Nie zjem tego, powiedziała teściowa, z obrzydzeniem patrząc na potrawę

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Nie będę tego jeść powiedziała teściowa, patrząc z obrzydzeniem na talerz.

Co to jest? zmarszczyła nos Elżbieta, jakby na stole postawiono wiadro śmieci.

Barszcz wyjaśniła z uśmiechem synowa, Kinga. Zdjęła pokrywkę z ceramicznego garnka i zaczęła nalewać gorący, aromatyczny rosół. Gotowanie z warzyw z własnego ogródka to prawdziwa przyjemność.

Nie widzę różnicy skomentowała teściowa z pogardą. Ale spędzanie czasu w ogrodzie to jednak sporo pracy!

Bez wątpienia zaśmiała się ciepło Kinga. Ale jeżeli to hobby, zawsze jest przyjemnie.

Mówisz o *swoim* hobby, nie narzuconym prychnęła Elżbieta, zaciskając usta. Dla kiego to wszystko ugotowałaś?

Dla nas. Nie ma tego tak dużo. Tylko na dwa posiłki.

Nie będę jeść tej brei odparła teściowa, wymachując rękami i cofając się. To jakieś niezrozumiałe świństwo! Elżbieta udała mdłości, zasłaniając usta dłonią i odwracając wzrok od stołu.

Kinga wzruszyła oczami i westchnęła.

Poznała Jacka, syna Elżbiety, półtora roku temu. Zakochali się od pierwszego wejrzenia i pobrali miesiąc później, bez wystawnych ceremonii.

Zaoszczędzone pieniądze zainwestowali w wspólne marzenie: dom na wsi, który stopniowo urządzali z miłością.

W tym czasie Kinga widziała Elżbietę tylko cztery razy tyle samo, co Jacek. Trzy z tych wizyt to ona namówiła męża, by odwiedził matkę w święta.

Elżbieta zawsze uważała małżeństwo syna za szaleństwo. Ale nie miała wpływu na dorosłego, niezależnego mężczyznę, więc czekała na to, co uważała za naturalny i logiczny koniec.

Ten koniec jednak nie nadchodził, a jej cierpliwość się kończyła.

Nie rozumiała, co Jacek znalazł w tej zbyt zwyczajnej dziewczynie, i zastanawiała się, jak Kinga go omamiła.

Był przystojnym mężczyzną, otoczonym przez bardziej odpowiednie i atrakcyjne kobiety.

Co więcej, Elżbieta była miejską duszą i tak wychowała syna. Jej macierzyński instynkt podpowiadał, iż Jacek ma już dość wiejskiego życia, a wystarczy drobne pchnięcie, by wszystko wróciło do normy.

Po tak gorzkim doświadczeniu na pewno w końcu znalazłby partnerkę, która nawiązałaby z nią autentyczną przyjaźń.

Ale musiała się spieszyć, by sprytna Kinga nie złapała syna w sidła dziecka!

Elżbieta wymyśliła plan: zadzwoniła do synowej, by się zaprosić, bo nie została zaproszona na domówkę.

Kinga przypomniała, iż zapraszała ją dwa razy, ale Elżbieta zawsze wymigiwała się brakiem czasu. Teściowa machnęła ręką i oznajmiła, iż chce odwiedzić syna.

Dwa dni później stała w przestronnym salonie, nie mogąc ukryć oburzenia.

Jej syn, tak jak ona i zmarły mąż, nienawidził zup! W ich rodzinie akceptowano tylko dania, których skład był od razu widoczny.

Jak Jacek mógł pozwolić, by żona tak gwałtownie przejęła kontrolę?

Czyżby była czarownicą?

Elżbietę przeszedł dreszcz. Odrzuciła myśl, iż Kinga trzyma Jacka przy sobie dzięki sztuczek w łóżku.

Kinga i sztuczki? Nie do pomyślenia!

Na pewno urok!

Inaczej jak wytłumaczyć, iż syn je tę miksturę?

Elżbieta spojrzała na synową z nienawiścią.

Udawała świętą, a powoli zabijała męża.

Co w tym niezrozumiałego? powiedziała Kinga, ignorując teatr teściowej, i nalała jej barszczu. To proste: kapusta, cebula, marchew, buraki według przepisu babci. Brakuje ziemniaków, ale następnym razem dodam. Do tego świeże zioła z ogródka i odrobina śmietany!

No to jedz swoją breję! oburzyła się teściowa, wymachując rękami.

W twoim wieku akurat by ci się przydało! Błonnik reguluje trawienie i poprawia florę jelitową. A gdy flora jest szczęśliwa, jej właściciel też!

Elżbieta poczerwieniała z wściekłości, ale nie skomentowała.

Dlaczego zmuszasz Jacka do jedzenia tego?

Kinga mrugnęła, zdezorientowana.

Wygląda na to, iż mu smakuje.

Co może zrobić mężczyzna, jeżeli nie ma innego jedzenia?

Ugotować, co lubi? Zamówić? Pójść do sąsiadki? Odwiedzić mamę? wymieniła Kinga z uśmiechem.

Na tę ostatnią sugestię Elżbieta zarumieniła się jeszcze mocniej.

Nie bądź sarkastyczna! Chociaż z grzeczności mogłabyś zapytać, co lubi.

Elżbieto, spytałam go wprost. Jest dorosły i potrafi mówić. Twierdzi, iż wszystko mu smakuje.

Kłamie! Nie widzisz? Najpierw nie chciał cię zasmucić. Teraz się zmusza!

Ach! Kinga przeciągnęła minę. Barszcz już jest, nie wyrzucimy go. Niech się postara. A ty go wesprzesz?

Co?! teściowa wytrzeszczyła oczy.

Nie? Szkoda. Jestem pewna, iż syn doceniłby twoją solidarność.

Ty

Kinga! Wróciliśmy! rozległ się wesoły głos Jacka z korytarza.

Do salonu wpadł biały, puszysty kłębek radosnego szczekania.

Aaa! Elżbieta krzyknęła i schowała się za Kingą.

Nie bój się, to Lola. Nie gryzie. Jest bardzo grzeczna uspokoiła Kinga, podnosząc rękę, po czym suka usiadła spokojnie. Dobra dziewczynka.

Po co wpuszczacie psy sąsiadów? wyszeptała przerażona Elżbieta.

Jakie sąsiadów? To nasza. I mieszka z nami w domu.

W domu?! To niehigieniczne! oburzyła się teściowa. A Jacek nie lubi psów!

Nie, mamo, *ty* nie lubisz psów. Cześć powiedział Jacek, wchodząc. Dobrze, iż jesteś, akurat na obiad.

Witaj, synu! Elżbieta stała, czekając na pocałunek w policzek, ale Jacek tylko ją lekko objął, podczas gdy Kinga dostała czuły pocałunek w usta.

No to jemy? gospodarz z rozmarzonym uśmiechem powąchał powietrze.

Chętnie, Jacku, ale nie ma nic.

Jak to *nic*?

Ugotowaliście paszę dla świń. A propos, choćby mi nie powiedziałeś, iż je macieElżbieta w końcu zrozumiała, iż prawdziwa miłość syna do Kingi i ich wspólne szczęście są silniejsze niż jej uprzedzenia, i odeszła w milczeniu, pozostawiając ich w spokoju.

Idź do oryginalnego materiału