz mogła je schować. Wcześniej tego nie robiła, bo przychodzili znajomi, pocieszali ją i naturalnie szukali wzrokiem portretu zmarłego.
Budzić się codziennie i widzieć jego zadowoloną, jak u najedzonego kota, twarz – to było za wiele. Wanda odsunęła kołdrę, wstała, podeszła do półki i wzięła zdjęcie męża do ręki. Przez chwilę wpatrywała się w zadbane, przyjemne oblicze człowieka pewnego swojej nieodpartej urody. Ilu kobietom zawrócił w głowie? Wanda uśmiechnęła się drwiąco.
— No i co? Dopiąłeś swego? Myślisz, iż cierpię i opłakuję cię? Nie doczekasz się. Żegnaj. — Rozsunęła książki i wcisnęła między nie ramkę ze zdjęciem. — Ot, tak. Teraz tam twoje miejsce, a nie w moim życiu. — Otrzepała niewidzialny pył z dłoni i wyszła do łazienki.
***
Kiedy Wanda wyszła z sali po ostatnim egzaminie, w korytarzu już nie było żadnych kandydatów. Zdawała jako ostatnia. Nagle z boku pojawił się zwyczajny, niczym niewyróżniający się chłopak. Razem zdawali na studia.
— No i jak? Zdałaś? — zapytał.
— Piątka! — Wanda nie mogła ukryć radości.
— Więc będziemy razem studiować. — On też się uśmiechnął.
— Trzeba jeszcze poczekać na listy… — zaczęła Wanda, choć sama była pewna, iż się dostanie.
— To formalność. Masz tylko jedną czwórkę. Zdobędziesz próg.
— A kiedy wywieszą listy?
— Pojutrze, pytałem. Może coś świętujemy? — Czekał na jej odpowiedź z bijącym sercem.
Wanda pomyślała, iż rodzice są jeszcze w pracy, nie ma już czego się uczyć, adekwatnie nic nie musi robić.
— Chodźmy — odpowiedziała.
Spacerowali po Krakowie, jedli lody, a potem poszli do kina.
Znaleźli się w różnych grupach. Wandzie było to obojętne, ale Roman był zmartwiony. Teraz widywali się tylko na przerwach i wykładach, na których zawsze siadał obok niej.
Pewnego dnia Roman się spóźnił, a jego miejsce przy Wandzie zajął Jakub Dobrowolski, który wpadł na salę w ostatniej chwili. Wanda chciała powiedzieć, iż miejsce jest zajęte, ale na katedrę wszedł profesor i rozpoczął wykład. Krążyły o nim plotki, iż jest surowy, a jeżeli ktoś mu nie przypasuje – przepadł, nigdy nie dał więcej niż trójkę.
Wanda stwierdziła, iż nic się nie stanie, jeżeli raz posiedzą osobno.
— Szewczyk zazdrości. Czuję, jak wypala mi dziurę w plecach tym swoim palącym wzrokiem — powiedział ironicznie Jakub, pochylając się lekko ku Wandzie.
Obejrzała się. Romek siedział w ostatnim rzędzie i patrzył na nich z cierpiętniczą miną.
— Młodzi ludzie, dość gadania. Pani, jeżeli wykład panią nie interesuje, może wyjść — surowy głos profesora sprawił, iż Wanda drgnęła.
Wzrok wszystkich studentów zwrócił się na nią i Jakuba, więc Wanda pochyliła nisko głowę nad zeszytem.
— No to koniec, teraz się trzymaj. On nas zeskanował wzrokiem — szepnął Jakub, a oni parsknęli śmiechem.
Profesor i tak ich wyrzucił. Najpierw siedzieli na korytarzu i czekali, aż wykład się skończy, potem Jakub zaproponował stołówkę. Po co marnować czas?
Jakub wiedział dużo, potrafił ciekawie opowiadać. Wandzie podobała się jego pewność siebie. choćby wykładowcy szanowali go za erudycję i bystrość.
— Wanda, uważaj z nim. To kobieciarz, błazen — ostrzegł Romek po wykładzie.
— Zazdrościsz? — spytała Wanda.
— A jeżeli tak?
— Romek, między mną a Jakubem nic nie ma. Pomyśl tylko, razem posiedzieliśmy na wykładzie.
Ale na jednym wykładzie się nie skończyło. Wanda zakochała się, nie mogła żyć bez Jakuba. Wszyscy nazywali ich parą, jej rodzice uważali ich za narzeczonych. Urokliwy i uprzejmy Jakub oczarował choćby mamę Wandy. Wszystkie kobiety, niezależnie od wieku, padały przed nim.
Młodzi postanowili nie śpieszyć się ze ślubem, ale los pokrzyżował plany – Wanda zaszła w ciążę. Powiedziała Jakubowi, a on, ku jej zaskoczeniu, zareagował spokojnie.
— Fajnie, będę ojcem. Tylko na co będziemy dziecko utrzymywać? A studia? Wanda, może nie spieszmy się? Termin jeszcze mały.
Wanda się zgodziła. Miała czas do namysłu. Ale w najmniej odpowiednich momentach zaczęło ją mdlić, czuła się chora i wykończona. Więc zrobiła aborcję. Jakie studia z dzieckiem? On i Jakub kochali się, studiowali i planowali wspólną przyszłość.
A Roman był tylko przyjacielem. Pożyczał jej notatki, gdy opuszczała zajęcia. Niewidzialny, zawsze był obok.
Latem, po czwartym roku, Wanda i Jakub wzięli ślub. Ojciec Jakuba był ważnym urzędnikiem w swoim mieście. Po studiach zabrał ich do pracy. Jakub gwałtownie awansował. Wanda nie zazdrościła, rozumiała, iż ojciec robi to dla syna, a ona była tylko żoną.
Pewnego dnia w przerwie obiadowej Wanda weszła do gabinetu męża i zastała go w objęciach młodej, bezczelnej sekretarki. Dziewczyna minęła Wandę bez zmieszania, spojrzała jej prosto w oczy i uśmiechnęła się wyzywająco. Cała jej postawa mówiła: sama jesteś winna, nie wolno wchodzić bez zapowiedzi.
W domu Wanda urządziła awanturę.
— No i co z tego? Każdy mężczyzna ma czasem romans na boku. A jeżeli ci się wydaje, iż nie, to poI tak minęło kolejne dziesięć lat, podczas których Wanda i Roman, w końcu połączeni, odkryli, iż prawdziwa miłość nie zna pośpiechu, ale czeka cierpliwie, aż serce będzie gotowe.