Nie widzieliśmy się w kinie, prawda? – powiedział, zapominając o przygotowanych słowach.

newskey24.com 1 tydzień temu

Dziennik Pawła

„Cześć. Ale tak naprawdę nigdy nie poszliśmy wtedy do kina razem” – powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy, zapomniawszy wszystkie przygotowane wcześniej zdania.

Paweł i Weronika siedzieli na nadwiślańskim bulwarze w Krakowie i marzyli, jak dostaną się na studia, skończą je, kupią mieszkanie…

„Kupimy sobie niemieckie auto, najlepsze. I na pewno nam się uda” – rzucił Paweł, wrzucając kamyk do wody.

„Będziemy jeździć nad Bałtyk albo za granicę” – dodała wesoło Weronika, patrząc, jak gasną kręgi na wodzie. „Tylko najpierw musimy zdać na studia. Ale już mam dość nauki” – westchnęło cicho.

„Damy radę” – Paweł objął Weronikę za ramiona i przyciągnął do siebie.

Wydawało im się, iż nikt przed nimi nie kochał się tak mocno i iż nic ich nie rozdzieli.

„Chodźmy już, pewnie mama się martwi. I zimno mi” – Weronika wstała z ławki i jęknęła z bólu. Nowe buty obtarły jej stopy. Zdjęła je i poszła boso po chłodnym bruku.

„Pójdziemy jutro do kina? Leci świetny film…” – zaproponował Paweł.

Szli, beztrosko rozmawiając o wszystkim i o niczym.

„Do jutra” – powiedziała Weronika pod swoim blokiem, stanęła na palcach, pocałowała Pawła w policzek i gwałtownie pobiegła do klatki.

„To kupię bilety?” – krzyknął za nią.

Weronika nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się jeszcze w drzwiach.

Miasto jeszcze spało, ale krótka czerwcowa noc dobiegała końca. Świtał pierwszy dzień dorosłego życia byłych maturzystów.

Paweł cicho wszedł do mieszkania, żeby nie obudzić matki, rozebrał się i zasnął z poczuciem, iż jutro będzie dobre. Po południu stał już pod oknami Weroniki. Wyjrzała, a chwilę później wybiegła z klatki.

„Mam bilety” – machnął przed nią dwoma kartonikami.

„Przepraszam, Paweł, nie mogę. Przyjechała ciocia mamy. Wyszła za mąż i wyjeżdża do Anglii. Zostawiła nam mieszkanie w Warszawie. Jutro jedziemy z nią obejrzeć wszystko… Ja przeprowadzam się do stolicy.”

„A kiedy wrócisz?” – zapytał Paweł, jeszcze nie rozumiejąc do końca.

„Nie wiem. Tam będę zdawać na studia.”

„A ja? A my? Przecież marzyliśmy razem…” – głos mu się załamał.

„Paweł, to szansa raz w życiu. Nie lecę na Księżyc, możesz przyjeżdżać. A może zdasz do warszawskiej uczelni?” – Jej oczy błysnęły. „Słuchaj, może pojedziesz ze mną?”

„Gdzie ja tam będę mieszkał? A twoi rodzice co powiedzą? Nie mam bogatej ciotki, nie mam pieniędzy. Jak powiem mamie? Jest sama…”

„Coś wymyślimy…” – odparła lekko.

„Kiedy wyjeżdżasz?” – spytał cicho.

„Jutro rano. Muszę jeszcze spakować rzeczy. Wszystko tak nagle… Paweł, rodzice mnie nie zostawią tutaj, to bez sensu. jeżeli mnie kochasz, znajdziesz sposób.”

„A jeżeli ty mnie…” – nie dokończył, machnął ręką, odwrócił się i odszedł.

Weronika wołała za nim, ale nie obejrzał się. Przyspieszał, aż prawie biegł. Dopiero gdy znalazł się daleko, zwolnił. W piersi czuł nie drapanie kotów, ale wycie wilczej watachy. „Weronika wyjedzie, znajdzie nowych przyjaciół, zapomni… A kim ja jestem? Zwykły chłopak z prowincji…”

„Niech jedzie. Poradzę sobie. Osiągnę wszystko… Jeszcze pożałuje…” – mruczał pod nosem.

W domu rzucił się na łóżko i leżał tak dwa dni. Matka myślała, iż zachorował, chciała wzywać pogotowie.

„Powinieneś zacząć powtarzać do egzaminów. jeżeli będziesz leżeć, nie zdasz, pójdziesz do wojska. Wtedy Weronika na pewno do ciebie nie wróci.”

Słowa matki otrzeźwiły go. Zmuszał się do nauki, ale widział przed sobą tylko Weronikę. W przerwach ćwiczył na drążku, aż nie miał sił myśleć. Postanowił osiągnąć wszystko, o czym marzyli. Wtedy przyjedzie do niej do Warszawy i… Ale najpierw studia.

Dostał się, ku euforii matki. Czekał na list od Weroniki. Sam by napisał, ale nie znał adresu. Przeklinał siebie, iż wtedy się obraził, nie odprowadził, nie zapytał… Teraz mógłby do niej pojechać, ale jak znaleźć ją w wielkim mieście? Sąsiedzi też nie pomogli – rodzice nie zostawili kontaktu.

Przez całe studia żył nadzieją, iż Weronika napisze. Na ostatnim roku zgłosił się do pracy w nowej fabryce pod Warszawą – będzie bliżej niej.

Matka się zgodziła. Po pół roku dostał służbowe mieszkanie. W rok później ożenił się z Kasią z księgowości. Urodziła się im córka, Weronika.

„Nie podoba mi się to imię. Staroświeckie” – skrzywiła się Kasia.

„Klasyka zawsze w modzie. Werka. Brzmi?” – uprPaweł spojrzał na żonę i córkę, uśmiechnął się i zrozumiał, iż prawdziwe szczęście od dawna było tuż obok niego.

Idź do oryginalnego materiału