„Nie masz przede mną żadnych wymówek!” – Weronika uniosła rękę, wskazując matce drzwi. – Wyjdź!
Weronika wyszła z technikum i ruszyła w przeciwną stronę niż przystanek. Do Dnia Kobiet zostało kilka dni, a ona wciąż nie kupiła prezentu dla babci. Wszystko jej nie pasowało. Szła gwałtownie do sklepu, gdy w torbie rozległa się stłumiona melodia dzwonka telefonu. Stanęła i wyjęła go. Babcia.
– Babciu, już niedługo będę – powiedziała Weronika.
– Dobrze – odparła babcia.
Weronice wydało się, iż chciała jeszcze coś powiedzieć. I głos miała dziwny, jakby zawstydzony.
– Wszystko w porządku? – spytała pośpiesznie, zanim babcia się rozłączyła.
– Wszystko dobrze. Tylko… przyjdź szybciej. – I babcia odłożyła słuchawkę.
Weronika schowała telefon do torby, zawróciła i ruszyła w stronę przystanku, zastanawiając się, dlaczego babcia prosiła, żeby się spieszyła. „Coś jest nie tak. Ale czemu nie powiedziała mi przez telefon? Muszę oddzwonić, bo umrę z niepokoju…” W tej chwili jednak zobaczyła swój autobus podjeżdżający do przystanku i pognała, by zdążyć.
„Może okradli ją w sklepie i bardzo się zdenerwowała? Albo źle się poczuła, ciśnienie podskoczyło? To możliwe. I czemu ten autobus tak wolno jedzie? Wszystkie światła na czerwonym…” – myślała Weronika, gryząc się niepewnością i zerkając przez okno na mknące miasto.
W końcu jej przystanek. Wysiadła i ruszyła gwałtownie w stronę domu. Wchodząc na podwórko, spojrzała w okna mieszkania. Było jeszcze jasno, a w pokoju paliło się światło. Serce zabiło jej mocniej – pobiegła do klatki. Pod drzwiami zatrzymała się, grzebiąc w torbie za kluczami.
– Gdzie one są?! – warknęła niecierpliwie.
Wtedy zaskoczył zamek, drzwi się otworzyły, a w progu stanęła babcia.
– Czekałaś na mnie pod drzwiami? – zdziwiła się Weronika.
– Wejdź – krótko rzekła babcia, odsuwając się.
Weronika przekroczyła próg i wpatrzyła się w babcię. Od razu zauważyła, iż jest spięta.
– Co się stało, babciu?
– Stało się, Weroniko… – Babcia spojrzała na uchylone drzwi do pokoju, potem przysunęła się bliżej i szepnęła: – Mamy gości.
– Kto? – również cicho spytała Weronika.
Niepokój babci udzielił się i jej. W głowie przewijały się twarze i imiona tych, którzy mogliby tak niespodziewanie się zjawić i wyprowadzić z równowagi zawsze spokojną babcię.
– Zaraz zobaczysz. Rozbierz się – pospieszyła ją babcia.
Weronika zdjęła kurtkę i zawieszając ją, zauważyła na wieszaku obce damskie palto. Pod nim stały wysokie białe buty. Odstawiła swoje na bok, zerkaWeronika wzięła głęboki oddech i weszła do pokoju, niepewna, czy jest gotowa na to, co – a raczej kto – czeka za tymi drzwiami.