Z okazji 100. rocznicy urodzin Nowosielskiego uważanego za jednego z najciekawszych polskich malarzy XX i początków XXI wieku w Galerii Sztuki Współczesnej Akademii Lubrańskiego w Poznaniu rozpoczyna się właśnie wystawa: Jerzy Nowosielski. Ikona i abstrakcja, która fantastycznie ukazuje abstrakcyjno-figuratywną „dwujęzyczność” artysty.
Dorobek malarski Nowosielskiego można dzielić na różne wątki i okresy, wskazując, jak umiejętnie łączył w nich kulturowe tradycje Wschodu i Zachodu, figurację i abstrakcję, sacrum i profanum, kreując własny świat. Świat zaskakująco spójny – dzięki inspirującej roli ikony, ale też dzięki odważnemu czerpaniu z nurtów sztuki współczesnej, między innymi też z abstrakcjonizmu geometrycznego. Figuracja różnego typu i abstrakcja geometryczna, tłumaczył, „to są główni moi wewnętrzni antagoniści, którzy przez cały okres mojej twórczości jak gdyby walczyli ze sobą. Jeden nurt warunkował osiągnięcia drugiego, ale oba musiały się rozwijać”. W tym nieustannym dialogu znajdowały się też nierozdzielone sfery sacrum i profanum.
Pierwsze znaczące abstrakcje zaczął malować Nowosielski tuż po wojnie, pod koniec lat 40., a wydarzenie to wpisywało się w okres zwątpienia w teologię i przede wszystkim w istnienie Boga. Lata 40. i początek 50. sam charakteryzuje w ten sposób: „Był przecież okres, kiedy byłem zupełnym ateistą i wtedy sztuka była tym jedynym, tajemniczym kanałem, przez który pewne elementy realności bytów duchowych przenikały jakoś do mojego rozumu i serca”. Wtedy właśnie odkrył w swoim malarstwie abstrakcję geometryczną, której niedługo zaczął przypisywać treści duchowe – enigmatyczne trójkątne abstrakcje Nowosielskiego po latach zyskały miano „natchnionej geometrii”. Na wystawie możemy oglądać prace należące do tej grupy, a pochodzące z prywatnych kolekcji, datowane na początek lat pięćdziesiątych.
Na drugą połowę lat 50. i lata 60. przypadł okres odrodzonej, żarliwej religijności Nowosielskiego, w którym dokonał on niezwykłej syntezy obu nurtów. Poszukując odpowiedniej formuły malarskiej, sięgnął po dobrze znany mu z młodości język rusko-bizantyjskiej ikony. Właśnie te inspiracje umożliwiły stworzenie oryginalnego, własnego stylu malarskiego, w którym abstrakcja i figuracja łączą się w jedną wizję.
Malarstwo Nowosielskiego z pewnością nie jest malarstwem naśladującym. Czerpie ono z tradycji, jest jej wierne, ale nie powiela schematu, ale proponuje współczesne przetworzenie. „Ikona Nowosielskiego nie ma nic wspólnego z tym naśladownictwem, z którym dzisiaj mamy do czynienia w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach we współczesnym malarstwie ikonowym… Nowosielski idzie naprzód, mówi językiem ikony, poznaje go na wskroś, poznaje ducha tego języka, ale wypowiada tym językiem rzeczy nowe”. Wiedział bowiem, iż możemy tworzyć doskonałe kopie ikon z XII czy VIII wieku, ale to w żaden sposób nie przemówi dzisiaj do ludzi, ponieważ wrażliwość estetyczna naszych czasów jest inna. Uważał, iż sztuka ma być rodzajem metanoi oraz zachwytu i powinna mówić językiem współczesnego człowieka, do niego przemawiać i uruchamiać na drodze wiary…
Właśnie takiego zachwytu i zadziwienia można doświadczyć na wystawie w Akademii Lubrańskiego, patrząc na ikony pisane przez większość twórczego życia Artysty (lata 1962-1993) – w tych realizacjach odnajdziemy m.in. wizerunki Chrystusa Pantokratora, Marii Theotokos i świętych, mandyliony i liczne Ukrzyżowania, sceny Przemienienia, Zstąpienia do otchłani i wiele innych. W dialogu z ikoną prezentowane są abstrakcje, obok wspomnianych już prac z wczesnych lat pięćdziesiątych także wykonane w okresie 1956-1968 kompozycje bliskie zwłaszcza poetyce Mondriana oraz powstałe w ostatnich latach twórczych (1997-1998) obrazy bliskie chromatycznej abstrakcji Marka Rothko. Pierwszy raz można zobaczyć w Polsce witraż abstrakcyjny przygotowany na IV Międzynarodowe Biennale Sztuki Sakralnej w Pescarze (1990) z kolekcji prof. Aleksandra Grygorowicza. Nie przypadkiem ikony pozyskane na wystawę pochodzą zarówno z cerkwi prawosławnej (Kraków), jak i z katedry greckokatolickiej (Wrocław) oraz ośrodków rzymskokatolickich: z opactwa benedyktyńskiego (Tyniec) i parafii prowadzonej przez wspólnotę Chemin Neuf (Wesoła), bo taka właśnie konfiguracja tworzy sytuację ekumeniczną „w duchu” Nowosielskiego. Jerzy Nowosielski był głęboko przekonany, iż ikona jest nie tylko szczególnym miejscem teologicznym (locus theologicus), ale także swoistym miejscem ekumenicznym (locus ecumenicus), iż kult i kontemplacja ikony wywodzące się ze wspólnej tradycji niepodzielonego chrześcijaństwa pierwszych wieków mogą być niezwykle skutecznym spoiwem ponadwyznaniowej jedności Kościoła. Mogą być szkołą ekumenicznej wrażliwości oraz znakiem nadziei na przemianę człowieka i ostateczną przemianę świata.
Jak przystało na prawdziwie renesansową postać, Nowosielski malował nie tylko ikony i abstrakcje, ale także pejzaże, martwe natury, sceny figuralne, imaginacyjne portrety oraz akty kobiece. „O [jego] malarstwie pisano, iż jest nowoczesne, uwięzione w schemacie, odkrywcze, monotonne, pełne erotyzmu, mistyczne, perwersyjne, abstrakcyjne, przedstawiające, anielskie, diabelskie, wysmakowane, ocierające się o kicz, radosne, smutne, kubistyczne, surrealistyczne, bizantyńskie, impresjonistyczne. Różnorodność wykluczających się określeń sugeruje nie tyle interpretacyjne problemy komentatorów, ile raczej niewyczerpane bogactwo twórczości krakowskiego malarza. Cokolwiek powiemy o jego obrazach, będzie prawdą jedynie cząstkową”. Zapraszając na wystawę w Galerii Sztuki Współczesnej Akademii Lubrańskiego, żywię nadzieję, iż stanie się ona istotnym przyczynkiem do rozwoju coraz bardziej świadomego i spójnego postrzegania dzieł Jerzego Nowosielskiego, wprawiających w zachwyt i zadziwienie…