„Zupełnie nie masz pojęcia o gospodarowaniu! Jak twój mąż cię znosi?” – wyrzucała mi matka.
Kiedy moja mama, Barbara Nowakowska, postanowiła zrobić kapitalny remont w swoim mieszkaniu, poprosiła, by na miesiąc zamieszkała u mnie i męża. Obiecała nie wtrącać się w nasze życie i nie narzucać swoich reguł. Mimo wątpliwości zgodziłam się – w końcu to moja matka.
Barbara Nowakowska zawsze była surowa i pedantyczna. Od dzieciństwa uczyła mnie i brata porządku, kontrolując każdy nasz krok. W jej domu wszystko musiało leżeć na swoim miejscu – i to dokładnie tak, jak ona uznała za słuszne. Sprzeciw był beznadziejny, a czasem choćby straszny.
Gdy wyszłam za mąż i przeprowadziłam się do męża, wreszcie poczułam wolność. We własnym domu mogłam żyć po swojemu, prowadzić gospodarstwo tak, jak mi pasowało. Jednak z przyjazdem mamy nasz ustalony porządek zaczął się rozpadać.
Pierwsze kilka dni było spokojne. Mama dotrzymywała słowa i nie ingerowała. Ale czwartego dnia, wracając z pracy, zauważyłam, iż na kuchni coś się zmieniło. Wszystko było poprzestawiane, naczynia i produkty poukładane według rozmiaru i koloru.
– Mamo, co ty zrobiłaś? – zapytałam, powstrzymując irytację.
– Zaprowadziłam porządek – odparła z dumą. – U ciebie wszystko leżało nie tak. Teraz jest dobrze zorganizowane.
– Ale to mój dom i mi było wygodnie tak, jak było!
– Po prostu nie umiesz prowadzić domu. Nauczę cię tego.
Próbowałam wytłumaczyć, iż u nas razem z mężem sami decydujemy, jak ma być urządzone. Mama jednak machnęła ręką, upierając się przy swoim.
Następnego dnia odkryłam, iż wyrzuciła moją ulubioną matę łazienkową, mówiąc, iż jest „brzydka i stara”. Potem zabrała się za dokumenty męża, poukładając je po swojemu. Moja cierpliwość się kończyła, ale starałam się nie wybuchać, by zachować spokój w rodzinie.
Najgorsze było, gdy wróciliśmy z mężem i zastaliśmy mamę przeglądającą naszą szafę w sypialni. choćby wyprasowane koszule męża leżały porozrzucane na podłodze.
– Mamo, co ty robisz?! – krzyknęłam.
– Porządkuję twoją szafę. Nie potrafisz normalnie składać ubrań. Z gospodyni domowej jesteś beznadziejna. Nie wiem, jak twój mąż cię wytrzymuje – odparła, grzebiąc dalej w naszych rzeczach.
Mąż, zwykle opanowany, stracił cierpliwość:
– Barbaro Nowakowska, niech pani spakuje swoje rzeczy. Zawiozę panią do hotelu. Ewa, zadzwoń i zarezerwuj pokój dla mamy.
Mama w milczeniu spakowała się i wyszła. Później przysłała wiadomość, żądając przeprosin. Ale ja wiedziałam, iż nie mogę przepraszać za obronę własnego domu i rodziny.
Ten miesiąc był dla mnie próbą. Zrozumiałam, iż granice w relacjach z rodzicami są ważne, zwłaszcza gdy chodzi o własny dom i rodzinę. Miłość i szacunek muszą być obustronne, a nikt nie ma prawa łamać ustalonego porządku.