– Nie zmarnowaliśmy czasu, po prostu długo szliśmy do naszego szczęścia – powiedziała Nadzieja i przytuliła się mocniej do Romana.
Nadzieja otworzyła oczy i przeciągnęła się z rozkoszą. Dzisiaj była niedziela, mogła się wylegiwać bez pośpiechu.
Gdy zmarł jej mąż, znajomi i współpracownicy spodziewali się, iż Nadzieja będzie pogrążona w rozpaczy i zaleje się łzami. Ona zaś założyła maskę nieutulonej żałoby i smutku. W pracy dali jej urlop, by mogła godnie odprowadzić ukochanego męża.
Na zewnątrz byli idealną parą, ale co każdy z nich miał w środku, jakie sekrety ukrywał, to nikogo nie obchodziło. Nie, ludzka litość kazała jej współczuć Kostkowi, jak każdemu, kto odszedł za wcześnie. Ale nie jako ukochanemu mężowi.
Nadzieja spojrzała na zdjęcie w ramce. Wystarczy, teraz można je schować przed oczami. Wcześniej tego nie robiła, bo przychodzili znajomi, pocieszali ją i naturalnie szukali wzrokiem portretu zmarłego.
Budzić się codziennie i widzieć jego zadowoloną, jak u sytego kota, twarz – to już było za dużo. Nadzieja zrzuciła kołdrę, wstała, podeszła do półki i wzięła do rąk fotografię męża. Przez chwilę wpatrywała się w zadbaną, przyjemną twarz człowieka pewnego swojej nieodpartości. Ileż to kobiet oszalało za nim. Nadzieja uśmiechnęła się drwiąco.
– No i co? Dogadałeś się? Myślisz, iż cierpię i opłakuję cię? Nie doczekasz się. Żegnaj. – Rozsunęła książki i wsunęła między nie zdjęcie w ramce. – Właśnie tak. Teraz to twoje miejsce, a nie w moim życiu. – Otrzepnęła niewidzialny pył z dłoni i poszła do łazienki.
***
Gdy Nadia wyszła z sali po ostatnim egzaminie, na korytarzu już nie było żadnych kandydatów. Nadzieja zdawała jako ostatnia. Nagle z boku pojawił się zwyczajny, niepozorny chłopak. Razem zdawali na studia.
– No jak? Zdałaś? – zapytał.
– Piątka! – Nie potrafiła ukryć radości.
– To będziemy razem studiować. – Uśmiechnął się.
– Trzeba jeszcze poczekać na listy… – zaczęła Nadieja, ale sama była pewna, iż się dostanie.
– To formalność. Masz tylko jedną czwórkę. Łapiesz się na próg.
– A kiedy wywieszą listy?
– Pojutrze, pytałem. Może uczcimy? – Czekał na odpowiedź z bijącym sercem.
Nadia pomyślała, iż rodzice są jeszcze w pracy, nie ma już czego się uczyć, w sumie nie miała nic do roboty.
– Chodźmy – odpowiedziała.
Spacerowali po Wrocławiu, jedli lody, a potem poszli do kina.
Trafili do różnych grup. Nadii było to obojętne, ale Roman był zawiedziony. Teraz widywali się tylko na przerwach i wykładach, na których zawsze siadał obok niej.
Pewnego dnia Roman się spóźnił, a jego miejsce obok Nadii zajął Konstanty Dobrowolski, który wpadł na salę w ostatniej chwili. Nadia chciała powiedzieć, iż miejsce jest zajęte, ale na katedrę wszedł profesor i zaczął wykład. Krążyły o nim pogłoski, iż jest surowy, i jeżeli kogoś nie polubi, to można zapomnieć o ocenie wyższej niż trójka.
Nadia uznała, iż nic się nie stanie, jeżeli raz posiedzą osobno.
– Szewczyk cię zazdrości. Czuję, jak wierci mi plecy tym swoim palącym wzrokiem – powiedział Kuba z przekąsem, lekko pochylając się ku Nadi.
Obejrzała się. Romek siedział w ostatnim rzędzie i patrzył na nich z cierpieniem w oczach.
– Młodzi ludzie, skończcie gadanie. Panno, jeżeli pani nie interesuje, może pani wyjść – ostry głos profesora sprawił, iż Nadia drgnęła.
Wszyscy studenci spojrzeli na nią i Kubę, a Nadia pochyliła nisko głowę nad zeszytem.
– No i po ptakach. Pewnie nas sfotografował – szepnął Kuba i oboje parsknęli śmiechem.
Profesor i tak ich wyrzucił. Najpierw siedzieli na korytarzu, czekając na koniec wykładu, potem Kuba zaproponował stołówkę. Po co tracić czas?
Kuba dużo wiedział, opowiadał ciekawie. Podobała się Nadii jego pewność siebie. choćby wykładowcy szanowali go za erudycję i błyskotliwość.
– Nadia, uważaj z nim. To babiarz, błazen – ostrzegł ją Romek po wykładzie.
– Zazdrościsz? – spytała.
– A jeżeli tak?
– Romek, między mną a Kubą nic nie ma. Pomyśl tylko, raz posiedzieliśmy razem na wykładzie.
Ale na jednym wykładzie się nie skończyło. Nadzieja zakochała się, nie mogła żyć bez Kuby. Wszyscy uznali ich za parę, rodzice Nadii traktowali ich jak narzeczonych. CzI wtedy zrozumiała, iż szczęście, na które czekała całe życie, było tuż obok, tylko wcześniej nie potrafiła go dostrzec.