Nie płacze, nie czeka, nie tęskni

twojacena.pl 3 godzin temu

Nie płacze, nie czeka, nie tęskni
Mąż Marianny zawsze był opanowany, cichy, spokojny i uprzejmy. Taki sam był Krzysztof dwadzieścia trzy lata temu, gdy oświadczył się jej nad rzeką za wsią.

Pewnego letniego wieczoru, podczas ich codziennego spaceru, zatrzymał się nagle, ujął ją za dłonie i szepnął:
Marianenko, chcę, byśmy połączyli nasze życia. To przeznaczenie musimy być razem.

Patrzył na nią pewnym wzrokiem, wiedział, iż nie odmówi. Dziewczyna aż zapłonęła ze szczęścia, serce zabiło mocniej:
Tak, Krzysiu, tak! Wyjdę za ciebie.

Oboje byli szczęśliwi.
Zbuduję nam nowy dom. Ojciec mi pomoże. Miejsce już wybraliśmy chodź, pokażę ci.
Szli trzymając się za ręce, zatrzymali się pod starą czeremchą.
Tutaj. Tylko drzewo trzeba będzie usunąć stare, jeszcze kiedyś zawali się na dom. Posadzimy nowe.
Świetnie, Krzysiu! Z okien widać będzie rzekę.

Po ślubie mieszkali u rodziców Krzysztofa, ale niedługo dom był gotowy. Budował choćby drugą połowę z osobnym wejściem.
Dla naszych dzieci. Może któreś zechce zostać we wsi. Niech mają swoją przestrzeń.
Jesteś taki przewidujący cieszyła się Marianna.

Mieli tylko jedną córkę, Kasię. Gdy poszła na studia, zaskoczyła rodziców:
Mamo, tato nie liczcie na mnie. Nie zostanę na wsi. Chcę żyć w mieście, mam tam Romka.

Druga połowa domu stała pusta. Marianna sprzątała tam czasem, myła okna, ale Krzysztof nigdy nie zaglądał. W ich części było przytulnie. Żyli sami, córka studiowała. Przez te dwadzieścia trzy lata mąż nigdy nie podniósł na nią głosu. Szanowali ich wszyscy we wsi.

Aż pewnego dnia ten spokojny, cichy Krzysztof wrócił z pracy i oznajmił:
Marianno, trudno mi to mówić ale nasze wspólne życie dobiegło końca. Wiesz, miłość czasem po latach znika. Spotkałem inną kobietę. Dziękuję ci za wszystko. Kasi pomogę skończyć studia, dom zostawiam wam.

Mówił coś jeszcze, ale Marianna osunęła się na kanapę, ledwo słysząc jego słowa. W skroniach pulsowało. W końcu usłyszała:
Przepraszam. Wyszedł z walizką, pewno spakowaną wcześniej, cicho zamykając drzwi.

Płakała.
Dlaczego mnie to spotkało? Wiedziałam, iż innym się zdarza, ale nie sądziłam Gdzieś przegapiłam moment. Chcę zamknąć oczy i uwierzyć, iż to sen. A gdy otworzę, wszystko wróci. Nic się nie stało, po prostu śniło mi się, iż mój spokojny, kochany mąż odszedł.

Przez tydzień może łudziła się, iż wróci ale nie wrócił. Nie pytała, dokąd poszedł. Z czasem się pogodziła, tylko czasem myślała:
Oto los Najpierw dał mi męża, potem zabrał. Teraz uczę się żyć sama. Może on już o mnie zapomniał, ja jeszcze nie ale puściłam go.

Nie płakała już. Lata mijały. Kasia wyszła za mąż, mieszkała w mieście, miała synka, ale rzadko go przywoziła. Pewnego dnia Marianna piła herbatę w altance, gdy weszła sąsiadka, Natalia.
Cześć, czemu taka markotna?
Nie wiem tak jakoś.
A ja mam wieści! uśmiechnęła się tajemniczo.
No?
Widzisz nasz doktor Stefan przeszedł na emeryturę. Przysłali nowego, też Stefana, ale imię ma Olek. Mieszkanie obiecali, ale dopiero za miesiąc. Zaproponowałam, żeby u ciebie się zatrzymał.
Co? Po co mi to?
Masz cztery pokoje i oddzielne wejście! Kasia nie chciała tam mieszkać, to niech ktoś inny skorzysta.
Nie chcę lokatorów!
Za późno, Marianno. Za godzinę będzie tu. Sąsiadka się zaśmiała. Chodź, posprzątamy.

Marianna westchnęła, wstała i poszła. Nim minęła godzina, w bramie stanął przystojny mężczyzna.
Dzień dobry, jestem Olek Stefanowicz. Można po imieniu. Wyciągnął dłoń.
Marianna. Podała swoją.

PolubiłI już po chwili patrzyła, jak Olek układając swoje rzeczy w pustej części domu, uśmiecha się do niej tak, jakby od zawsze miał tu być.

Idź do oryginalnego materiału