Nie mogę znieść swojej synowej… Co mam zrobić?
Nazywam się Anna Kowalska i mieszkam w małym miasteczku Łomianki, schowanym pośród jezior i lasów Mazowsza. Kilka lat temu straciłam teściową — kobietę, której cięty język i wieczne niezadowolenie uczyniły moje życie nie do zniesienia. Po jej pogrzebie obiecałam sobie: o zmarłych tylko dobrze albo wcale. Przyrzekłam też, iż jakąkolwiek synową bym nie miała, nigdy nie stanę się taka jak teściowa — uszczypliwa, czepiająca się, gotowa przekształcić dom w pole bitwy. Życie jak zawsze lubi jednak testować nasze dobre intencje.
Mój jedyny syn, Michał, skończył 25 lat. Tego lata przyprowadził do naszego domu swoją dziewczynę, Magdę. Wspominając swoją obietnicę, przyjęłam ją z uśmiechem i otwartym sercem, decydując się przymknąć oko na wszystko, co mogłoby mnie zdenerwować. Powtarzałam sobie: nie będę jej oglądać, wytykać braków, nauczać życia. Moja teściowa tak właśnie robiła — i doprowadziła nas do wzajemnej nienawiści, do zimnej wojny, która trwała latami. Nie chcę tego powtarzać. Nie chcę, żeby Michał lub Magda uciekała ode mnie z trzaskiem drzwi. Przeciwnie, z euforią robię im rano kawę, wiedząc, iż on lubi czarną, a ona z mlekiem. W weekendy rozpieszczam ich śniadaniami — naleśnikami lub świeżymi bułeczkami, w weekendy nie ma czasu w takie luksusy.
Potem staram się „znikać”: raz z mężem jadę nad jezioro na ryby, innym razem odwiedzam przyjaciółkę, albo jadę do mamy na wieś — by pomóc przy zapasach, gotować dżemy czy kisić ogórki. Niech młodzi spędzają czas sami, cieszą się swoim towarzystwem. ale ostatnio wydarzyło się coś, co zupełnie mnie zaskoczyło. Na początku było to trochę zabawne, ale później zaczęłam się zastanawiać, a w mojej duszy zrodził się sztorm wątpliwości. Magda pewnego wieczoru pochwaliła się nową bluzką kupioną w drodze z pracy. “Nie była droga, a jeszcze dali zniżkę, bo jedno uszko od guzika oderwane” — powiedziała z uśmiechem. Założyła ją, pokręciła się przed lustrem — i rzeczywiście, bluzka była ładna, dobrze na niej leżała. Kilka dni później, na święto Wszystkich Świętych, mieliśmy iść całą rodziną do gości. Zapytałam: “Magda, czemu nie założysz tej nowej bluzki?” Na co ona odpowiedziała z zakłopotaniem: “Nie mogę, nie umiem przyszyć guzika”.
Nie wytrzymałam. “Naprawdę?” — wyrwało się ze mnie, a głos zadrżał od zaskoczenia. Jak to możliwe? Dziewczyna, 22 lata, a igły z nitką w rękach nie trzymała! To nie jest tylko błahostka — to znak. Co dalej? Jak będzie dbała o dziecko, jeżeli nie potrafi przyszyć guzika? Jak da sobie radę z domem, z rodziną, w trudnych dniach, kiedy życie wymagać będzie od niej zdecydowania i umiejętności? Stałam, patrząc na nią, a w mojej głowie krążył wir pytań. Przed oczami widziałam obrazy: oto jest, bezradna, przed stertą zadań, a mój syn obok, zawiedziony, sam dźwiga wszystko na swoich barkach. Co mam z tym zrobić?
Teraz jestem w rozterce, jakby na rozdrożu. Milcząco wziąć i przyszyć jej ten nieszczęsny guzik? Pokazać, jak się to robi, jak nauczyciel pierwszoklasistce? Czy zostawić wszystko takim, jakie jest — niech sama decyduje, czy nosić bluzkę bez guzika, czy odkładać ją w szafie? Nie wiem, którą drogę wybrać. W jednym jestem pewna: nie chcę być złośliwą teściową, która ciągle narzeka i wszędzie wtyka nos. Widzę, jak to niszczy rodziny, jak zatruwa życie. Moja teściowa była mistrzynią w tym sztuce, a ja przysięgłam sobie nie naśladować jej. Ale jak postąpić, gdy przed sobą widzę dziewczynę, która nie zna choćby podstaw?
Magda nie jest mi obca — to wybór mojego syna, część jego życia. Chciałabym, by byli szczęśliwi, by nasz dom pozostał ciepłym miejscem, a nie stał się areną konfliktów. Jednak ta sytuacja z guzikiem tkwi w mojej głowie jak zadrą. Widzę jej uśmiech, słyszę jej lekki śmiech, ale za tym wszystkim czai się próżnia, bezradność, która mnie przeraża. Może dramatyzuję? Może to drobnostka, niewarta moich zmartwień? Ale coś w środku mówi mi, iż to dopiero początek. I stoję przed wyborem: milczeć i mieć nadzieję, iż wszystko się samo ułoży, czy delikatnie, po matczynemu, pomóc jej, nie przekraczając granicy. Nie chcę jej urazić, nie chcę odtrącić, ale i pozostawić wszystkiego takim, jakie jest, nie mogę. Moje serce rozrywa się między pragnieniem, by być dobrą, a obawą o przyszłość mojego syna. Co mam robić?