Już za tydzień święta Bożego Narodzenia. Trudno sobie wyobrazić, aby na wigilijnym stole zabrakło tradycyjnego karpia. To – obok choinki, prezentów, opłatka, kolędy i żłóbka z dzieciątkiem – symbol tych najpiękniejszych świąt w roku. Ale co jeżeli ktoś nie lubi karpia. W ostatnich latach na wigilijnym stole coraz częściej pojawiają się również inne gatunki ryb.
Wojciech Sędek, właściciel gospodarstwa rybackiego Biała Nida w Karsznicach w gminie Małogoszcz, oprócz karpi hoduje sumy, pstrągi, sandacze, jesiotry, szczupaki, liny oraz amury. Każda z tych ryb z powodzeniem może zastąpić na wigilijnym stole karpia.
Ichtiolog z wykształcenia
Pan Wojciech pasję do hodowli ryb odziedziczył po ojcu.
– Tato w 1989 roku rozpoczął budowę pierwszego obiektu karpiowo-pstrągowego. Ja będąc dzieckiem, pomagałem mu w budowie, wszędzie z nim jeździłem i podpatrywałem jak tworzy się taki staw – wspomina.
– Tak mi się hodowla ryb spodobała, iż postanowiłem studiować ichtiologię na ówczesnej Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie, w tej chwili jest to Uniwersytet Warmińsko-Mazurski. Wydział rybacki tej uczelni znany jest nie tylko w Polsce, ale i Europie.
Studiowali tam pasjonaci zarówno wędkarstwa, jak i rybactwa z całej Polski. Te znajomości pozostały do dziś. Pan Wojciech wymienia się z kolegami swoimi doświadczeniami z hodowli ryb.
Obiekty rybackie to inwestycja na lata. Są przeważnie przejmowane z ojca na syna. – Tutaj w Karsznicach nie było nic. Wszystko zbudował ojciec, z pasji i zamiłowania do ryb. Było to dla niego niesamowite wyzwanie. Pamiętajmy, iż w tamtych czasach nie było urządzeń takich jakie mamy teraz. Bardzo wiele sprzętów mój tata wykonał sam. Wyglądały dosyć prymitywnie – podkreśla hodowca.
Najpierw karp, później pstrąg
Na początku wspólnie z ojcem Wojciech Sędek hodował wyłącznie karpie. Później, ze względu na czystość i jakość wody, powstał pomysł zrobienia gospodarstwa pstrągowego.
– Byliśmy jednymi z pierwszych hodowców pstrąga w województwie świętokrzyskim i było to dla nas ogromne wyzwanie. Pstrąg jest bowiem jedną z najbardziej wymagających ryb w hodowli, lubi czystą wodę. Potrzebuje też odpowiednich warunków tlenowych, stąd zastosowanie urządzeń napowietrzających, dmuchaw i generatorów tlenu, które umożliwiają taką hodowlę. Bez tego hodowla tych ryb jest niemożliwa – mówi pan Wojciech.
Pstrągi chętnie kupowane są nie tylko na święta Bożego Narodzenia. Znakomicie nadają się na grilla, można je piec i smażyć, dlatego popularne są w zasadzie przez cały rok.
Sum na wigilijny stół? Czemu nie
Później, stopniowo, w gospodarstwie Wojciecha Sędka zaczęły pojawiać się też inne ryby. Jedną z nich jest sum. Ta największa drapieżna ryba w Polsce osiąga choćby do 2,5 metra długości. Jak mówi Wojciech Sędek hodowla suma jest dosyć trudna i kosztowna.
– Sum żywi się innymi rybami, aby więc zachować naturalną bazę pokarmową, trzeba hodować też inne ryby, które on zjada. Są to przede wszystkim płocie lub karasie. Sumy gwałtownie osiągają duże rozmiary. Potrafią zjadać choćby karpie, dlatego nie wszyscy chcą je hodować – wyjaśnia.
– Sum ma charakterystyczne, długie wąsy, które służą mu do poszukiwania pokarmu – zdradza Wojciech Sędek. – Ma też specyficzną budowę ciała. Mało widzi, a wyczuwa inne ryby właśnie przy pomocy wąsów. Oprócz ryb, zjada również ptactwo wodne. Dlatego sumy są trzymane do kilku kilogramów masy, aby nie robiły spustoszenia w stawie.
Mięso suma jest bardzo zdrowe. Ryba nadaje się zarówno do smażenia, jak i wędzenia. Polecana jest zwłaszcza dla dzieci, gdyż ma stosunkowo mało ości.
– Sumy posiadają białe mięso. Jest to ryba znacznie bardziej tłusta od popularnego pstrąga, dlatego znakomicie nadaje się do wędzenia. Przepisów na jej przyrządzenie jest mnóstwo, zarówno w książkach kucharskich, czy też na stronach internetowych. Jednak najprostszym jest usmażenie go na maśle, identycznie jak smaży się karpia – radzi hodowca.
Sandacz – smaczna, ale droga ryba
Inną rybą, która z powodzeniem zastąpi karpia na wigilijnym stole jest sandacz.
– Wywodzi się z rodziny okoniowatych, jest jedną z najbardziej poszukiwanych ryb i przy tym jedną z droższych, gdyż jest jej bardzo mało – podkreśla Wojciech Sędek.
Sandacz jest bardzo delikatny i wymagający w hodowli. Ze względu na ocieplenie klimatu i pogarszający się stan wód w rzekach, często narażony jest na śmierć. Ponadto, sandacz nie lubi odłowów, czyli spuszczania wody ze stawów. Podczas tej czynności skrzela sandacza zanieczyszczają się i ryba bardzo gwałtownie się dusi. Hodowla sandacza wymaga więc dużego doświadczenia.
Jesiotr – ryba bez… ości
Kolejną drapieżną rybą, chętnie kupowaną na wigilijny stół jest jesiotr.
– To ryba chrzęstno-szkieletowa, nie posiada ości, a mięso jest bardzo podobne w smaku do ryb morskich. Jesiotry żywią się skorupiakami, osiągają duże rozmiary, choćby do 100 kilogramów i są rybami atrakcyjnymi wędkarsko – zaznacza Wojciech Sędek.
Jesiotra możemy smażyć, jak i wędzić. Jesiotr jest tłusty, dlatego idealnie nadaje się do wędzenia. Warto wspomnieć, iż najlepszy kawior jest właśnie z jesiotra. Posiada czarny kolor. Na wschodzie Europy poławia się jesiotry wyłącznie w celu pozyskania kawioru. Kawior jest bardzo drogi, bo jest to towar deficytowy. Ryba ta późno dojrzewa, dopiero po 18 latach zaczyna produkować ikrę.
Szczupak potrafi zjeść kaczkę
Niezwykle popularną rybą na święta Bożego Narodzenia jest również szczupak.
– To ryba o wyjątkowych walorach smakowych. Jest drapieżnikiem, potrafi połknąć kaczkę, zjada ryby niemal własnej wielkości. Szczupaki hodowane są tylko do 1,5 kg wielkości, aby nie zjadały w stawach karpi – zdradza Wojciech Sędek.
Lin w śmietanie – jedna z potraw wigilijnych
Chętnie kupowaną rybą jest też lin. – To ryba karpiowata, posiada delikatną łuskę. Nie jest drapieżnikiem, żywi się skorupiakami i ziarnami zbóż. Jego hodowla nie jest trudna, tak jak to ma miejsce w przypadku ryb drapieżnych. Świetnie smakuje w śmietanie. To jedno z lepszych dań z ryb. Filety z lina zalewamy śmietaną i podpiekamy z piekarniku – podpowiada hodowca.
Amur smakuje podobnie jak karp, ale smakosze znajdą różnice
Na niektórych wigilijnych stołach znajdziemy również amura. – To nie jest nasza rodzima, polska ryba. Została ściągnięta do naszego kraju i tu zaczęła się rozwijać. Należy do rodziny karpiowatych. Jest roślinożerna, często hodowcy wpuszczają amury do stawów, aby zjadały trzcinę. Nie można jednak hodować amurów zbyt dużo, gdyż wówczas wyczyściłyby staw z roślinności, nie zostawiając jej dla innych gatunków. Przez to inne ryby słabiej by rosły. Amur w smaku jest podobny do karpia. Niektórzy, zwłaszcza smakosze, widzą i czują jednak różnicę w smaku – mówi hodowca.
Droższe niż karpie
Za kilogram karpia w gospodarstwie Wojciecha Sędka zapłacimy 27 zł, tyle samo kosztuje kilogram pstrąga i amura, szczupaki są sprzedawane w cenie od 40 do 50 zł za kg, za lina zapłacimy 43 zł na kg, najdroższy jest sandacz, którego cena kształtuje się w granicach 90 zł za kg. Za patroszenie ryby zapłacimy 4 zł za kg. Można również nabyć ryby wędzone, na przykład kilogram wędzonego pstrąga kosztuje 50 złotych, a karpia 65 zł.
Ichtiolog zachęca do zakupu ryb i produktów z gospodarstw rybackich, gdyż wtedy mamy pewność, iż towar jest świeży. Nie ma bowiem nic lepszego, jak wyjęta bezpośrednio z wody ryba.
Smacznego!