W tajemnicy nie zabrała jej ze sobą
Po ukończeniu studiów pedagogicznych Halina wróciła do rodzinnego miasta, marząc o pracy w swojej dawnej szkole. Jeszcze jako uczennica, wszyscy wiedzieli, iż chce zostać nauczycielką — choćby nauczyciele w to wierzyli.
— Nasza Hala jest uparta i wytrwała, na pewno osiągnie w życiu, co zamierza — mawiali koledzy z klasy.
Do szkoły wkroczyła pewna siebie młoda kobieta i skierowała się do gabinetu dyrektora:
— Dzień dobry, Pani Jadwigo.
— Dzień dobry — dyrektorka uniosła głowę, spoglądając znad okularów. — Słucham cię… Ojej, Halina Kowalska, czy to ty? — Zerwała się z krzesła.
— To ja, Pani Jadwigo, własna osoba. Obiecałam, iż wrócę do naszej szkoły — odparła, podając dokumenty.
— Cieszę się, Halino… jak twoje drugie imię? Romanowna? A więc Halina Romanowna, nauczycielka historii. Brawo, spełniłaś marzenie.
Halina zaczęła uczyć. Starsze klasy początkowo wystawiały jej cierpliwość na próbę, ale z czasem zdobyła ich szacunek — a to wiele znaczy.
Wkrótce poznała Wojciecha, inżyniera w miejscowej fabryce. Spotykali się, w końcu wzięli ślub. Już na początku zaręczyn oznajmił:
— Pobierzmy się, ale z dziećmi poczekajmy. Najpierw musimy stanąć na nogi.
— Zgoda, ale nie przeciągajmy. Rok, dwa… Co to za rodzina bez dziecka?
Tak postanowili. Minęły trzy lata małżeństwa, gdy „życzliwi” donieśli Halinie, iż Wojciech romansuje z koleżanką z pracy. Uwierzyła od razu — mąż był przystojny, lubił żartować, zawsze otaczały go ludzie.
W domu wybuchła awantura. Wojciech przyznał się, ale przysięgał, iż to się nie powtórzy.
— Wybacz, Halu. Naprawdę więcej tak nie zrobię. Zraniłem cię, a na to nie zasłużyłaś.
Halina była zraniona. Przez jakiś czas żyli jak obcy, ale Wojciech odzyskał jej zaufanie. Wydawało się, iż zapomniała. Przynajmniej on tak myślał — nikt nie wracał do tamtej sprawy. Stał się wzorowym mężem i ojcem, zwłaszcza gdy Halina oznajmiła:
— Wojciechu, będziemy mieli dziecko. Urodzę, choćby jeżeli się sprzeciwiasz.
— Nie sprzeciwiam się — odparł bez wahania.
Urodziła się śliczna córeczka, Kinga. Pojawiły się radosne obowiązki, noce bez snu — ale było dobrze. Wojciech naprawdę już nie patrzył na inne kobiety. Uwielbiał swoje dziewczyny.
Minęły lata. Halina, mimo ukrytej urazy, stworzyła dom pełen ciepła. Ale zdradę męża pamiętała zawsze. Dla świata byli idealną parą.
— Dziewczyny, jedziemy do cyrku! Kupiłem bilety — oznajmił pewnego dnia Wojciech.
— Tatusiu, tak bardzo chcę! — radowała się Kinga. — Mamusiu, założę niebieską sukienkę z kokardą!
— Jaka ty jesteś śliczna — mruczał ojciec, patrząc, jak córka kręci się przed lustrem.
Kinga rosła na grzeczną, pilną uczennicę. Halina dumna była z jej szkolnych osiągnięć. Nauczyciele żartowali:
— Kinga pójdzie w twoje ślady, zostanie nauczycielką.
— Nie, to umysł ścisły — odpowiadała Halina. — Ciągle majsterkuje z ojcem przy samochodzie.
Lata szkolne minęły szybko. Kinga została studentką politechniki. Do domu przyjeżdżała na święta.
— Córciu, jak studia? — dopytywał się Wojciech.
— Świetnie, tato, nie martw się.
Minęło dwadzieścia lat małżeństwa. Temat drugiego dziecka nigdy nie został poruszony. Może każdemu coś świtało, ale milczeli.
Gdy Kinga oznajmiła zaręczyny z Szymonem, rodzice przyjęli to z radością.
— Mądrze, iż po studiach — pochwalił ojciec. — Najpierw praca, potem rodzina.
Plany pokrzyżowała choroba Haliny. Wojciech nalegał na badania, ale ona zwlekała. W końcu trafiła do szpitala. Wojciech widział, iż żona gasła. Kinga i Szymon odłożyli ślub.
Nadszedł dzień, gdy Halina odeszła. Wojciech nie mógł sobie wybaczyć dawnej zdrady — a nuż to zraniło żonę na zawsze?
Po pogrzebie Kinga porządkowała rzeczy matki. W starym kopercie znalazła list. Czytając go, serce zamarło jej z przerażenia. Halina wyznała, iż Wojciech nie jest jej prawdziwym ojcem.
Gdy dowiedziała się o zdradzie męża, postanowiła się zemścić. Romansowała wtedy z Olegiem, nauczycielem geografii na zastępstwie. Kiedy odjechał, zorientowała się, iż jest w ciąży. Postanowiła dać dziecku jego imię, ale nigdy mu nie powiedziała. Wojciechowi natomiast wmówiła, iż to jego córka.
— Kinga powinna poznać prawdę — zdecydowała. — Życie bywa nieprzewidywalne.
Kinga siedziała z listem w dłoniach. Jej świat runął. Nie wiedziała, jak żyć z tą prawdą. Musiała porozmawiać z ojcem.
— Tato, musimy porozmawiać.
Głos drżał jej, gdy wyznała wszystko. Wojciech stał oszołomiony, ale w końcu szepnął:
— Kochałem twoją matkę… i ciebie zawsze będę kochał jak córkę.
— Nie wiem, jak z tym żyć — wyznała Kinga.
— Ja też to czuję — odparł. — Ale pamiętaj — jesteś moją córką i zawsze nią zostaniesz.
Przez łzy Kinga zrozumiała, iż jego miłość była prawdziwa. Postanowili iść dalej, szanując pamięć Haliny.
Kinga myślała o spotkaniu z OleKinga jednak zrozumiała, iż jedyny ojciec, jakiego kiedykolwiek znała i potrzebowała, to Wojciech, który zawsze stał przy niej z oddaniem, a więc złożyła list z powrotem do koperty i już nigdy do niego nie wróciła.