Nie rozmawiałam z siostrą od ponad dwudziestu lat, a teraz chce u mnie zamieszkać… Jestem zdezorientowana.

newsempire24.com 3 dni temu

Z siostrą nie rozmawialiśmy od ponad dwudziestu lat. A teraz prosi, żeby zamieszkać u mnie… Jestem zdezorientowany.

Nazywam się Natalia. Mam czterdzieści lat, rodzinę – dwóch synów, ukochanego męża, przytulne mieszkanie w Poznaniu i dom letniskowy pod Gnieznem, gdzie spędzamy każde wakacje. Wydawałoby się, iż życie ułożyło się dobrze. Ale teraz stoję przed wyborem, który nie daje mi spokoju. Bo dotyczy mojej siostry – kobiety, od której dzieli mnie nie tylko odległość, ale lata milczenia, uraz i bólu.

Gdy miałam pięć lat, zmarł nasz tata. Dziesięć lat później mama odeszła na raka. Zostałam sama. Kasia – moja starsza siostra – była wtedy dorosła, miała dwadzieścia trzy lata. Przed śmiercią mama błagała ją, by mnie nie porzuciła. Kasia została moją opiekunką, i zostaliśmy we dwójkę w rodzinnym domu. Tylko iż trudno to miejsce nazwać domem…

Byłam trudnym nastolatkiem – zbuntowaną, agresywną, zagubioną. A Kasia była surowa, chłodna, zdystansowana. Nigdy mnie nie przytuliła, nie powiedziała ciepłego słowa. Nie krzyczała – po prostu patrzyła obojętnie. Pamiętam, jak płakałam w poduszkę, marząc tylko o tym, by wyrwać się z tego duszącego domu.

Gdy skończyłam siedemnaście lat, zakochałam się. Przyprowadziłam chłopaka do nas. Ale mąż Kasi – bo wtedy była już mężatką, z Robertem – brutalnie go wyrzucił. Potem Kasia spokojnie rzuciła: „Jeśli ci się nie podoba, możesz wyjść”. Spakowałam swoje rzeczy i wyszłam. Nikt mnie nie zatrzymał. Nikt nie zadzwonił. Nikt nie szukał.

Z Krzysiem nie byliśmy razem długo – okazał się kimś innym, niż przypuszczałam. Mieszkaliśmy u jego rodziców, ledwo wiązali koniec z końcem. W końcu się rozstaliśmy. Nie chciałam wracać do siostry. Czekała na dziecko, a po tym wszystkim czułam, iż nie ma tam dla mnie miejsca.

Wyjechałam do Bydgoszczy, zatrudniłam się jako ekspedientka, mieszkałam w akademiku. Było ciężko, strasznie, ale łapałam każdą szansę. A potem poznałam Adama. Spokojny, życzliwy, solidny. Wzięliśmy ślub. Urodzili się nam dwaj synowie. Z czasem wzięliśmy kredyt na mieszkanie, kupiliśmy samochód, a później także domek letniskowy – niewielki, ale przytulny, pod Toruniem.

Siostra? Przez lata nie miałam o niej wieści. Słyszałam tylko pogłoski: u nich z Robertem wszystko dobrze, on zajął się biznesem, mieli duże mieszkanie, pieniądze. Aż nagle – wszystko runęło. Robert zaczął pić, Kasia się rozwiodła, mieszkanie sprzedali, podzielili kasę. Ona z córką wynajęła kawalerkę.

Nie mieszałam się. Każdy ma swoje życie, swoją drogę. Ale kilka miesięcy temu napisała wspólna znajoma: córka Kasi wyszła za mąż. I… wyrzuciła matkę z mieszkania. Po prostu. Bez prawa powrotu.

I wtedy zaczęły się telefony. Wiadomości. Listy. Kasia. Siostra, z którą nie rozmawiałam od dwudziestu lat. „Wy„Przepraszam…”, „Jestem chora…”, „Nie mam gdzie iść…”, „Pozwól mi chociaż zamieszkać w domku letniskowym…”. Czytam to i nie wiem, co czuję – litość, złość, ból, czy tylko pustkę.

Idź do oryginalnego materiału