Myśli plątały się w głowie, w sercu kipiała zazdrość i żal. Za co oni tak z nią? Czyż nie kochała swojego męża? Czyż była złą żoną i matką dla ich syna?
Ale to, co się wydarzyło dalej, kompletnie nie mieściło się w żadnych granicach.
Kinga była pewna, iż razem z mężem stworzeni są dla siebie. I to, iż w małżeństwie z Darkiem szczęśliwie żyli już ponad dziesięć lat, uważała za naturalną kolej rzeczy.
Tego dnia wracała do domu z delegacji, na którą wyjechała dwa dni wcześniej. Parę dni temu szef wezwał Kingę do siebie i oznajmił, iż nikt poza nią nie poradzi sobie z problemami w jednej z filii.
– Tam pracy na jakieś trzy dni, nie więcej. Pakuj się, Kinga, i choćby nie myśl o jakichkolwiek wymówkach. Jutro rano jedziesz – powiedział lekko zdenerwowanej kobiecie.
Kinga miała własne plany na najbliższe dni, a delegacja do innego miasta w nie nie wchodziła. Ale z szefem się nie dyskutuje. I choćby nie można było argumentować, iż w firmie na delegacje jeździ tylko młodsza ekipa. I iż to sam szef kiedyś wprowadził tę zasadę. A ona swoje już dawno odjeździła. Po trzydziestce liczyła na spokojniejszy grafik.
– Darku, wyjeżdżam służbowo. Myślę, iż na trzy dni. Dopilnuj, żeby Kuba chodził na korepetycje, bo ostatnio ich unika. A ja płacę za to niemałe pieniądze. I żeby jadł normalnie. Nie chipsami i paluszkami, tylko zupą i kotletami, które zostawię wam w lodówce.
– Dobrze, dopilnuję, nie martw się – burknął obojętnie mąż, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
– I to wszystko? – zdziwiła się Kinga. – To fakt, iż wyjeżdżam, w ogóle cię nie rusza? Słuchaj, oderwij się wreszcie od tego telefonu!
– No przecież nie wyjeżdżasz na miesiąc. Wrócisz za trzy dni. Sama mówiłaś. A trzy dni my z synem bez ciebie jakoś przeżyjemy.
Przy tych słowach Dariusz w końcu podniósł wzrok na żonę i choćby się uśmiechnął.
– A czemu znowu cię wysyłają? Przecież swoje już odjeździłaś? – zdziwił się.
– Tam potrzebny doświadczony specjalista. Tak powiedział szef. Doświadczony i stanowczy, z charakterem! – z dumą w głosie oznajmiła Kinga, wiedząc, jak ją cenią w pracy.
Będąc na delegacji, postanowiła się bardziej postarać i wrócić do domu z obcego, nieprzyjaznego miasta trochę wcześniej. choćby jeżeli tylko o jeden dzień. Ten dzień mogła spędzić w domu, poświęcając go tylko sobie.
Pociąg, którym jechała Kinga, już zbliżał się do granic rodzinnego miasta. Była w świetnym nastroju. Z przyjemnością myślała o powrocie do pustego mieszkania. Wyobrażała sobie tę odrobinę wolności. Mąż o tej porze w pracy, dziesięcioletni Kuba jeszcze w szkole. Będzie mogła skupić się tylko na sobie.
Najpierw napuści sobie wannę z pachnącą pianą. Potem maseczki na twarz, na dłonie. Może choćby się zdrzemnie – tej luksusu Kinga sobie nie pozwalała od bardzo dawna. A potem Kuba wróci ze szkoły. Trzeba będzie nakarmić syna, pomóc mu z lekcjami. Bo przy tej pracy zapomniała już, kiedy ostatnio poświęciła dziecku czas. choćby na macierzyńskim nie wysiedziała – do pracy pobiegła, zostawiając dziesięciomiesięcznego Kubę pod opieką emerytowanej ciotki.
O powrocie nie uprzedziła męża – nie wiedziała sama, czy zapomniała, czy zrobiła to specjalnie. Teraz to i tak nie miało znaczenia. Niech będzie niespodzianka. Wróci wieczorem do domu, a tam ukochana żona, ciepła kolacja i lekcje z synem już odrobione. Cudownie!
Wzruszona wspomnieniami o tym, jak poznali się z Darkiem i jak nagle wzięli ślub, Kinga w drodze do domu wstąpiła do sklepu, gdzie kupiła butelkę wytrawnego wina i ulubiony tort Darka. Niech ten wieczór będzie romantyczny. Tego jej bardzo potrzeba. Ostatnio trochę się od siebie oddalili – ona cała w pracy, w domu też same obowiązki, a Dariusz ciągle w telefonie, choćby nie mają o czym rozmawiać. Jak obcy ludzie, naprawdę!
Otwierając drzwi do mieszkania, Kinga nie od razu zorientowała się, iż ktoś jest w środku. Dopiero po włączeniu światła w przedpokoju i zobaczeniu tam obcych damskich butów zrobiło jej się zimno. Potem wzrok zatrzymał się na lekkim, jasnym futrze wiszącym w szafie. Pachniało od niego drażniąco słodkimi perfumami, iż aż zrobiło jej się niedobrze.
Może jednak nie od perfum obcej kobiety zrobiło się jej niedobrze, ale od świadomości, iż czeka ją bardzo nieprzyjemne wydarzenie. A miała przecież zaplanowaną kąpiel, maseczki i miły rodzinny wieczór z białym winem i pyszną kolacją.
Nic z tego teraz nie będzie. A może choćby i rodziny Kingi już nie ma. Bo zdrady nie zamierzała wybaczać. Po prostu nie potrafiłaby.
Zebrała się w sobie. Musi wziąć się w garść, żeby nie wyglądać śmiesznie i żałośnie w oczach zdradzającego męża i obcej kobiety, która ośmieliła się wejść do jej domu, żeby się tu zabawiać z cudzym mężem. I żeby zniszczyć jej szczęście.
Kinga słyszała śmiech i cichą rozmowę dobiegającą z sypialni. A sama szukała czegoś, co mogłaby wziąć w ręce, żeby tym walnąć obój naraz.
– Boże, jak mogłam do tego dopuścić? Dlaczego nie widziałam, nie czułam, iż Dariusz aż tak się ode mnie oddalił, iż znalazł sobie kochankę? I jeszcze mu było mało – musiał ją przyprowadzić do naszego łóżka!
Kinga cicho rozmawiała sama ze sobą, próbując się uspokoić. Znając swój gorący temperament, bała się naprawdę, iż może kogoś z tej dwójki teraz zabić. A to więzienie. Więc musiała wziąć się w garść.
W końcu, nie mogąc już dłużej powstrzymywać emocji, ruszyła w stronę sypialni, której drzwi były teraz szczelnie zamknięte.
Po drodze zahaczyła o kabel od wysokiej lampy stojącej na długim trzonku, która teraz stała wysunięta prawie na środek pokoju, bliżej stolika. Widocznie zanim przeszli do ciekawszych zajęć, kochankowie coś wypili i przekąsili. Na stole stała butelka szampana i owoce.
Huk, jaki wywołała przewracająca się w ciszy mieszkania lampa, zwrócił uwagę tych w sypialni.
Drzwi otworzyły się momentalnie i owinięta w prześcieradło stanęła przed Kingą…
– Ola? – zdziwiła- Ola? – zdziwiła się Kinga. – Ty? Boże drogi! Teraz rozumiem, czemu te perfumy wydawały mi się takie znajome! – zarechotała histerycznie, rozpoznając w rywalce swoją dawną przyjaciółkę. – Jak mogłaś? Świnio!
Skinęła na nią ręką i wparowała do sypialni, gdzie zamiast Darka zastała… jego brata, Marka, który gwałtownie próbował się ubrać.
– Marek? – oczy Kingi zwęziły się. – Co ty tu…
Mężczyzna podniósł ręce. – Kinga, słuchaj, to nie tak…
– To znaczy jak?! – wrzasnęła. – Moje mieszkanie, moje łóżko, a ty tu z moją koleżanką?! Gdzie jest Dariusz?!
– On nic nie wiedział! – wtrąciła Ola, ale Kinga choćby na nią nie spojrzała.
– Ty… – Kinga wyprostowała się, nagle opanowana. – Wyjdźcie. Natychmiast. I powiedz mojemu mężowi, iż jak wrócę z pracy, ma mieć dobry powód, żebym w ogóle otworzyła drzwi.
Drzwi zatrzasnęły się za nimi, a Kinga opadła na kanapę, zamykając oczy — wiedziała jedno: jutro pójdzie do fryzjera, zmieni kolor włosów, kupi nową sukienkę, i choć serce pękało, postanowiła, iż od dziś żyje inaczej.