Nie rozmawiałem z ojcem od 12 lat: niedawno wysłał kartkę z jednym słowem…

twojacena.pl 3 tygodni temu

Dwanaście lat nie rozmawiałem z ojcem. Niedawno przysłał pocztówkę z jednym jedynym słowem

Dwanaście lat temu. Krzysztof miał dwadzieścia dwa lata. Właśnie skończył prawo.
Jedno słowo zmieniło wszystko. Przepraszam. Magiczne słowo, jak klucz do zamkniętego serca.
Wybaczenie daje drugą szansę. Miłość siłę, by z niej skorzystać.

Farba pod paznokciami nie chciała zejść. Krzysztof szorował ręce mydłem, jakby chciał wymazać wspomnienia. Na próżno.
Woda była lodowata. Parzyła zimnem. Tak jak tamtego dnia dwanaście lat temu.
Listonosz przyniósł pocztówkę rano. Leżała na stole jak tykająca bomba. Krzysztof bał się jej dotknąć.

Pismo ojca. Znajome. Staranne, jakby wypisywał wyrok.
Na odwrocie jedno słowo. Przepraszam.
I tyle. Nic więcej.

*

Dwanaście lat temu. Krzysztof miał dwadzieścia dwa. Właśnie obronił prawo.
Ojciec siedział w gabinecie. Przeglądał dokumenty. Podniósł wzrok, gdy wszedł syn.
Jutro o dziewiątej czeka na ciebie pan Marek Kowalski powiedział.

Marek Kowalski. Partner ojca. Znany adwokat.
Tato, musimy porozmawiać.
Ojciec odłożył papiery. Spojrzał uważnie. Zmarszczył brwi jakby coś przeczuwał.
Słucham.

Nie pójdę do pana Kowalskiego.
Długa cisza. W uszach dzwoniło.
Nie rozumiem powiedział ojciec wolno.
Nie chcę być prawnikiem.
Słowa zawisły w powietrzu. Ciężkie jak kamienie.

Ojciec wstał. Podeszł do okna. Stał plecami.
A kim chcesz być?
Malarzem.
Ojciec się odwrócił. Najpierw zdziwienie. Potem złość.
Malarzem? powtórzył. Żartujesz?
Nie. Mówię poważnie.
Krzysztof pamiętał każde słowo z tamtej rozmowy. Każdy ton.
Pięć lat studiów burknął ojciec. Pięć lat!
Studiowałem dla ciebie odparł Krzysztof. Nie dla siebie.
Dla rodziny! Dla przyszłości!
Ojciec chodził po gabinecie. Czerwony na twarzy, jakby biegł.
Malarze głodują mruczał. Umierają w biedzie.
Nie wszyscy.
Większość. A ty nie jesteś wyjątkiem.
Krzysztof wyjął teczkę. Rysunki. Swoje prace.
Popatrz powiedział.
Ojciec wziął teczkę. Oglądał powoli. Twarz jak maska.
W końcu zamknął teczkę. Położył na stole, jakby wyrzucał śmieci.
To hobby stwierdził. Nieważne hobby.
To moje życie.
Twoje życie to prawo powiedział twardo. Reszta to głupoty.

*

Krzysztof patrzył na pocztówkę. Przewracał w dłoniach. Gruby karton.
Na awersie reprodukcja. Van Gogh. Gwiaździsta noc.
Ironia? Czy uznanie? Ojciec wybrał obraz, który symbolizował prawdę syna.
A może przypadek?

Postawił pocztówkę na półce. Obok zdjęcie on z ojcem na rybach.
Miał dziesięć lat. Ojciec młody, uśmiechnięty. Jeszcze nie złamany przyszłymi rozczarowaniami.
Kiedy się złamał? Kiedy stał się taki twardy?
Po śmierci mamy. Właśnie wtedy. Krzysztof miał czternaście lat.
Ojciec zamknął się w sobie. Zanurzył w pracy. Stał się surowy, jakby próbował kontrolować to, czego nie da się kontrolować.
Mama by zrozumiała powiedział wtedy Krzysztof. Kochała sztukę.
Błąd. Straszny błąd.
Ojciec zbladł. Zacisnął pięści.
Nie waż się! krzyknął. Nie waż się jej przywoływać!
Ale to prawda!
Prawda jest taka, iż jesteś egoistą! Myślisz tylko o sobie!

Tamtej kłótni nie zapomni. Trwała dwie godziny. Krzyki. Oskarżenia. Słowa jak noże.
Jesteś rozczarowaniem powiedział ojciec. Samym rozczarowaniem.
A ty jesteś tyranem odparł Krzysztof. Nie ojcem, tylko tyranem.
Ojciec otworzył drzwi.
Wynoś się powiedział cicho. I nie wracaj.
Tato
Wynoś się! Natychmiast!

Krzysztof spakował rzeczy. Ręce mu się trzęsły. W piersi pustka, jakby ktoś wyrwał serce.
Ojciec stał w korytarzu. Patrzył w ścianę. choćby nie spojrzał.
Tato spróbował jeszcze raz.
Cisza. Żadnego słowa. Jakby stał posąg.
Krzysztof wyszedł. Drzwi zatrzasnęły się za nim. Na zawsze.

*

Od tamtej pory nie rozmawiali. Dwanaście lat.
Krzysztof wziął telefon. Wybrał numer ojca. Palec zawisł nad przyciskiem. Co powiedzieć? Cześć? Po dwunastu latach ciszy?
Odłożył komórkę. Podeszł do sztalugi. Zdjął materiał.
Obraz prawie gotowy. Portret ojca. Malował z pamięci. Cały rok.
Twarz poważna, ale oczy smutne. Samotne, jak u chłopca, który się zgubił.
Takiego go pamiętał. Nie złego. Nie okrutnego. Tylko zagubionego.
Wziął pędzel. Dodał trochę cienia wokół oczu. Zmarszczki. Czas nie oszczędza nikogo.

Wieczorem poszedł do Ewy. Żona siedziała w fotelu, malowała paznokcie z skupieniem, jakby wykonywała operację.
Dostałem pocztówkę powiedział.
Od kogo? nie odrywając wzroku.
Od taty.
Ewa zastygła. Pędzelek zawisł w powietrzu.
Co napisał?
Przepraszam.

*

Następnego ranka Krzysztof wstał wcześnie. Wziął obraz.
Gdzie idziesz? sennie zapytała Ewa.
Do taty.
Skinęła głową. Jakby się tego spodziewała.
Powodzenia szepnęła i pocałowała go w policzek.

Dom się nie zmienił. Ten sam płot, te same okna. Tylko jakby skurczony od samotności.
Krzysztof stał przed furtką. Serce waliło jak u ucznia na egzaminie. Dłonie spocone.
Nacisnął dzwonek. Melodia znana z dzieciństwa.
Kroki w przedpokoju. Powolne, ostrożne.

Drzwi się otworzyły.

Idź do oryginalnego materiału