Nie potrzebuję twojej troski

newsempire24.com 20 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Dziś znów czułam ten ciężar w rękach – torby pełne zakupów, a ja stoję przed klatką schodową, łapiąc oddech. Siedemdziesiąt trzy lata to nie żarty, choć nigdy bym się do tego nie przyznała.

– Ciociu Weroniko! – usłyszałam za sobą. – Poczekaj, pomogę!

Odwróciłam się i zobaczyłam sąsiada z trzeciego piętra – tego młodego chłopaka, Jakuba, który pracuje w programowaniu. Zawsze w słuchawkach, ale uprzejmy.

– Nie trzeba, dam radę sama – odcięłam, przyciskając torby do siebie.

– Ależ ciociu, przecież i tak idę na górę.

Spróbował wziąć jedną z siatek, ale gwałtownie odsunęłam rękę.

– Mówiłam – nie trzeba! Nie jestem niemowlęciem!

Jakub zawahał się, po czym ruszył dalej, zostawiając mnie na schodach. Patrzyłam za nim, czując irytację. Pewnie zaraz będzie opowiadał wszystkim, jaka to staruszka słaba mieszka na piątym piętrze…

Szłam wolno, zatrzymując się na każdym półpiętrze. Torby były naprawdę ciężkie – kupiłam zapasy na cały tydzień, żeby nie musieć chodzić codziennie. Ale oczywiście zamiast się przyznać, wolałam się męczyć.

Kiedy wreszcie dotarłam do drzwi, jeden z pakunków wymknął mi się z ręki. Jabłka potoczyły się po podłodze.

– Do diabła… – mruknęłam pod nosem.

Sąsiadka, pani Halina, wyjrzała ze swojego mieszkania.

– Weroniko, wszystko w porządku?

– Wszystko gra – burknęłam, zbierając jabłka. – Tylko siatka pękła.

– Pomogę ci! – zawołała, wychodząc w kapciach. – Dlaczego nie zadzwoniłaś? Poszłabym z tobą.

– Nie potrzebuję pomocy – powiedziałam ostro, przyciskając jabłka do piersi. – Sama sobie poradzę.

– Ależ czemu się upierasz? – pani Halina załamała ręce. – Jesteśmy sąsiadkami, powinniśmy sobie pomagać.

– Nie potrzebuję twojej troski! – warknęłam i zatrzasnęłam drzwi przed nosem.

W mieszkaniu było cicho i chłodno. Postawiłam zakupy na stole i usiadłam, czując, jak ręce mi drżą. Dlaczego wszyscy się wtrącają? Czy nie widzą, iż radzę sobie sama od lat?

Potem zadzwoniła córka, Justyna, z Warszawy.

– Mamo, może zatrudnimy ci pomoc domową? – zaproponowała. – Sprawdzonej kobiecie można ufać.

– Po co? – warknęłam. – Czy już wyglądam na niedołężną?

– Mamo, nie dramatyzuj. Po prostu będzie ci łatwiej.

– Nie chcę żadnej pomocy! – krzyknęłam i rozłączyłam się.

Siedziałam w fotelu, patrząc na rodzinne zdjęcia na ścianie. Kiedyś to wszystko sprawiało mi radość. Teraz tylko przypominało, jak bardzo się zmieniłam.

Zadzwoniła ponownie.

– Mamo, może przeprowadź się do mnie? Masz pokój po Bartku, który się wyprowadził. Będziesz z wnukami…

– Nie chcę się przeprowadzać! – przerwałam jej, czując łzy w głosie. – To mój dom.

– Ale boję się, iż coś ci się stanie…

– Nic mi się nie stanie! – powiedziałam i wyłączyłam telefon z gniazdka.

Wieczorem poszłam po mleko. W sklepie stałam w kolejce, gdy przede mną młoda kobieta z płaczącym dzieckiem zaczęła wzbudzać niechęć innych.

– Może potrzymam? – zaproponowałam nagle.

Dziecko natychmiast się uspokoiło, wpatrując się we mnie szerokimi oczami.

– Dziękuję – szepnęła zmęczona matka. – Ma pani wnuki?

– Mam – odpowiedziałam krótko, czując dziwne ciepło w sercu.

W drodze powrotnej usłyszałam, jak pani Halina rozmawia z Jakubem:

– Ona taka dumna… Moja babcia też tak miała.

– A potem upadła i złamała nogę – dodał Jakub. – Mówiła, iż żałowała, iż nie prosiła o pomoc.

Zatrzymłam się na schodach. Nie śmiali się ze mnie – współczuli.

W domu włączyłam telefon i zadzwoniłam do Justyny.

– Przepraszam – powiedziałam cicho. – Może ta pomoc domowa to nie jest zły pomysł.

Następnego dnia przeprosiłam pani Halinę.

– jeżeli twoja propozycja obiadów wciąż aktualna… – zaczęłam niepewnie.

– Oczywiście! – ucieszyła się. – Dziś gotuję bigos, może razem?

– A ja upiekę szarlotkę. Dawno nie piekłam…

Gdy Jakub wracał z pracy, zatrzymałam go.

– Przepraszam za wczoraj. jeżeli możesz, pomóż mi jutro z zakupami. W zamian dostaniesz ciasto.

Uśmiechnął się.

– Z przyjemnością.

W kuchni wyciągnęłam przepis na szarlotkę. Nagle zrozumiałam – prosić o pomoc to nie słabość, a mądrość. A życie znów nabrało kolorów.

Idź do oryginalnego materiału