Moja młodsza siostra, Weronika, obraziła się na mnie do żywego. Teraz potrzebuje pomocy z synem, a ja odmówiłam. Krzyczy, iż jesteśmy rodziną, iż tak nie wolno, ale zapomina, jak sama odwróciła się ode mnie w trudnej chwili, odmawiając zabrania mojej córki, Zosi, nad morze. Jej egoizm złamał mi serce i nie chcę już poświęcać się dla tych, którzy nie doceniają mojej pomocy. Mieszkamy w małym miasteczku pod Poznaniem, a ta sytuacja stała się dla mnie kroplą, która przepełniła czarę.
Miesiąc temu Weronika wpadła do mnie z błyszczącymi oczami: „Jedziemy całą rodziną nad morze! Z mężem, synem i teściową!”. Wszystko już zarezerwowali, zaplanowali atrakcje, a ja szczerze się ucieszyłam. Ale wtedy ścisnęło mnie w sercu za Zosią. Pracuję jako freelancerka, a w tym roku, niestety, nie mogłam pozwolić sobie na urlop. Jest mnóstwo zleceń, od nich zależy mój dochód, ale czasu dla córki prawie nie mam. Zosia to mój promyk słońca, a mimo to nie mogę dać jej wymarzonych wakacji. Mama i przyjaciółki pomagają, jak mogą: mama, mimo pracy, zabiera Zosię na spacery, koleżanki zapraszają ją na podwórko. Bez nich moja dziewczynka siedziałaby zamknięta w domu.
Jestem samotną matką. Mąż zostawił nas dla nowej rodziny, gdzie urodził mu się syn. Do Zosi jest obojętny, nie dzwoni, nie pomaga. Dźwigam wszystko sama, pracując do wyczerpania, żeby utrzymać naszą małą rodzinę. Kiedy dowiedziałam się, iż Weronika jedzie nad morze, w mojej głowie zaświtała nadzieja: Zosia mogłaby pojechać z nimi. Jadą we czworo – Weronika, jej mąż, synek i teściowa – opieka nad Zosią nie byłaby problemem. Byłam gotowa pokryć wszystkie koszty, żeby moja dziewczynka choć raz poczuła wiatr znad Bałtyku i była szczęśliwa.
Postanowiłam porozmawiać z Weroniką. „Proszę, zabierz Zosię – błagałam. – Wszystko opłacę, nie będzie wam zawadzać”. Ale siostra odparła krótko: „Dwoje dzieci nam przeszkodzi. Nie chcemy brać odpowiedzialności za obce dziecko”. Jej słowa uderzyły jak policzek. Obce? Moja Zosia to jej rodzona siostrzenica! Próbowałam tłumaczyć, iż Zosia jest grzeczna, iż pokryję wydatki, ale Weronika była nieugięta: „Z twoją córką nie będziemy mogli normalnie odpocząć”. Serce pękało mi w piersi. Pogodziłam się z tym, iż w tym roku Zosia nie zobaczy morza. Ale w duszy została gorycz i postanowienie: już nie będę się poświęcać dla siostry.
Weronika przywykła, iż zawsze jestem pod ręką. Uważa, iż skoro pracuję w domu, mogę bez problemu zajmować się jej synkiem, Kubą. Znosiłam to, choć zabierało mi czas i siły. Zabierałam Kubę, gdy musiała iść do lekarza albo do fryzjera, bo „przecież jesteśmy rodziną”. Ale po tym, jak odmówiła zabrania Zosi, zrozumiałam: moja pomoc to dla niej nie gest życzliwości, ale obowiązek. Nie szanuje ani mnie, ani mojej córki. Jej teściowa mieszka daleko, a poza mną nie ma komu pomóc, ale to nie znaczy, iż muszę być jej opiekunką.
Wróciwszy z wakacji, opalona i uśmiechnięta, Weronika znów się do mnie zwróciła. Zaproszono ich na dwudniowy wypad za miasto, ale bez dziecka. Była pewna, iż jak zawsze przyjdę z pomocą. „Posiedzisz z Kubą, prawda?” – szczebiotała. Odpowiedziałam chłodno: „Nie. Mam dużo pracy i chcę spędzać czas z Zosią”. Weronika oniemiała: „Jak to? Przecież jesteśmy rodziną! To mój syn, twój siostrzeniec!”. Przypomniałam jej, jak odmówiła zabrania Zosi, nazywając ją ciężarem. „Powiedziałaś, iż moja córka jest obca. Więc dlaczego ja mam ci pomagać?” – rzuciłam. Jej twarz wykrzywiła się ze złości, ale nie ustąpiłam.
Weronika urządziła awanturę, oskarżając mnie o brak serca. „Przez ciebie nie pojedziemy! choćby mama pracuje, nie może wziąć Kuby!” – wrzeszczała. Ale ja byłam niewzruszona. Serce bolało mnie za Zosią, która przez siostrę została bez morza, bez radości. Nie chcę już krzywdzić córki dla tych, którzy gardzą moimi uczuciami. Weronika przywykła, iż zawsze mówię „tak”, ale wszystko ma swoje granice. Moja pomoc była darem serca, a ona traktowała ją jak powinność. Niech teraz szuka innych rozwiązań – ja wybieram Zosię.
Ta kłótnia z siostrą zostawiła we mnie gorzki posmak. Zawsze myślałam, iż jesteśmy blisko, ale jej egoizm pokazał, iż dla niej rodzina to tylko jej własne potrzeby. Zosia zasługuje na więcej, a ja zrobię wszystko, by jej dzieciństwo było szczęśliwe, choćby jeżeli będę musiała pracować jeszcze ciężej. A Weronika niech się uczy doceniać tych, którzy są obok. Skoro nie chciała dać mojej córce tygodnia radości, ja też nie muszę ratować jej planów. Serce boli mnie z powodu zerwanej więzi, ale wiem: postąpiłam słusznie, wybierając Zosię.