– Nie jestem meblem, tylko mężem!
– Znowu kupiłeś nie ten chleb. Prosiłam cię, żeby był bez ziaren – powiedziała Kasia, rzucając bochenek na stół i choćby nie patrząc na Tadeusza.
– To był ostatni – odparł spokojnie. – Po co się denerwujesz? Zwykły chleb.
– Potem Staś będzie miał ból brzucha. Tobie łatwo mówić, nie ty będziesz mu w nocy podawał lekarstwa i siedział przy nim.
Tadeusz na chwilę zamknął oczy i głęboko westchnął. Odstawił torbę z zakupami pod okno i usiadł na stołku w kącie. Jakby starał się trzymać z dala od rodziny. Chciał być bliżej, ale nie potrafił.
W drzwiach rozległ się dzwonek. To była Ania, siostra Kasi, z paczkami i uśmiechem. W domu Kasi zawsze otaczało ją dziwne wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Wiecznie te same obowiązki, ale jednak rodzinne, ciepłe. Ciągnęło ją do tego ciepła.
– Cześć, rodzinko! Jak tam u was? Spokój i relaks?
– Gdyby… Właśnie kończymy. Zostały tylko lekcje, kolacja, kąpiel. No i prasowanie ubrań na jutro – odpowiedziała Kasia, rozpakowując torby. – Od rana na nogach, choćby nie usiadłam.
– Kolana jeszcze nie skrzypią? – zaśmiała się Ania, zdejmując kurtkę.
Tadeusz tylko skinął głową na powitanie i poszedł do sypialni. Od dawna nie wtrącał się w kobiece rozmowy.
– Wszystko po staremu? – cicho zapytała Ania, spoglądając na siostrę.
– Co masz na myśli?
– No wiesz… Ty znowu tu sama, a Tadeusz w drugim pokoju, cichy jak mysz.
Kasia machnęła ręką, zirytowana.
– Nie zaczynaj. Mamy ustalony podział obowiązków. Ja zajmuję się domem i dziećmi, on pracuje. Jak wszyscy.
– Nie o to chodzi. Jest w domu od półtorej godziny. Chociaż raz w tym czasie z nim porozmawiałaś?
– Wybacz, nie muszę urządzać mu romantycznych kolacji co wieczór. Mamy dzieci.
Kuchnia była malutka. Wąski stół, krzesła z podniszczonymi poduszkami, wytarta deska do krojenia. Na ścianie wisiała lista zajęć i harmonogram treningów wypisany starannym pismem Kasi.
– Dla ciebie dzieci to koniec życia osobistego? – spytała Ania.
Kasia wzruszyła ramionami.
– Po prostu nie chcę, żeby mieli tak jak my. Pamiętasz, jak mama zostawiała nas same po pół dnia? Albo jak tata pił, kiedy ona harowała? Nie mówiąc o tym, iż w domu był wieczny bałagan. Do łazienki strach było wejść, dopóki nie zaczęłam sprzątać.
– Pamiętam – kiwnęła głową Ania. – Ale pamiętam też, jak wylegiwałyśmy się na podłodze i oglądałyśmy bajki. Kiedy ostatnio oglądałaś coś z chłopakami?
Kasia zawstydzona odwróciła wzrok. Odpowiedź była oczywista.
– Oni potrzebują angielskiego, matematyki i basenu, nie bajek.
– A Tadeuszowi też nic nie jest potrzebne?
Kasia spojrzała w stronę korytarza, marszcząc brwi.
– Jest dorosły. Nie dziecko. Wytrzyma dla rodziny.
Ania zamilkła. Tylko patrzyła na siostrę, pod której oczami były sine worki, a włosy spięte w nieporządny kucyk. Jej ręce przypominały wieczny silnik: otworzyć, zamknąć, zamieszać, posprzątać.
– Kochasz go? – nagle spytała Ania.
– Oszalałaś?! Oczywiście, iż tak! Po prostu teraz nie ma na to czasu.
– Od ponad dziesięciu lat nie ma czasu. Od kiedy urodził się Staś.
Do pokoju wszedł Staś. W piżamie, rozczochrany, wyglądał jak wystraszony wróbelek.
– Mamo, Piotrek podarł książkę! Mówi, iż to ja, ale ja nie dotykałem!
– Zaraz się tym zajmę.
Kasia natychmiast wstała i wyszła. Ania została sama, ale nie na długo. Po chwili pojawił się Tadeusz. Jakby czekał, aż żona wyjdzie, żeby napić się wody.
– Zmęczony? – delikatnie spytała Ania.
– To nic. Czasem myślę, iż gdybym zniknął, choćby by nie zauważyła – cicho powiedział Tadeusz.
– Zauważy. Może za późno.
Wzruszył ramionami, westchnął i odwrócił się.
– Kocham ich. Ale czuję się tu jak mebel. Przyniosłem pieniądze – i koniec.
Ania nie wiedziała, co powiedzieć, a Tadeusz nie oczekiwał odpowiedzi. Po prostu wstał i wrócił do sypialni.
Kasia nie wróciła. Utknęła gdzieś między podartą książką, zakurzonym parapetem i niedbale złożonym praniem.
Następny ranek zaczęli od kłótni przy szafie. Kasia, jak zawsze, próbowała wszystkich ubrać jak najcieplej.
– Piotrek, załóż tę kurtkę z kapturem.
– Mamuś, będę się pocił. Jedziemy do galerii, tam jest ciepło.
– A na dworze? Kto później będzie ci wycierać nos?
Staś kręcił się przy drzwiach, wkładając skarpetki na buty, żeby „mniej ślizgały”. Kasia burknęła, a on gwałtownie zaczął przebierać się ponownie. Tadeusz tymczasem siedział w samochodzie. Kilkakrotnie oferował pomoc, ale słyszał to samo: „Dam radę sama, nie przeszkadzaj”.
W samochodzie w końcu zapytał:
– Słuchaj, może jutro wyjdziemy gdzieś we dwoje? Do kina, na kawę? Pamiętasz, jak to robiliśmy?
– Jutro? A kto zostanie z dziećmi? – zdziwienie w głosie Kasi gwałtownie zmieniło się w irytację. – Nie możemy ich tak zostawić! Są jeszcze mali.
– Mają dwanaście i pięć lat. Staś da sobie radę z kanapkami.
– Tak, a przy okazji podpali kuchnię. Tadeusz, mówisz poważnie? choćby butów sami nie potrafią założyć.
W galerii dzieci chciały iść na food court. Kasia zatrzymała ich gestem.
– W domu czeka zupa. Po burgerach będzie ból brzucha.
– Mamo, ale to przecież weekend – westchnął Piotrek. – Nie jemy ich codziennie.
– Powiedziałam. Żadnych dyskusji. Tu nie ma demokracji.
Po dwudziestu minutach Staś zaczął płakać z głodu. Piotrek odmówił przymierzania ubrań, więc Kasia na niego nakrzyczała. Tak ostro, iż chłopak całkiem się zamknął w sobie.
To zdarzało się wcześniej. Ale tego dnia Tadeusz zrozumiał, iż więcej już nie wytrzyma.
– Słyszysz w ogóle, jak mówisz?
– A ty? – odwróciła się do niego z gniewną minNastępnego dnia Tadeusz wrócił do domu z bukietem bzów i chlebem bez ziaren, a Kasia, zamiast krzyczeć, wyciągnęła do niego rękę i szepnęła: „Chodź, usiądź z nami – dzieci właśnie oglądają bajkę”.