Nie rozmawiam z moją matką od czterech lat i nie czuję się winna.

newsempire24.com 1 dzień temu

Już cztery lata minęły, odkąd nie rozmawiamy z własną matką. I nie, nie wstydzę się tego.

Kiedy wychodziłam za mąż, miałam zaledwie dwadzieścia dwa lata. Razem z mężem, Jakubem, właśnie skończyliśmy studia i wprowadziliśmy się do małego, wyświechtanego, ale własnego wynajmowanego mieszkania na obrzeżach Gdańska. Pieniędzy ledwo starczało, ale wtedy nie miało to znaczenia — byliśmy młodzi, zakochani i pełni marzeń.

Łapaliśmy się każdej pracy. Jakub harował bez dni wolnych — raz na budowie, raz jako kurier, czasem wieczorami jako ochroniarz. Ja też nie próżnowałam — rano pracowałam w sklepie, wieczorami udzielałam korepetycji. Wszystko po to, by odłożyć na własne M, choćby malutkie, choćby jeżeli na kredyt.

Minął nieco ponad rok. Na urodzinach mamy Jakub, po toastach, rzucił pomysł: moglibyśmy iść mieszkać do jego rodziców, a on w tym czasie zrobi w ich mieszkaniu remont. Mama, podobno, obiecała nie brać od nas ani grosza. Byłam w szoku — choćby się ze mną nie skonsultował. Ale wszyscy, i mama, i on, naciskali: „To będzie lepiej, oszczędność, pomoc, rodzina”. W końcu uległam.

Wtedy moja młodsza siostra, Kasia, miała już osiemnaście lat. Prawie nie przebywała w domu — ciągle gdzieś wychodziła lub nocowała u koleżanek. Z Jakubem nie przepadała, ale matka była nim oczarowana. Dla niej stał się idealnym zięciem: układał płytki, malował ściany, wymieniał krany. Przy okazji pomagał choćby jej emerytowanym koleżankom — nie z ochoty, oczywiście, ale bo mama prosiła.

Tata był zadowolony — w końcu nikt nie ciągnął go do naprawiania szaf czy kręcenia kranów u obcych.

Za to z siostrą relacje układały się fatalnie. Przyczepiała się do mnie o byle co, urządzała awantury z niczego. Starałam się ignorować — wiedziałam, iż chce nas wykurzyć. Milczałam.

Pewnego piątku rodzice wyjechali na działkę, zostaliśmy z Jakubem sami. On kończył podłogę w kuchni, ja myłam okna. Wtedy Kasia przyprowadziła jakiegoś chłopaka. Wrażenie robił paskudne — nieogolony, w pomiętej kurtce, buty brudne. Siedzieli parę godzin w jej pokoju, potem wyszli. Nie wtrącałam się — dorosła kobieta, niech sama odpowiada za swoje wybory.

Następnego wieczoru tata zauważył, iż zniknęły pieniądze — spora suma, odłożona na naprawę auta. Mama oczywiście rzuciła się na Kasię, a ja, głupia, wspomniałam o „gościu”. Myślałam, iż sprawiedliwość po prostu się dokona.

Ale zgadnijcie, kto okazał się winny? Ja.

— Dlaczego mi nie powiedziałaś?! — wrzeszczała mama. — Tysiąc razy jej powtarzałam — żadnych chłopaków w domu! A gdyby zaszła w ciążę, to ty byś ją utrzymywała?!

Próbowałam tłumaczyć, iż ma osiemnaście lat, nie jestem jej matką ani opiekunką. Ale mama tylko się nakręcała. W końcu wyrzuciła nas z Jakubem z mieszkania. Na ulicę. Bez słowa wyjaśnienia. Krzycząc:

— Macie mnie już dość! Zrobiliście remont? Brawo. Teraz spadajcie!

Tata stał w kącie jak cień, dopóki i jego nie obsypała gradem pretensji:

— Gdybyś cokolwiek potrafił, nie potrzebowałabym twojego zięcia!

I tyle. Wyszliśmy. Jakub milczał. Ja szlochałam.

Mama dzwoniła później, prosiła, byśmy wrócili. Nie odebrałam. I nie odbieram do dziś.

Znowu wynajmowaliśmy, oszczędzaliśmy każdy grosz, aż w końcu — mamy swoje M. Malutkie, na kredyt, ale własne. W grudniu podpisujemy dokumenty.

A Kasia wyszła za tego samego chłopaka. Tak, za tego „menela”. Teraz mieszkają u rodziców. Jakub śmieje się: „Widzisz, remont jednak nie poszedł na marne”. Żadnego gwoździa już tam nie wbije. Nikt ich nie przegania, mama traktuje ich jak królewską parę.

Czasem aż płaczę z bezsilności. Oddaliśmy wszystko: czas, siły, nerwy — a w końcu nas wyrzucili. Bo powiedzieliśmy prawdę. Bo przestaliśmy być „wygodni”. A teraz, gdy ma pod dachem prawdziwy problem, milczy.

Ale niech będzie. Niech żyje. My nie wrócimy. A jeżeli znów coś się wydarzy — okradną, oszukają, skrzywdzą — nie pomożemy. Zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy.

Teraz mam swoje życie. Bez matczynych wyrzutów, bez łez, bez krzyków. I wiecie co? Jest mi lżej.

Idź do oryginalnego materiału