"Nie pójdę do rodziny na święta, bo nie mam pieniędzy"

kobietaxl.pl 5 godzin temu

Bez męża jestem nikim

Eliza ma koło 50 lat. Jest po przykrym rozwodzie. Mieszkała z mężem i synem w dużym domu teściów, pracowała dorywczo, gdy wychowywała dziecko. Dopiero, gdy syn był w szkole średniej, poszła do pracy na cały etat. Ma kiepskie stanowisko i niskie zarobki. Gdy ona zajmowała się domem i dzieckiem, jej mąż się dorabiał, rozwijał biznes swojej rodzinny.

- Niestety mąż związał się z inną kobietą. Kupił dla nich mieszkanie – opowiada Eliza. – Ja zostałam u teściów, bo gdzie miałam pójść? Ale teściowie kazali mi się wyprowadzić, bo to nie mój dom. Podczas rozwodu błagałam męża, żeby mnie nie zostawiał bez niczego, przecież byłam dobrą żoną i matką. Wszystko robiłam w domu, nigdy nie byłam wobec niego złośliwa ani nieposłuszna. Teraz wiem, iż powinnam zabezpieczyć się na przyszłość. No ale miałam być żoną, aż „śmierć nas nie rozłączy”. Przypominałam mężowi, iż zawsze dom i rodzina były dla mnie na pierwszym miejscu. Tak, jak chciał.

Mąż Elizy poszedł jej na rękę, nie chciał długich spraw sądowych. Czuł się winny. Kupił jej kawalerkę. Choć ją zdradził, wykorzystał i zostawił, to kobieta jest mu wdzięczna. Zawsze była zakompleksiona, bo nie ma dobrego wykształcenia, zamożnych rodziców, ani wielkiej urody, dlatego uważała się za gorszą.

- Tak to już ze mną jest, całe życie kompleksy – mówi Eliza. - I zostałam nagle sama, bo syn wyjechał za granicę. Ożenił się tam, ma dziecko, Do Polski wracać nie chce.

Trzeba jakoś żyć

Eliza wzięła kredyt, urządziła mieszkanie. Wiele nie potrzebuje, wystarcza jej to, co ma.

- Daję radę, potrafię wiele rzeczy zrobić sama w domu, szyję na maszynie, robię na drutach, jestem oszczędna – wylicza Eliza. – Mam też w sąsiednim miasteczku rodzinę. Jest brat, jest siostra. Mają domy, dzieci. Pomyślałam, iż zawsze będę w nich miała jakieś tam oparcie.

Rok temu Eliza, która już zadomowiła się w swoim małym mieszkaniu, cieszyła się na świąteczne spotkanie z rodzeństwem. Pierwsze po jej rozwodzie. Zgodnie z tradycją, wigilia odbywała się w dawnym domu jej rodziców. Teraz, to już nie jest skromny domek. Brat, który jest budowlańcem, znacznie powiększył budynek. Powstała piętrowa willa z dobudówką. Żona brata uczy w liceum, synowie pracują w firmie ojca, dobrze im się powodzi. Siostra Elizy również nie może narzekać na swoje życie, ma swój salon kosmetyczny, jej mąż prowadzi firmę spedycyjną. Ich dzieci studiują.

Ponieważ Eliza ma niską pensję, spłaca kredyt i nie ma pieniędzy na prezenty, pomyślała iż na wigilię zrobi lubianą przez wszystkich sałatkę. Potrawa dla tylu osób wymaga wysiłku, sałatka ze sklepu choćby się nie umywa do tej domowej, więc kobieta uważała, iż jej gest sprawi wszystkim przyjemność.

- Gdy miałam męża, na święta do mojej rodziny zawsze chodziliśmy z prezentami – opowiada Eliza. – Miał pieniądze, to nie był dla nas problem. Pod choinką było coś fajnego dla wszystkich. Teraz wpadłam na pomysł, iż kupię każdemu po gorzkiej czekoladzie. Upolowałam dobrą promocję w dyskoncie. Wszyscy lubią czekoladę, a gorzka jest zdrowa. Myślałam, iż się ucieszą. Przecież wiedzą, w jakiej jestem sytuacji. ale bardzo się zawiodłam.

Uboga krewna

Gdy Eliza przyszła na wieczerzę, pomogła przy przygotowaniu stołu, postawiła wysmakowaną sałatkę wśród innych dań, a pod choinkę położyła tabliczki czekolady z imionami wszystkich członków rodziny.

- Złożyliśmy sobie życzenia i zaczęło się wręczanie prezentów – mówi Eliza. – Gdy moja rodzina rozpakowała czekolady, widziałam w ich oczach rozczarowanie. Siostrzenica choćby powiedziała z oburzeniem, iż ona przecież nie je słodyczy, bo się odchudza. Było mi bardzo przykro. Wcześniej wyszłam, powiedziałam, iż źle się czuję. Faktycznie źle się czułam. Prezenty, które dostałam od rodziny parzyły w ręce. Otrzymałam elegancki zestaw kosmetyków i piękny sweterek. Do tej pory leżą nieotwarte. Nie mogę się przemóc.

W tym roku sytuacja finansowa Elizy nie uległa zbytniej poprawie. Doskonale wie, iż nie będzie jej stać na żadne kosztowne podarunki. Ale brat już zadzwonił i zapraszał na święta. Eliza ani myśli jednak znosić więcej upokorzeń.

- Nie stać mnie na nic innego, jak tylko na drobiazgi – mówi kobieta. - Nie chcę znowu takiej sytuacji. I choć serce mnie boli, to na wigilię do brata nie pójdę.

Ma samotną koleżankę w pracy, bardzo miłą i życzliwą kobietę. Jest wdową, a dzieci nie ma. Wie, iż od śmierci męża spędza święta sama. Eliza postanowiła zaprosić ją na wigilię do siebie.

- Na pewno będzie przyjemna atmosfera, a ja nie będę się czuła jak uboga krewna. Zaproponuje jej wspólną wieczerzę, złożymy sobie życzenia, zaśpiewamy kolędy. Może to teraz będzie moja tradycja świąteczna? - mówi.


Idź do oryginalnego materiału