Nie rozmawiałam z siostrą ponad dwadzieścia lat. Teraz chce u mnie zamieszkać… Jestem zagubiona

newsempire24.com 7 godzin temu

Z siostrą nie rozmawiałam od ponad dwudziestu lat. A teraz prosi, żeby zamieszkać ze mną… Jestem zdezorientowana.

Nazywam się Weronika. Mam czterdzieści lat, rodzinę, dwóch synów, ukochanego męża, przytulne mieszkanie w Poznaniu i domek letniskowy, do którego jeździmy każdego lata. Wydawałoby się, iż życie ułożyło się idealnie. Ale teraz stoję przed wyborem, który nie daje mi spokoju. Bo dotyczy on mojej siostry — kobiety, od której dzieli nas nie tylko odległość, ale lata milczenia, żalu i bólu.

Gdy miałam pięć lat, zmarł nasz tata. Dziesięć lat później mama odeszła na raka. Zostałam sama. Ola — moja starsza siostra — była wtedy dorosła, miała dwadzieścia trzy lata. Przed śmiercią mama błagała ją, żeby mnie nie porzucała. Ola została moją opiekunką i zamieszkałyśmy razem w rodzinnym domu. Tylko iż trudno nazwać to miejsce domem…

Byłam trudną nastolatką — zbuntowaną, złośliwą, zagubioną. A Ola była surowa, zimna i powściągliwa. Nigdy mnie nie przytuliła, nie powiedziała ciepłego słowa. Nie krzyczała — tylko patrzyła obojętnie. Pamiętam, jak płakałam nocą w poduszkę, marząc tylko o tym, żeby uciec z tego dusznego domu.

Gdy skończyłam siedemnaście lat, zakochałam się. Przyprowadziłam chłopaka do nas. Ale mąż Oli — wtedy była już zamężna z Bartkiem — wyrzucił go bezceremonialnie. Potem Ola spokojnie powiedziała: „Jeśli ci się nie podoba, możesz wyjść”. Spakowałam rzeczy i wyszłam. Nikt mnie nie zatrzymał. Nikt nie zadzwonił. Nikt nie szukał.

Z Krzysiem nie było nam dane długo być razem — okazał się kimś innym, niż myślałam. Mieszkaliśmy u jego rodziców, ledwo wiążąc koniec z końcem. W końcu się rozstaliśmy. Nie chciałam wracać do siostry. Oczekiwała dziecka, a po wszystkim czułam, iż tam nie ma dla mnie miejsca.

Wyjechałam do Łodzi, dostałam pracę jako ekspedientka, żyłam w akademiku. Było ciężko, strasznie, ale trzymałam się każdej możliwości. Aż poznałam Jacka. Spokojnego, dobrego, pewnego. Wzięliśmy ślub. Urodzili nam się dwaj synowie. Z czasem wzięliśmy kredyt na mieszkanie, kupiliśmy samochód, a potem letniskowy domek pod Toruniem.

Siostra? Przez lata nic o niej nie słyszałam. Według plotek: jej i Bartkowi wiodło się śwW końcu zdecydowałam się jej pomóc, ale moje serce wciąż waży wybór między współczuciem a strachem przed kolejnym rozczarowaniem.

Idź do oryginalnego materiału