Nie jak w opowieści, ale podobnie

twojacena.pl 2 godzin temu

Nie jak w serialu, ale podobnie

Kasia uwielbiała seriale i marzyła, by jej życie było tak idealne jak na ekranie. Ale to były tylko marzenia, bo rzeczywistość okazała się o wiele prostsza i nudniejsza.

Wyszła za mąż za Darka, sądziła, iż z miłości. Darek od dzieciństwa był niestały i lubił uganiać się za spódniczkami, i takim pozostał. Zamieszkali w jego niewielkim domu na wsi. Po trzech latach małżeństwa oznajmił:

Wyjeżdżam do miasta, żyj sobie jak chcesz. Duszno mi tu, na wsi, moja dusza potrzebuje czegoś więcej.

Darku, o co chodzi? Przecież u nas wszystko dobrze… próbowała go zatrzymać, ale nie rozumiała, co się dzieje.

Tobie dobrze, mnie nie.

Wziął paszport i parę rzeczy, które zmieściły się w starą torbę, i wyszedł. Wieść rozniosła się po wsi w mgnieniu oka, baby plotkowały na każdym kroku:

Darek rzucił Kasię i uciekł do miasta, pewnie ma tam jakąś inną.

Kasia przeżywała to w milczeniu, nie płakała, nie narzekała, po prostu żyła dalej w domu Darka. Gdzie miała iść? U rodziców mieszkał brat z liczną rodziną, nie było tam dla niej miejsca. Nie miała też dziecka.

Może Bóg uznał, iż z Darka byłby kiepski ojciec myślała Kasia, patrząc na wiejskie dzieci.

Każdego wieczora, po skończonych pracach, siadała przed telewizorem i oglądała seriale pełne namiętności i zdrad. Przeżywała je jak własne, potem długo nie mogła zasnąć.

Nowy dzień zaczynał się od karmienia prosiaka, gęsi, kur i młodego byczka, Brysia, którego przywiązywała za ogrodem, bo nie puszczała go do stada.

Kasia! usłyszała głos sąsiadki. Twój Bryś się urwał, biega po wsi!

O Boże, gdzie? wybiegła przez furtkę i zobaczyła, jak jej byczek walczy z płotem, młode rogi próbując wbić w sąsiednie sztachety.

Brysiu, Brysiu… łagodnie go przekonywała, podsuwając kawałek chleba, ale byczek tylko potrząsał głową. Żebyś zdechł! krzyknęła w przypływie złości, a Bryś, jakby urażony, szarpnął się i rozpędził stado sąsiedzkich kaczek.

Nie wiadomo, jak długo goniłaby go Kasia, gdyby nie traktorzysta Bartek. Zręcznie złapał za sznur, pociągnął i przywiązał byczka do płotu. Kasia patrzyła na jego silne ręce i mięśnie widoczne przez brudną koszulę. Nagle poczuła pragnienie, by te ręce ją objęły.

Ale natychmiast otrząsnęła się z tych myśli.

Co mi się dzisiaj odpłaca? Jakbym się upodobniła do kotki… zawstydziła się.

Pewnie uroki jakieś. Nigdy nie czułam nic do Bartka, swojego dawnego kolegi. Zawsze uśmiechnięty, psotnik. I w ogóle nie jest mi potrzebny. Mieszka przecież z tą swoją wielką Krystyną. Spuściła wzrok i odeszła.

Z Darkiem się rozwiodła zaraz po jego ucieczce do miasta. Miała kilku adoratorów, choćby propozycje małżeństwa, ale żaden jej nie przypadł do gustu. Żyła sama, niedokochana.

Bartek wycierał ręce o trawę po mokrym sznurze, a ona nagle powiedziała:

Chodź, umyjesz ręce w domu. Poszedł za nią w milczeniu, a ona czuła na plecach jego palące spojrzenie.

Od razu zauważyła, iż Bartek patrzy na nią inaczej niż zwykle.

Czego on chce? zastanawiała się, ale Bartek tylko umył ręce, wytarł je w wiszący ręcznik, raz jeszcze na nią spojrzał i odszedł.

Od tej chwili oboje czuli, iż między nimi zawiązała się niewidzialna nić. Gdy Bartek przechodził obok, Kasia rumieniła się. A on teraz specjalnie omijał jej podwórko, choć wcześniej tą drogą nie chodził.

Kasia zaczęła wstawać wcześniej i wychodzić plewić grządki, tłumacząc sobie, iż to dla porannej świeżości. Ale wiedziała, iż chce tylko zobaczyć Bartka idącego do pracy. Ich spojrzenia spotykały się, a w jego sprytnych oczach było coś więcej prawdziwe zainteresowanie, może choćby uwielbienie.

Odpędzała te myśli, bo bała się też Krystyny.

Broń Boże, żeby Krystyna coś zauważyła… myślała. Oszpeci mnie przed całą wsią.

Ale Bartek wciąż się pojawiał, patrzył na nią płomiennie, a ona odpowiadała na to spojrzeniem pełnym ciepła. Myślała, iż to jak w serialu M jak miłość, ale nie wiedziała, jak się to skończy serial w końcu też miał swoje zwroty akcji.

Kasia zamiatała podwórko, gdy nagle usłyszała znajomy głos:

Witaj, Kasieńko. Tak kiedyś mówił do niej Darek.

Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła byłego męża. Ten sam bezczelny uśmiech, zmrużone brązowe oczy, od których serce niegdyś mocniej biło, teraz obojętne, a twarz porośnięta kilkudniowym zarostem.

No i wróciłem… Przyjmiesz mnie z powrotem?

A co się stało? Miasto ci się znudziło?

Tym razem serce ani drgnęło. Okazało się, iż nie było miłości, a jeżeli była to odeszła. Drzwi zamknęły się przed Darkiem na zawsze.

Wrócił do swojego domu. Kasia nie miała gdzie iść, więc nie mogła go nie wpuścić. Na noc zamykała się w małym pokoju, przesuwając ciężką szafę, by Darek nie mógł wejść. On urządził się w drugiej części domu z osobnym wyjściem. Ona zaś musiała dostawać się do siebie przez okno.

Darek prawie nie bywał w domu, wracał tylko na noc.

Bartek chodził posępny, aż pewnego dnia zobaczył, jak Kasia wychodzi przez okno. Wtedy coś w nim zawrzało.

Więc Kasia go nie przyjęła, skoro przez okno wychodzi…

Następnego ranka, gdy znów wyłaziła, jej stopy trafiły na małe schodki.

Kto się postarał? zdziwiła się. Na pewno nie Darek, on tylko imprezuje.

To Bartek w nocy przystawił jej pod okno prowizoryczne schodki. Nie był żonaty z Krystyną, choć mieszkali razem od kilku lat była od niego starsza o trzy lata. Dzieci nie mieli, ona miała córkę z pierwszego małżeństwa, ale Bartek traktował ją dobrze.

Krystyna weszła do jego życia dość przypadkiem. Na wiejskiej zabawie Bartek się upił, a ona skorzystaKasia spojrzała w oczy Bartka, uśmiechnęła się przez łzy, i wtedy zrozumiała, iż jej prawdziwy serial dopiero się zaczyna.

Idź do oryginalnego materiału